Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę żyć i pomagać innym

Daria Kubiak
Mimo ciężkiej choroby Marta Myszkowska odnalazła sens życia w pomocy ludziom, ubogim i bezradnym. Jej optymizm i zaangażowanie zostały docenione. Została jednym z Wolontariuszy Roku 2016.

- Spoglądam codziennie śmierci w oczy, śmiejąc się - wyznaje Marta Myszkowska, wolontariuszka zaangażowana w pracę kaliskiej Fundacji Bread of Life, działającej na rzecz osób chorych, uzależnionych, bezdomnych i najuboższych.

Choć to wyznanie brzmi dramatycznie i szokująco to oddaje w pełni osobowość Marty i jej stosunek do życia. Jest osobą zdystansowaną wobec przeciwności losu. Stara się żyć najnormalniej jak potrafi z własną chorobą, a przede wszystkim jest cały czas uśmiechnięta i życzliwa wobec ludzi. Zwłaszcza tych nie radzących sobie z trudem codzienności, dotkniętych biedą, którym każdego dnia wydaje odzież od darczyńców wspierających fundację.

Od 18 lat Marta zmaga się z chorobą nowotworową. Miała zaledwie 17 lat gdy zdiagnozowano u niej zespół VHL - charakteryzujący się predyspozycją do nowotworów m.in. ośrodkowego układu nerwowego, prowadzący do powstawania guzów, zagrażających życiu.

Jako siedemnastolatka przeszła pierwszą operację, po półtora roku kolejną.

- Byłam przerażona, nie do końca rozumiałam co się ze mną dzieje. Wiara w Boga i wsparcie najbliższych, pozwoliły mi przetrwać najgorsze - wspomina Marta.

W następnych latach przeszła jeszcze kilkanaście operacji, w tym trzy trepanacje czaszki, dwie operacje kręgosłupa oraz dwie operacje oka.

Najgorsze wydarzyło się niedawno - wykryto trzeci guz w jej głowie. Marta domagała się całej prawdy od profesora z kliniki Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Chciała prawdy bez względu na to, jak bardzo byłaby ona bolesna. Usłyszała, że guz jest nieoperowalny ze względu na jego umiejscowienie. Operacja wiązała się z ogromnym ryzykiem utarty życia. Dawano jej 1 proc. szans na przeżycie. Marta jednak nalegała, aby poddano ją zabiegowi.

- Operację wyznaczono na dzień, w którym przypadały urodziny mojej córki. Tym bardziej chciałam, aby mnie zoperowano ze względu na nią i na moją mamę. Dla nich chciałam żyć i być zdrowa - mówi, nie kryjąc wzruszenia. Niestety, guza nie udało się usunąć.

- Leczący mnie profesor przyznał, że jeszcze nie spotkał pacjenta z taką wiarą w sens życia i obiecał, że zrobi wszystko, aby dać mi kolejną szansę - wspomina Marta z wdzięcznością. Trafiła do kliniki w Poznaniu, gdzie miano podjąć kolejną próbę operacyjnego usunięcia guza. I tym razem specjaliści dostrzegli jednak ogromne ryzyko utraty życia. Ostatecznie Martę poddano najnowszej metodzie radioterapii. Zastosowano tzw. nóż cybernetyczny (CyberKnife) emitujący mocno skoncentrowane wiązki promieniowania.

Przeszła ten zabieg pomyślnie. Po roku lekarze stwierdzili, że guz usadowiony w jej głowie się zmniejszył.

- Było warto. Odczuwam pewne skutki uboczne, trudności w chodzeniu, zaburzenia koordynacji ruchowej, bóle głowy i kręgosłupa, ale... Boli mniej, niż przed operacją. Najważniejsze, że żyję i uśmiecham się - mówi Marta.

Niejedna osoba z takim bagażem cierpień fizycznych i psychicznych zamknęłaby się w sobie, koncentrując się na własnej chorobie. Jednak nie Marta, która w tych doświadczeniach dostrzega nawet coś pozytywnego.

- Czasem dziękuję Bogu, że życie tak mnie doświadczyło, bo to nauczyło mnie pokory. Potrafię cieszyć się każdym przeżytym dniem - mówi Marta. Bywają jednak chwile gorsze. Chwile, w których jest jej ogromnie przykro, że nie może dać córce tego wszystkiego, co mogłaby dla niej zrobić, gdyby była zdrowa.

- Moje dziecko nie ma takiej „normalnej mamy”, z którą mogłoby pojeździć na rowerze czy pójść na basen. Często musi chodzić na paluszkach, bo ja akurat leżę obolała. Córka musiała szybko wydorośleć - mówi Marta Myszkowska.

Jest ogromnie dumna ze swej 12-letniej Martyny, która towarzyszy jej w przedsięwzięciach organizowanych przez fundację.

- Dziękuję także Bogu za to, że trafiłam do Fundacji Bread of Life, która sprawiła, że moje obecne życie nabrało głębszego sensu - przyznaje Marta.

Podczas Wigilii na kaliskim rynku wolontariuszka fundacji i jej córka będą sprzedawały gadżety świąteczne. Uzyskane pieniądze będą przeznaczone na leczenie i rehabilitację dzieci.

Godna podziwu postawa Marty, jej niewiarygodny optymizm i praca na rzecz potrzebujących zostały dostrzeżone i docenione. Marta Myszkowska znalazła się wśród osób uhonorowanych przez prezydenta Kalisza tytułem Wolontariusz Roku 2016. Statuetki i dyplomy wręczono wszystkim wyróżnionym na pierwszej kaliskiej Gali Wolontariatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski