Jacek Jaśkowiak o manifestacjach: W Poznaniu nie ma miejsca na chory nacjonalizm

Prawie tysiąc uczestników. Kilkaset po stronie narodowców i kilkaset po stronie antyfaszystów. Drugie tyle policji. Tak wyglądały środowe manifestacje dwóch wrogich sobie środowisk w Poznaniu na ulicy Strzałowej. Zgromadzenie antyfaszystów był wcześniej zgłoszone, a przez to legalna, odbyło się pod hasłem „Nacjonalizm nie przejdzie”.

Antyfaszyści zebrali się, by wygwizdać spotkanie z posłem Robertem Winnickim z Ruchu Narodowego, który przyjechał do Poznania na zaproszenie Młodzieży Wszechpolskiej. Natomiast narodowcy, którzy zgromadzili się nielegalnie na ul. Strzałowej, zostali zepchnięci przez kordony policji na jej koniec.

Mimo gorącej atmosfery, skończyło się na gwizdach i wyzwiskach, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. – Obie manifestacje przebiegły spokojnie. Nie odnotowaliśmy żadnych incydentów, które zagrażałyby bezpieczeństwu, także po rozejściu się uczestników. Przez cały czas było bezpiecznie. Nie zatrzymaliśmy ani jednej osoby– mówi Iwona Liszczyńska z wydziału prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Policja nie chce jednak zdradzać ile policjantów czuwało nad bezpieczeństwem i przebiegiem zgromadzeń. – Liczba policjantów była adekwatna do przewidywanej liczby uczestników manifestacji – ucina Liszczyńska.

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania, który poparł antyfaszystowską demonstrację podziękował policji, pracownikom Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa UMP oraz wszystkim innym służbom, że zapanowali nad sytuacją.

– Dobrze, że doszło do zgromadzenia w proteście wobec skrajnego nacjonalizmu, bo tego typu ideologiom należy się przeciwstawiać. Alternatywą mogłoby być wprawdzie zignorowanie tego spotkania i wówczas przeszłoby ona bez echa. Jednak historia pokazuje, że w przypadku nacjonalizmu i faszyzmu należy reagować jak najwcześniej – mówi Jaśkowiak.

Manifestacje antyfaszystów i narodowców w Poznaniu:

Prezydent nie odniósł się jednak do słów Winnickiego, który zarzucił mu, że do starcia dwóch grup doszło przez jego działania. – Słowa mało znaczącego posła oraz jego akcja w Poznaniu to po prostu próba zwrócenia na siebie uwagi mediów i to mu się akurat udało. Poseł Winnicki nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Szkoda mi czasu na analizę jego wypowiedzi – mówi.