Sytuacja w śmieciach została opanowana, przynajmniej do końca października. Wtedy spalarnia po okresie rozruchu ruszy pełną parą. W ciągu tych kilku miesięcy Poznań i gminy zrzeszone w GOAP-ie muszą odpowiedzieć na pytanie: Co dalej?
– Wyjścia są dwa – uważa Arkadiusz Stasica, zastępca prezydenta i przewodniczący zarządu związku. – Rozwiązanie GOAP-u albo wszystkie gminy rezygnują ze swoich praw w związku, przekazując je Poznaniowi. Miasto, mając kontrolę nad GOAP-em, będzie mogło zastosować odwrócony in house i płacić firmie SITA za spalane śmieci.
W tym drugim wariancie należy założyć, że przepisy dotyczące in house wejdą w życie. Zgodnie z dyrektywą unijną powinno to nastąpić do 18 kwietnia. Tryb in house pozwala miastu zlecić bez przetargu usługę kontrolowanej przez siebie spółce. W przypadku odwróconego zamówienia in house to spółka (lub GOAP) zleca usługę miastu. Po co uciekać się do tych karkołomnych rozwiązań? Otóż, to Poznań podpisał umowę na spalarnię śmieci z firmą SITA i będzie płacić za spalanie odpadów. Ale to GOAP zajmuje się śmieciami i ściąga opłaty od mieszkańców. Brakuje jednak umowy, regulującej szczegółowo rozliczenia między miastem a związkiem.
– Jej zarys mamy od miesięcy – zapewnia A. Stasica. – Jest jednak problem co do sposobu przekazania pieniędzy z GOAP-u do miasta. Konsultowaliśmy się z kancelariami prawnymi. Nikt nie znalazł rozwiązania.
Te wątpliwości potwierdziła RIO. Podziela je też Tomasz Lewandowski, radny Lewicy i przedstawiciel miasta w GOAP-ie: – W oparciu o zapisy statutu, nie podpisałbym takiej umowy.
Spalarnia śmieci w Poznaniu prawie gotowa:
Tymczasem w kwietniu pierwsze śmieci trafią do spalarni. Kto zapłaci za ich spalenie? GOAP nie może ot tak sobie przekazać pieniędzy miastu, by zapłaciło ono firmie SITA.
– RIO wyraziła zgodę, by w okresie próbnym odbyło się to na zasadzie udzielenia pomocy finansowej miastu – wyjaśnia A. Stasica. I dodaje, że trzeba będzie znaleźć rozwiązanie docelowe.
O tych problemach dyskutowali we wtorek członkowie GOAP-u. – Jest przekonanie, że trzeba współpracować – mówi T. Lewandowski. – Prawnicy będą pracować nad zmianami w statucie. Jeśli nie uda się utrzymać związku, to można podpisać porozumienia międzygminne.
Atmosfera spotkania była jednak mocno napięta. Iskrzyło na linii Arkadiusz Stasica – Bartosz Wieliński, dyrektor GOAP. To właśnie dyrektor bez wiedzy prezydenta zarządził spotkanie, a w ubiegłym tygodniu przedstawicielom gmin poprzez gońców dostarczył stos dokumentów. – Mają one potwierdzać, że prezydent zapomniał o umowie, a tylko dyrektor pilnuje interesu związku – mówi jeden z członków GOAP-u. – Do tego jeszcze te przecieki do mediów, że brak umowy może zablokować rozruch spalarni.
Nieoficjalnie mówi się, że prezydent Stasica stracił zaufanie do dyrektora Wielińskiego. – Postawił sprawę na ostrzu noża: albo on, albo ja – twierdzi informator „Głosu”. – Na razie nie ma zgody na ruchy kadrowe, ale nikt nie będzie ginął za Bartka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?