3 października 1996 świat usłyszał o Noblu dla Szymborskiej. Kilka tygodni później była Pani świadkiem uroczystości wręczenia nagrody poetce. Jak się Pani czuła w roli świadka i korespondenta "Głosu Wielkopolskiego" zarazem?
Bogusława Latawiec: Jak podwójny debiutant! Po raz pierwszy w życiu, łamiąc etykietę, fotografowałam z bliska króla i po raz pierwszy przesyłałam codzienne korespondencje do "Głosu...". Szymborska sama pomyślała o tym, żeby w moim pokoju hotelowym znalazł się faks.
Czym była dla Wisławy Szymborskiej ta nagroda?
Bogusława Latawiec: W Krakowie nazywają to "katastrofą". Gigantyczna odpowiedzialność za wszystko, co się odtąd napisze i powie. Ale Wisława potrafiła się pięknie w tej "katastrofie" zaprezentować, ocieplając - z wdziękiem - hieratyczność ceremoniału, gdy pomyliła kolejność ukłonów i uhonorowała nas, publiczność, przed monarchą oraz Szwedzką Akademią.
Na ile nagroda zmieniła jej życie?
Bogusława Latawiec: Robiła wszystko, żeby sukces nie wymusił na niej żadnej zmiany stylu bycia, sposobu ubierania się, spędzania wolnego czasu. Wyszła z tej próby zwycięsko.
Jak się przyjaźni z noblistką?
Bogusława Latawiec: Wielu podejrzewało, że już nie będzie to ta sama przyjaźń. Do noblistki trudno się było dodzwonić, jej prywatności strzegł sekretarz Michał Rusinek. A przecież tak jak nie zmieniła się jej poezja ani pod wpływem ustrojowej transformacji, ani z powodu Nobla, tak nadal trwają zwyczajne, te same co dawniej przyjaźnie. Szkoda, że na odległość, którą - między Poznaniem a Krakowem- powiększają kolejowe rozkłady jazdy.
Dzięki tej nagrodzie świat usłyszał również o Wielkopolsce, bo niemal w każdej informacji pojawiał się Bnin, miejsce urodzenia poetki.
Bogusława Latawiec: Jej więź z Wielkopolską jest głębsza, niż wynikałoby to z metryki. Choć ona zadecydowała o tym, że kilkanaście miesięcy przed Noblem poetka przyjęła godność honorowego doktoratu UAM (nigdy więcej żadnej innej uczelni nie dała się "uwieść").
Tak mówiła o tym w Auli UAM15 maja 1995: "Ale jakże miałam odpowiedzieć "nie" na gest tak serdeczny? Urodziłam się na ziemi wielkopolskiej, co oczywiście nie jest żadną moją zasługą - ale tutaj pracował mój Ojciec i jeszcze do niedawna żyli ludzie, którzy go pamiętali. Tutaj mam wielu bardzo mi drogich Przyjaciół, a oni chyba wiedzą, jak sobie cenię uczucie przyjaźni. I tutaj wreszcie, na tej ziemi odnajduję za każdym razem swoje pierwsze ujrzane w życiu krajobrazy. Widywałam i widuję wiele innych, bardziej malowniczych i efektownych. Ale cóż z tego. Tutaj było (i jeszcze jest, choć mniejsze) moje pierwsze jezioro, pierwszy las, pierwsza łąka i chmury. A to zalega w pamięci najgłębiej i chronione jest w niej jak wielka, uszczęśliwiająca tajemnica".
Tekst ukazał się 3.10.2011 r.
CZYTAJ TEŻ:
Wisława Szymborska: Rozmowa sprzed lat - dla Głosu
Wisława Szymborska: Nie do końca odeszła. Zostały nam wiersze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?