Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Kręglewski: Nie trzeba zamykać dróg dla aut, by powstały ścieżki rowerowe

Bogna Kisiel
- Jeżdżę na rowerze rekreacyjnie - mówi Wojciech Kręglewski
- Jeżdżę na rowerze rekreacyjnie - mówi Wojciech Kręglewski Adrian Wykrota
Z Wojciechem Kręglewskim, radnym PO, o pomysłach na rowerowy Poznań i rozwiązaniach komunikacyjnych rozmawia Bogna Kisiel.

Prezydent mówi, że chce zrobić z Poznania drugą Kopenhagę. Co Pan sądzi o tych planach?
Kopenhaga jest rowerowa, ale głównie w ścisłym centrum. Jest miastem bardzo zwartym, gdzie odległości do pokonania są znacznie krótsze niż w Poznaniu. Do tego zdecydowanie łagodniejszy klimat oraz tradycje rowerowe, które w Kopenhadze istnieją od stu lat. Obecnie realizowane u nas pomysły lobby rowerowego, które w zamyśle jego aktywistów mają ożywić centrum Poznania, przypominają mi sen domorosłego kardiochirurga ogarniętego obsesją, że najlepszym rozwiązaniem chroniącym przed zawałem… jest wycięcie pacjentowi serca.

Oj, dostanie się Panu za te słowa...
Dlaczego?

Lobby rowerowe jest silne, ma wsparcie prezydenta. Czy nie obawia się Pan, że jest w mniejszości?
To nieliczna, ale bardzo głośna grupka 300-400 osób, w tym nie więcej niż 50 aktywistów. Mobilna, dobrze zorganizowana i zdeterminowana, złożona głównie z młodych ludzi dysponujących nadmiarem wolnego czasu. Próbują zdominować swoją narracją publiczny dyskurs i stworzyć wrażenie, że wyrażają wolę ludu. Jednak lud im takiego mandatu nie udzielił. W wyborach samorządowych tzw. ruchy miejskie wprowadziły do Rady Miasta tylko jedną osobę. Większość mieszkańców Poznania, zajęta swoimi sprawami zawodowymi i rodzinnymi, nie uczestniczy w organizowanych debatach, ograniczając się tylko do wyrażenia swoich preferencji w dniu wyborów. Moim obowiązkiem, jako radnego, jest reprezentowanie ich zdania. Nie obiecywałem wyborcom, że jak zostanę wybrany, to będę dążył do blokowania ruchu samochodowego na głównych arteriach Poznania i zmuszał kierowców do przesiadania się na rowery. Chciałbym podkreślić, że nie obiecał im tego w wyborach, również prezydent Jaśkowiak, który kandydował przecież, nie jako lider społeczników, ale kandydat zgłoszony przez PO. Życzę panu prezydentowi jak najlepiej, dlatego zaleciłbym mu, aby o tym pamiętał. Jako radny siedmiu kadencji wiem, że cztery lata szybko mijają.

Rowerzystów w Poznaniu nie ma tak wielu, aby uciekać się do zwężania ulic

Czy nie zgadza się Pan z opinią, że przez lata nie myślano o infrastrukturze rowerowej?
Jak nie pamiętano? Od 1990 r. zdecydowana większość modernizacji ulic uwzględniała budowę ścieżek rowerowych. Realizowano je nawet tam, gdzie trudno było je wykroić z pasa drogowego. System wypożyczania roweru miejskiego został zrealizowany w poprzednich kadencjach.

Rada Miasta w studium zagospodarowania już w 1999 r. przyjęła plany rozwoju ścieżek rowerowych. Jeżeli zsumować wszystkie inwestycje rowerowe z ostatnich dziesięciu lat, wyraźnie widać, że nakłady te stanowiły istotną część wszystkich nakładów w układ drogowy i nie mają precedensu w poprzednich dziesięcioleciach. Weźmy choćby za przykład modernizację Grunwaldzkiej na odcinku Malwowa - Jawornicka, gdzie powstała piękna ścieżka rowerowa. Mieszkam w tej części miasta i wiem, ile ludzi z tej ścieżki korzysta. Niewielu. Natomiast jej powstanie pociągnęło za sobą konieczność przeprowadzenia wywłaszczeń rodzin żyjących przy Grunwaldz-kiej od pokoleń. Ale dobrze, że ta ścieżka powstała. Musimy być jednak świadomi, że jej powstanie pociągnęło za sobą wymierne koszty społeczne.
Ścieżka jest, ale nie na całej długości Grunwaldzkiej. Jak Pan ocenia pomysły budowy dróg rowerowych kosztem zwężenia właśnie Grunwaldzkiej czy Królowej Jadwigi?
Wszędzie tam, gdzie jest miejsce na wydzielenie pasa dla ruchu rowerowego, powinno się to robić. Nie można jednak zwężać ulic dojazdowych do I ramy komunikacyjnej i ulic ją tworzących, która z konieczności pełni rolę głównej arterii tranzytu międzydzielnicowego i w związku z tym jest podstawowym elementem „krwiobiegu” miasta, bo wtedy tworzymy na takiej ulicy zawał. Rowerzystów nie ma tak wielu, by uciekać się do zwężania ulic. Należy sięgać po mniej drastyczne rozwiązania. Ostatnio byłem w Brnie razem z dyrektorem Białasem (dop. red. Andrzej Białas dyrektor Gabinetu Prezydenta). Zwróciłem mu uwagę na drogę, która nie pozwalała na odseparowanie ścieżki rowerowej. Co zrobiono w Brnie? Wyrysowano ją na pasie ruchu dla aut. Gdy pojawi się rowerzysta, oznakowanie nakazuje ustąpienie mu pierwszeństwa.

To dlaczego rowerzyści „uparli” się na ścieżkę na Grunwaldzkiej aż do Sheratona, jeśli można byłoby ją poprowadzić z ronda Nowaka-Jeziorańskiego do Bukowskiej i dalej do centrum?
Trzymajmy się określenia „aktywiści rowerowi”. Nie wszyscy rowerzyści to fanatycy. Z aktywistami rowerowymi trudno się rozmawia. Po kilku debatach z ich udziałem, w których przyszło mi uczestniczyć, mogę zaryzykować tezę, że rozmowa jest prawie bezcelowa. Ich podejście jest „zero jedynkowe”, całkowicie ideologiczne. Nie biorą pod uwagę potrzeb innych użytkowników dróg. Swoje rozwiązania traktują jak prawdę objawioną. Jeśli ktoś nie jest z nimi albo formułuje jakieś wątpliwości, to jest wrogiem. Ta „sekta” nie toleruje żadnej „herezji”. Mnie i tych, którzy wyrażają sceptycyzm dla forsowanych przez nich rozwiązań, uważają za wsteczników o wąskich horyzontach umysłowych. Najzabawniejsze jest to, że ja za wroga rowerzystów się nie uważam. Jestem zdania, że jadący na rowerze wśród uczestników ruchu jest najbardziej zagrożonym podmiotem. Wszędzie tam, gdzie uwarunkowania na to pozwalają, a ruch rowerowy jest zauważalny, należy dążyć do rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo rowerzystów. Jednakże należy to czynić z rozwagą i odpowiedzialnie, szanując potrzeby innych.

Tam, gdzie jest miejsce na wydzielenie pasa dla rowerów, powinno się to robić

Może te wszystkie działania mają zachęcić ludzi do pozostawienia aut w garażach?
Nie sądzę, by były to działania skuteczne, a przede wszystkim przysparzające prezydentowi popularności. Polacy, jak się ich ogranicza, potrafią być przekorni. Rowerowych aktywistów nie zachęci, bo oni już na rowerach jeżdżą. W większości są to młodzi ludzie, nie obciążeni nadmiernie obowiązkami, mogący poświęcić dziennie dwie-trzy godziny w celach transportowych. Proszę to powiedzieć matce, która ma do rozwiezienia dwoje-troje dzieci i musi być na 7 lub 8 w pracy. Daję głowę, że większość tych młodych ludzi, którzy dziś oceniają świat z perspektywy siodełka rowerowego, gdy pojawią się zawodowe wyzwania i rodzinne obowiązki, a czas zacznie się im inaczej bilansować, spuszczą ze swojej ortodoksji. Oczywiście znam kilku fanatyków rowerowych, u których „i szron na głowie, i nie to zdrowie…”, a jednak zawzięcie pedałują do i z pracy. Tylko proszę zauważyć. Nie każdy, tak jak panowie Jaśkowiak i Wudarski (dop. red. prezydent i jego zastępca), ma służbowy prysznic i osobistą, służbową garderobę. Sam bardzo lubię jeździć na rowerze, ale czynię to wyłącznie w celach rekreacyjnych. Rozliczne obowiązki zawodowe i publiczne, które wymagają ode mnie pełnej mobilności, sprawiają, że jazda na rowerze jest dla mnie luksusem.
Czy zamknięcie centrum dla aut nie przyspieszy rewitalizacji?
Nic bardziej mylnego. Proszę sobie wyobrazić taką teoretyczną sytuację, że z dnia na dzień władze postanawiają, że nie ma wjazdu do śródmieścia. Od Kaponiery zamykamy ulice. Następuje wtedy przyspieszony proces degradacji miasta. Hotele, hostele, sklepy, restauracje, puby znajdujące się w centrum nagle upadają. Do restauracji na Starym Rynku, gdzie przeciętny obiad kosztuje około 100 zł, ludzie nie przyjeżdżają na rowerach.

W wielu miastach, np. niemieckich tych aut nie widać w centrum.
Kilka razy w roku jestem we Freiburgu - mieście, na które często powołują się aktywiści rowerowi. Zawsze jeżdżę tam autem i nigdy nie miałem problemów, by zaparkować w centrum. Prawdą jest, że tam aut w centrum nie widać. A dlaczego? Bo mają wystarczającą liczbę podziemnych miejsc parkingowych i hal parkingowych, by móc wprowadzić zakaz parkowania przy chodniku. Dodam, że większość mieszkańców centrum Freiburga posiada własne samochody.

Widzę, że bardzo Pana denerwują różnego rodzaju ograniczenia i zakazy dla kierowców.
Całe życie stawałem po stronie tych, którzy domagali się wolności. Dla mnie najgorszą rzeczą jest, gdy ktoś na nią nastaje. Są metody, które pozwalają przy zachowaniu prawa do wolności osobistej na rozwiązanie nawet najtrudniejszych problemów. Niestety, u ludzi sprawujących u nas władzę wraca przekonanie, że problemy należy rozwiązywać poprzez nakazy i zakazy lub przymus. A przecież można inaczej. Byłem samochodem w Nowym Jorku, wjechałem na Manhattan, miałem gdzie zaparkować. Wjazd kosztował mnie 10 dolarów i tyle samo wyjazd. Za każdą godzinę parkowania zapłaciłem 6 dolarów. Miałem prawo wyboru, mogłem wjechać i zaparkować oraz swobodnie poruszać się autem po Manhattanie, nikt mnie nie szykanował. Byłem człowiekiem wolnym, to ja zdecydowałem i….. wyjechałem stamtąd o 100 dolarów „lżejszy”. Jest to przykład na to, że tam gdzie są problemy z ruchem samochodowym, można działać metodami nie naruszającymi zasady wolności wyboru, a jednocześnie osiągnąć założony cel.

I taką metodą jest na przykład zwężenie ulic dojazdowych do centrum poprzez wydzielenie ścieżek rowerowych czy torowisk.
Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby była III rama, która przejęłaby cały tranzytowy ruch samochodowy z centralnych ulic Poznania. Pamiętam, że jak o niej dyskutowaliśmy, to pojawiały się propozycje, by w odcinkach miejskich Bukowska była jednokierunkowa, a na równoległej Dąbrowskiego ruch odbywał się w drugą stronę. Wtedy wprowadzenie na nich przywilejów dla transportu publicznego i ruchu rowerowego byłoby proste i w pełni uzasadnione.

Jakie priorytety powinny mieć poznańskie władze?
Przede wszystkim trzeba uporządkować sytuację komunikacyjną, ale nie przez zamykanie dróg dla samochodów, by zrobić miejsce na ścieżki rowerowe, ale poprzez konsekwentną realizację przyjętej przez radę miasta polityki transportowej, gdzie zapisaliśmy zasadę zrównoważonego transportu. Starajmy się zachęcać poznania-ków do korzystania z transportu publicznego, a nie tworzyć sytuacje przymusowe dla kierowców. Zapewniam pana Macieja Wudarskiego, że pozna-niacy potrafią podejmować racjonalne decyzje. Nie należy ich do tego przymuszać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski