Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig Le Mans 24h: Jakub Giermaziak kończy zmagania na siódmym miejscu i przechodzi do historii!

Radosław Patroniak
Samochód Jakuba Giermaziaka spisywał się podczas wyścigu niemal bez zarzutu
Samochód Jakuba Giermaziaka spisywał się podczas wyścigu niemal bez zarzutu Fot. Archiwum Verva Racing Team
Pierwszy Polak w powojennej historii słynnego Le Mans 24 h, Jakub Giermaziak, ukończył w niedzielę morderczy wyścig na wysokiej, siódmej pozycji.

Najbardziej elitarny wyścig długodystansowy świata przejdzie więc do historii polskiego motosportu i na długo zapisze się w pamięci kibiców. Po raz pierwszy w ponad 90-letniej tradycji na mecie legendarnego 24h Le Mans zameldował się Polak. Pochodzący z Godurowa koło Gostynia kierowca, wraz z zespołem JMW Motorsport, ukończył rywalizację na siódmym miejscu w klasie GTE Am.

Już po piątkowych kwalifikacjach utalentowany kierowca tryskał optymizmem. Tradycyjnie zostały one wykorzystane do pracy nad ustawieniami samochodu. Ferrari 458 Italia znakomicie reagowało na wszystkie zmiany w zawieszeniu i silniku.
– Jestem bardzo zadowolony z jazd kwalifikacyjnych. Samochód spisuje się świetnie, jeździ się nim niesamowicie pewnie. Skoncentrowaliśmy się w całości na wyścigu, a ja mogłem z okrążenia na okrążenie zwiększać swoje tempo. Udało się poprawić poprzedni wynik, jednak ciągle mamy trochę zapasu. Dla mnie oprócz szybkości ważne było to, aby uniknąć wszelkich kłopotów czy incydentów. W sobotę przed południem mamy wolne, więc będziemy mieli nieco czasu na ostatnie ustalenia strategii oraz spotkania z kibicami. Nie mogę się już doczekać sobotniego startu – deklarował Giermaziak.

Sam wyścig na torze Circuit de la Sarthe zaczął się w sobotę o godz. 15, kiedy to 25-letni Polak za kierownicą Ferrari 458 Italia rozpoczął walkę o historyczny wynik. Wraz ze swoimi partnerami Abdulazizem Al-Faisalem oraz Michaelem Avenattim zaprezentował bardzo mocne tempo na równi ze zwycięskimi ekipami. Jednak nie obyło się bez przygód. Krótki pożar podczas nocnego tankowania oraz uszkodzony amortyzator wymusiły drobiazgowe kontrole wszystkich podzespołów. Na szczęście płomienie nie spowodowały żadnej awarii, ale pechowe wydarzenia kosztowały utratę cennych sekund. Pech przydarzył się tuż po półmetku, kiedy to Ferrari zespołu Giermaziaka uległo zapłonowi podczas tankowania. Pożar nie był na szczęście poważny. Mechanicy szybko go ugasili, jednak samochód musiał zostać w garażu. To zepchnęło ekipę na dziesiątę lokatę. Poza tymi incydentami Ferrari spisywało się perfekcyjnie i pozwalało na równą jazdę.

Giermaziak został uznany przez szefów zespołu najmocniejszym zawodnikiem, co potwierdzały czasy uzyskiwane przez Polaka. Jego kółka były szybsze średnio o cztery sekundy w porównaniu do czasów okrążenia jego kolegów z ekipy. W efekcie Wielkopolanin za kierownicą Ferrari 458 Italia spędził ponad 10 godzin. Ten niezwykły wyścig okupiony został ogromnym zmęczeniem, jednak Kuba cieszy się ze startu w Le Mans i już planuje udział w kolejnej edycji 24-godzinnego klasyka. Póki co pozostaje radość z ukończonego wyścigu.

– Jestem niewiarygodnie szczęśliwy z osiągnięcia mety w tym legendarnym wyścigu! To była niezwykła walka, podczas której za kierownicą spędziłem aż 10 godzin. Mimo iż w trakcie całego wyścigu zdołałem się przespać tylko nieco ponad godzinę, to jednak w tej chwili nie ma to znaczenia. Prezentowaliśmy mocne tempo i gdyby nie dwie przygody z autem, moglibyśmy spokojnie być w czołowej piątce – przyznał wicemistrz świata w prestiżowej serii Porsche Supercup.

Mieszkający w Poznaniu kierowca bardzo chwalił pojazd, którym osiągnął historyczny wynik. – Nasz samochód spisywał się naprawdę dobrze i praktycznie wszystko poszło zgodnie z planem. Chciałbym ogromnie podziękować moim sponsorom, gdyż bez nich ten start byłby niemożliwy do zrealizowania, a także kibicom, których wsparcie pchało mnie do mety – dodał Giermaziak.

Na odpoczynek nasz kierowca nie będzie miał zbyt wiele czasu, bo już w najbliższą niedzielę czeka go start w kolejnej eliminacji prestiżowej serii Porsche Supercup na austriackim torze Red Bull Ring w miejscowości Spielberg bei Knittelfeld.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski