MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiceprezes Ławicy: Nie możemy sobie pozwolić na to, by wydać 130 mln zł

Norbert Kowalski
Wiceprezes Ławicy: Nie możemy sobie pozwolić na to, by wydać 130 mln zł
Wiceprezes Ławicy: Nie możemy sobie pozwolić na to, by wydać 130 mln zł Lukasz Gdak
Z Grzegorzem Bykowskim, wiceprezesem zarządu Ławicy, o sporach między portem lotniczym a mieszkańcami rozmawia Norbert Kowalski.

Przyzwyczaił się Pan do porażek?
Zdecydowanie nie, nigdy się nie przyzwyczajam do porażek.

Czyli Ławica nadal będzie toczyć spory sądowe z mieszkańcami, mimo że na razie stale je przegrywa?
Tak długo, jak Ławica będzie miała uzasadniony powód, by wchodzić w spory z mieszkańcami, to będzie to robiła. Dla nas to nie jest przyjemność, by mieć 700-800 spraw sądowych i je obsługiwać. Nigdy nie było to naszym celem i nigdy tego nie zakładaliśmy. Paradoksalnie, od momentu, gdy w 2012 roku powstał obszar ograniczonego użytkowania i drzwi sądów otworzyły się szeroko, hałas w okolicach Ławicy się zmniejszył. Przed tym okresem było głośniej i nikt nie narzekał. A potem przyszedł rok 2012 i nagle lotnisko, które ma 100 lat, okazuje się problemem dla dużej części mieszkańców, która osiedliła się wokół niego w ciągu ostatnich 10-15 lat.

Zobacz też: Ławica przegrywa procesy, ale ugody nie wchodzą w grę

Czy macie Państwo jeszcze jakieś argumenty, by kontynuować spory sądowe z mieszkańcami?
To, że prowadzimy spory, wynika z tego, że musimy dbać o interes publiczny spółki. Działamy w interesie ponad 3,5 mln osób, bo z naszego portu korzystają nie tylko mieszkańcy Poznania czy Wielkopolski. Nie możemy sobie pozwolić na to, by wydać ponad 130 mln zł z publicznych pieniędzy na złożone pozwy, tylko dlatego, że ktoś osiedlił się przy Ławicy, dzięki czemu ma prawo do odszkodowania, a do tego opinie biegłych są dla niego korzystne. Nie zgodzimy się na taki stan rzeczy. Część osób mieszkających niedaleko lotniska przyznawała nam, że nie postawiła nam roszczeń, bo w momencie zakupu renta lokalizacyjna i ceny domów już uwzględniały położenie przy porcie lotniczym. To nie jest sytuacja, w której ktoś kupił dom, a kilka lat później koło niego wybudowano autostradę. Żeby jednak była jasność, nikt z nas nie uważa też, że ktoś specjalnie przeprowadził się pod lotnisko, by kiedyś dostać odszkodowanie.

Z Pańskich wypowiedzi wynika jednak, że przedsądowe porozumienie z mieszkańcami jest niemożliwe.
W dłuższej perspektywie będziemy chcieli się porozumiewać, ale obecnie musimy ustalić status quo. Lotnisko dokładnie przebadało kwestię związaną z tworzeniem obszaru ograniczonego użytkowania i jej konsekwencje przed rokiem 2012. Od początku zakładaliśmy, że jakieś odszkodowania będziemy musieli wypłacić ze względu na hałas, zwłaszcza dla osób, które osiedliły się tutaj w latach 70., gdy lotnisko nie działało na takim poziomie jak obecnie. Ponadto weryfikowaliśmy, do jakich spadków wartości nieruchomości może dochodzić na Ławicy. Jednak od ok. 2011-2012 roku nikt nie jest w stanie przeprowadzić analizy dotyczącej domniemanego spadku, ponieważ w pobliżu lotniska nie ma żadnych transakcji. W ciągu ostatnich kilku lat dokonało się zaledwie kilkanaście transakcji, gdzie w przypadku innych lotnisk takich transakcji było kilkanaście razy więcej. W związku z tym wniosek jest taki, że nieruchomości wokół lotniska nie są tak skażone hałasem, że ludzie nie chcą w nich mieszkać. W przypadku innych lotnisk, gdy hałas jest przekraczany, ludzie próbują się pozbyć nieruchomości i wtedy można ocenić spadek wartości. My w strefie wewnętrznej nie możemy tego zrobić, bo takich transakcji prawie w ogóle nie ma. Ludzie nie są chętni, by sprzedawać mieszkania.

Może po prostu nikt nie chce kupić tych nieruchomości z powodu hałasu i stąd brak transakcji?
To nie jest tak, że ludziom przeszkadza hałas na lotnisku. Na terenach wokół lotniska nie brakuje chętnych do zamieszkania. Zwróćmy uwagę, że na Krzesinach, mimo obecności lotniska, dochodziło do transakcji i bez problemu można było wyliczyć spadki. A skoro na terenie Ławicy tych transakcji nie ma, to potwierdza tezę, że ludzie nie są zainteresowani sprzedażą swoich nieruchomości. Ponadto poza wąską grupą osób, która mieszka na przedłużeniu pasa startowego i rzeczywiście jest narażona na hałas, wielu ludzi go nie odczuwa, co potwierdzają monitoringi hałasu.

Zobacz też: Ławica będzie lawinowo przegrywała kolejne procesy? Teraz o wygłuszenie

Wspominał Pan o tym, że trudno jest wyliczyć spadek wartości nieruchomości, ale biegli sądowi jednak są w stanie to zrobić, a do tego ich opinie nie są podważane przez sądy...
Opinie jednego z tych biegłych kompletnie nie przyjęły się w Warszawie i ten sposób obliczania spadku wartości nieruchomości został odrzucony przez sąd jako niewiarygodny. My próbujemy zweryfikować zasadność oraz wielkość roszczeń mieszkańców i widzimy, że opinie biegłych są źle sporządzone pod kątem metodologicznym i nie są wiarygodne. Na jakiej podstawie w takim razie miałbym zgodzić się na wypłatę odszkodowań? To nie jest tak, że port nie chce płacić, ale musimy mieć przekonanie, że to, za co zapłacimy, jest równe temu, co zaszło w rzeczywistości.

Skoro opinie biegłych w Państwa ocenie są niewiarygodne i błędne, to sądy popełniają błędy? Przecież to właśnie te opinie są decydujące dla wyroków sądów.
Na pewno nie namówi nas pan na komentowanie wyroków sądów. Mamy jednak świadomość, że „młyny sądowe” mielą wolno. W przypadku innego lotniska ukształtowanie się orzecznictwa trwało pięć lat. Zdajemy sobie sprawę, że to jest bieg na długim dystansie. Jeśli w przyszłości okaże się, że to biegli mają rację, to zaczniemy myśleć o tym, jak schodzić z sali sądowej. Musimy być jednak przekonani, że zrobiliśmy wszystko, by obronić interes portu.

To jednak wiąże się z dodatkowymi kosztami związanymi z obsługą prawną, apelacją czy odsetkami. Warto je ponosić?
Zdecydowanie warto. Wypłata ponad 130 mln zł odszkodowań, których zresztą obecnie nie mamy, oznaczałaby dramatyczne ograniczenie skali działalności lotniska. Spółka ma obroty na poziomie 60 mln zł, więc na odszkodowania musielibyśmy przeznaczyć ponad dwukrotność naszego całkowitego rocznego obrotu. Jeśli sprawdzi się ten czarny scenariusz, to będziemy musieli iść po pieniądze do banków. A to wpłynie na rozwój lotniska, siatkę połączeń czy standard obsługi. To będzie jednak ostateczność. Na razie, patrząc na przykład warszawskiego czy krakowskiego lotniska, jesteśmy optymistami.

Ile pieniędzy Ławica przeznacza na odszkodowania?
Planowaliśmy wydatki na poziomie ok. 30 mln zł. Jednak kształt obecnych opinii biegłych powoduje, że nawet na obszarze, na którym nie dochodzi do przekroczeń hałasu, mieszkańcy żądają roszczeń. Chodzi oczywiście o strefę zewnętrzną, która powstała dla szpitali, przedszkoli, szkół, domów pomocy społecznej, czyli instytucji o podwyższonych wymaganiach akustycznych. Mieszkając tam w bloku czy normalnym domku jednorodzinnym, nie mamy do czynienia z przekroczeniem hałasu. Z kolei biegli orzekają, że mamy do czynienia ze spadkiem wartości nieruchomości na poziomie 6 procent. Może i te wartości nieruchomości spadły, ale nie przez lotnisko.

Ławicy bardziej opłaca się przegrać proces w sądzie, niż iść na ugodę z mieszkańcami?
Nam się nie opłaca przegrywać i dlatego chodzimy na ugody z mieszkańcami. Wypłaciliśmy na to już ponad 3 mln zł. Jednak w tej firmie nie ma tak odważnej osoby, która podpisze się pod ugodą, w stosunku do której mamy bardzo poważne zarzuty i wątpliwości. Dla nas dużo lepszym rozwiązaniem byłoby dogadywanie się z mieszkańcami poza salą sądową, co próbowaliśmy robić, bo nikomu nie opłaca się chodzić do sądów. Obecnie możemy nie iść do sądu i wypłacić mieszkańcom pieniądze, które sobie roszczą, czyli ponad 100 mln. Tylko w praktyce będzie to oznaczało zahamowanie jakiegokolwiek rozwoju lotniska, a co więcej, będziemy musieli dość znacznie ograniczyć swoją działalność, czyli ograniczyć siatkę połączeń lotniczych oferowanych z Poznania.

Zobacz też: Ławica o krok od kolejnej porażki w procesie za hałas

Czy jest szansa, by sytuacja mogła się zmienić?
Kwestia spadków wartości nieruchomości na terenach przylotniskowych jest tak naprawdę nową sprawą w Polsce. Mamy w kraju 2-3 lotniska, które leżą w centrum miast i rzeczywiście w jakiś sposób oddziałują. Jednym z nich jest lotnisko w Warszawie, gdzie sprawy się toczą od 2005 roku. Musimy się nauczyć, jak podchodzić do hałasu i w jaki sposób go obliczać. Wracając do Pana pierwszego pytania odnośnie przyzwyczajenia się do porażek, dla mnie to jest jak długi maraton. Na lotnisku nie skupiamy się na tym, co dzieje się tu i teraz, ale czy będziemy w stanie dobiec do samego końca. Patrząc na przykłady innych lotnisk, które się z tym borykają, można zauważyć, że po jakimś czasie udaje się znaleźć taki poziom zgody wśród ekspertów, który daje możliwość porozumień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski