W środę o godzinie 9 rano w sądzie przy ul. Trójpole rozpoczęła się sprawa rozwodowa dotycząca Sylwestra P. Mężczyzna odwołał się od wyroku Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, który uznał go winnym rozkładu pożycia małżeńskiego i zadecydował o rozwodzie. Apelacja trafiła do Poznania. Poznański sąd podtrzymał jednak decyzję sądu w Zielonej Górze i przed godziną 10 wydał swoje postanowienie. Na korzyść mężczyzny orzekł jedynie mniejsze alimenty niż sąd pierwszej instancji. Rozprawa przebiegała spokojnie i bez zakłóceń. – Mężczyzna udzielał wyjaśnień i nic nie wskazywało na to, że tak się skończył – opisuje nam jeden ze świadków.
– Mężczyzna podpalił się na sali rozpraw. Tuż przed tym, gdy miał prawo głosu, powiedział „Ja wam jeszcze pokażę”. Następnie wyjął niewielką plastikową butelkę z jakimś płynem i się nim oblał. Potem wziął zapalniczkę i się podpalił – informuje sędzia Elżbieta Fijałkowska, rzecznik prasowy poznańskiego Sądu Apelacyjnego.
Z relacji świadków wynika, że Sylwester P. od razu stanął w płomieniach. Prawdopodobnie oblał się benzyną. – On wyglądał jak pochodnia. Płomień był naprawdę duży – relacjonuje jedna z osób, która znajdowała się w tym czasie na sali. W rozprawie uczestniczyła również żona mężczyzna. Świadkowie opowiadają, że kobieta była wstrząśnięta.
Mężczyzna krzycząc wybiegł z sali sądowej na korytarz na drugim piętrze. Tam zauważył go jeden z asystentów sędziego, który natychmiast ugasił go gaśnicą. – Dzięki temu prawdopodobnie uratował mu życie – mówi Elżbieta Fijałkowska. Początkowo wszystko wskazywało na to, że Sylwester P. nie odniósł poważniejszych obrażeń. Kiedy przyjechało pogotowie był przytomny.
Jednak już w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
– Jego stan jest bardzo ciężki. Jego ciało jest poparzone w 50 proc. Ponadto są to poparzenia na granicy drugiego i trzeciego stopnia. Jest wydolny krążeniowo, ale na razie nie można nic prognozować. Przez noc wszystko może się zmienić – informuje Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala Miejskiego przy ul. Szwajcarskiej.
Z powodu zdarzenia wszystkie środowe rozprawy zostały odwołane. Pracownicy sądu zostali ewakuowani. – Z uwagi na dym na całym drugim piętrze ludzie nie mogli znajdować się w budynku – mówi Elżbieta Fijałkowska. Żadna z pozostałych osób, która w tym czasie przebywała w sądzie nie odniosła żadnych obrażeń.
Elżbieta Fijałkowska nie chciała komentować pytań dotyczących zabezpieczenia sądu. – Nie mam na ten temat wystarczających informacji. Czasami nie da się jednak ustrzec przed takimi sytuacjami. On przyszedł z małą butelką, którą mógł mieć w kieszeni. Był do tego dobrze przygotowany – opowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?