MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wybaczyli biskupi, pokutował cały Kościół

Katarzyna Dobroń
Reakcja władz na orędzie była błyskawiczna. Prasa lokalna była jednym z nośników propagandy
Reakcja władz na orędzie była błyskawiczna. Prasa lokalna była jednym z nośników propagandy
Polacy nie spodziewali się, że przyjdzie im tak szybko wybaczać. O orędziu polskich biskupów do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 roku opowiada dr Natalia Jackowska z Instytutu Zachodniego.

Pretekstem do napisania listu biskupów polskich do biskupów niemieckich było zaproszenie na obchody chrztu Polski. Wzbudził jednak sporo kontrowersji. Polacy nie byli jeszcze w nastroju, aby wybaczać?
Reakcja PRL-u była szybka i jednoznaczna. Mówiono, że Kościół wybija się przed szereg. Poza tym, co ma być nam wybaczone? To Polska była poszkodowana w wojnie. Wrogość wobec Niemców była częścią polityki bloku wschodniego, a to Związek Radziecki miał być gwarantem obecności Polski na mapie geopolitycznej Europy. Skoro list padł na tak bardzo nieprzygotowany grunt, to trudno było mówić o publicznym aplauzie.

Jak doszło do napisania tego listu?
Ten list, nazywany też orędziem, należy rozpatrywać na trzech płaszczyznach. Po pierwsze, list został napisany w dniach kończącego się Drugiego Soboru Watykańskiego. Sobór określany był przez jego inicjatora, papieża Jana XXIII, jako otwarcie okien i wpuszczenie świeżego powietrza. To wtedy też pojawiła się kwestia dialogu międzyreligijnego.

Czyli orędzie powstało na fali tego, co w ówczesnym czasie działo się w Watykanie?
Niewątpliwie list był owocem wspomnianego soboru. Był też jednym z wielu listów wysłanych do biskupów z całego świata, jako zaproszenie na obchodu milenium chrztu Polski. Jednak orędzia nie można było redagować z dala od dotychczasowej historii. List powstał zaledwie dwadzieścia lat po zakończeniu wojny. To dość krótki okres, szczególnie, jeśli uwzględnimy realia polityczne, w jakich znalazły się oba kraje. Myślę tu o żelaznej kurtynie i o tym podziale narodu niemieckiego. Aż do 1989 roku rosły kolejne pokolenia ludzi, którzy się po prostu nie znali.

Zanim zaczniemy rozważać konsekwencje polityczne i międzynarodowe, jakie znaczenie ten list miał dla zwykłych Polaków?
Dochodzimy do drugiej sfery dotyczącej orędzia, czyli zaostrzenia propagandy. Gest pojednania zatrzymał się w pewnej próżni. Możemy doszukiwać się wcześniej prób dialogu z Niemcami, ale dotyczyły one tylko elitarnych grup intelektualistów wśród katolików i ewangelików. Natomiast słowa: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie” oraz wykład dotyczący stosunków polsko-niemieckich był dla większości tak daleki od tego, co narzucała ówczesna propaganda, że wywołało to przede wszystkim konsternacje i opór.

W jaki sposób PRL próbował podkopać autorytet Kościoła?
Szczególnie zmasowana akcja tzw. rozmów w terenie, czyli urzędników z proboszczami odbywała się na tzw. „ziemiach odzyskanych”. Poznań był mniej na to narażony. Prasa lokalna była natomiast jednym z nośników tego, co propaganda serwowała i czy otworzymy „Trybunę Ludu”, czy „Głos Wielkopolski” z końca 1965 roku to znajdziemy podobne nuty. Skala zarzutów była tak karykaturalnie wyolbrzymiona, że z czasem wywołała odwrotną reakcję obywateli i w końcu szala przechyliła się na korzyść Kościoła.

Co najbardziej zdenerwowało Gomułkę?
Przede wszystkim biskupi zabrali głos w sprawie ściśle związanej z sytuacją geopolityczną. Próbowali też nawiązać dialog w sposób bardzo odległy od oficjalnej wykładni, która głosiła, że o żadnym porozumieniu, a tym bardziej przebaczeniu nie może być mowy. I zdecydowali się na ten gest bez porozumienia. Trudno sobie oczywiście wyobrazić, aby prymas Wyszyński pytał Gomułkę o zgodę.

Pod tekstem podpisało się 34 biskupów, a nie cały Kościół. Czy liczyli się z konsekwencjami?
Wiadomo było, że opinia publiczna nie od razu przyklaśnie takiemu porozumieniu. Sam prymas Wyszyńskiego powiedział też: „przyjdzie nam za to zapłacić”. Z jednej strony była to moralna konieczność wyciągnięcia ręki do narodu niemieckiego, a z drugiej świadomość, że jest to gest idący mocno pod włos propagandzie i nastrojom społecznym.

Kto znalazł się wśród autorów?
Oczywiście prymas Stefan Wyszyński, młody biskup Karol Wojtyła, a ponieważ prowadzimy rozmowę w Poznaniu, musimy przypomnieć osobę biskupa Jerzego Stroby, późniejszego biskupa poznańskiego. Wymieniając autorów nie można pominąć arcybiskupa Bolesława Kominka. Orędzie powstało w języku niemieckim, a główny kształt nadał mu właśnie abp. Kominek. Później pojawiła się nawet historia, że ten dokument wyciekł za sprawą korespondenta Polskiej Agencji Prasowej w Rzymie i trafił do rąk władz na chwilę przed opublikowaniem, które próbowały go rozszyfrować.

Odpowiedź biskupów niemieckich była dość powściągliwa. Dlaczego?
List zaskoczył niemieckich biskupów. To były też czasy, kiedy Niemcom trudno było się jeszcze pogodzić z przesunięciem granic na Odrę i Nysę. Odpowiedź była bardzo wywarzona, w pełni akceptowała potrzebę dialogu, ale była niewspółmierna do orędzia wystosowanego przez polskich biskupów.

Orędzie wciąż inspiruje?
Pomysł, aby umieścić przesłanie etyczne w przestrzeni publicznej był bardzo profetycznym gestem. I tu dochodzimy do trzeciej płaszczyzny. To orędzie ma za sobą już długi żywot i z czasem zaczęło dotyczyć nie tylko pojednania polsko-niemieckiego. Po pięćdziesięciu latach okazało się, że wciąż potrzeba takich gestów motywowanych z dala od polityki, które oddziałują na społeczności i narody, a owoce wydają dopiero po wielu latach. Pojednanie nie jest gestem jednorazowym, a pojednanie pomiędzy narodami wymaga czasu i pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski