Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo Ziętary: Dlaczego "Baryła" już nie pogrąża Aleksandra Gawronika?

Łukasz Cieśla
W sprawie podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary sąd przesłuchał kolejnych świadków
W sprawie podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary sąd przesłuchał kolejnych świadków Adrian Wykrota
W sprawie podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary sąd przesłuchał kolejnych świadków. Jeden z policjantów zeznał, dlaczego przestępca "Baryła", który wcześniej pogrążył Aleksandra Gawronika, odwołał swoje zeznania. Powodem miał być fakt, że "Baryła" obraził się na policję i prokuraturę.

Poznański Sąd Okręgowy w środę przesłuchał kolejnych świadków ws. zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Jedynym oskarżonym jest były senator Aleksander Gawronik. Do zabójstwa, zdaniem prokuratury, podżegał latem 1992 roku na terenie Elektromisu, firmy Mariusza Świtalskiego.

W środę zeznawał m.in. Zdzisław S., emerytowany policjant z Poznania. Do niego w 2011 roku zadzwonił przestępca „Baryła” i powiedział, że zna losy Ziętary. Był to przełom w niewyjaśnionej sprawie. M.in. na podstawie zeznań „Baryły” prokuratura oskarżyła Gawronika o podżeganie do zabójstwa.

Baryła chciał na wolność

Zdzisław S. zeznał, że skazany na dożywocie „Baryła” zadzwonił właśnie do niego, bo utrzymywali ze sobą kontakt. Emerytowany funkcjonariusz odwiedzał „Baryłę” w zakładach karnych. Prowadząca proces sędzia Joanna Rucińska dziwiła się tym relacjom.

– Ja nie odwiedzam osób, które skazuję – stwierdziła sędzia.

Zdzisław S. odpowiedział, że jego praca, jako policjanta, miała inny charakter. Jak mówił, przed laty kilka razy zamykał „Baryłę”, przestępca wywodził się ze środowiska kibiców Lecha Poznań, a on z nim rozmawiał, by wzbudzić sympatię i zdobywać informację.

– W 2011 roku "Baryła" odezwał się ws. Ziętary. Dzwonił w tym temacie kilka razy, chciał zeznawać, a ja nie mogłem się zdecydować, komu te informacje przekazać. Uznałem, że odpowiednią osobą będzie Piotr Garczyk z CBŚ, że nie dojdzie do wypłynięcia informacji. Później obaj pojechaliśmy do Rawicza na widzenie z „Baryłą” – zeznał Zdzisław S.

Dodał, że on uczestniczył w pierwszej części spotkania, gdy „Baryła” mówił „na okrągło”. Później z „Baryłą” został jedynie Piotr Garczyk z CBŚ. I to Garczyk, o czym sam zeznał na wcześniejszej rozprawie, usłyszał od „Baryły” o szczegółach zabójstwa Ziętary, rozmowach w Elektromisie oraz namowach Gawronika.

– Nie wiem, jakie tematy poruszali Garczyk i „Baryła”. Pamiętam, że Garczyk był zadowolony z tej rozmowy. „Baryła” potem do mnie zadzwonił i też był zadowolony z rozmów. Kolejny telefon od „Baryły” dostałem po około 2 latach. Miał żal do prokuratury i policji, że mu nie pomogli w skróceniu kary, że go wyżyłowali i wycisnęli jak cytrynę. Powiedział, że z tego względu wszystko odwoła – mówił Zdzisław S.

Artykuł w Miliarderze

Kolejnym byłym policjantem, którego przesłuchał sąd, był Edward P. W latach 90., pod nadzorem nieżyjącego już prokuratora Andrzeja Laskowskiego, wyjaśniał losy Ziętary.

– Nigdy nie miałem informacji, by Gawronik miał jakieś związki z zaginięciem Jarosława Ziętary – stwierdził Edward P.

Sąd odczytał jego zeznania, z których wynikało, że w latach 90. badał związek Przemysława C., członka półświatka, ze zniknięciem Ziętary. Edward P. przypomniał sobie, że przed laty w tygodniku „Miliarder” (związanym z Elektromisem) ukazała się informacja, że prokuratura ma istotne informacje ws. losów Ziętary i związkach z tą sprawą właśnie Przemysława C.

- Materiał w "Miliarderze", w którym wypowiedział się prokurator Laskowski, był przedwczesny – mówił Edward P. - Przemysław C. siedział wtedy w areszcie za wrzucenie grantu do sklepu Big Star. My chcieliśmy założyć mu w celi podsłuch, wypuścić pewne informacje o tej sprawie i sprawdzić jego reakcję. Ale zanim założyliśmy podsłuch, ukazał się artykuł, po którym Przemysław C. już nie chciał rozmawiać.

Przemysław C. według niektórych świadków rzeczywiście miał związek z uprowadzeniem i zabiciem dziennikarzy. Żadnych zeznań już nie złoży, bo kilka lat temu zginął w wypadku.

Jarek był skryty

Najdłużej, bo prawie trzy godziny, trwało przesłuchanie Beaty S., byłej dziewczyny Jarosława Ziętary. Sąd odczytywał jej liczne zeznania składane od początku lat 90. Śledczych interesowały wówczas nawet szczegóły z ich intymnego pożycia.

W trakcie tamtych przesłuchań pojawił się wątek Urzędu Ochrony Państwa. Beata S. zeznała, że Jarek zwierzył się jej, że dostał propozycję z bydgoskiej delegatury UOP. Odmówił. Mówiła też o tym, że ojciec Jarka korzystał z usług jasnowidza z Człuchowa, który stwierdził, że zwłoki dziennikarza znajdują się w zbiorniku wodnym w Mosinie. W swoich zeznaniach wspominała też ranek 1 września 1992 roku, gdy dziennikarz wyszedł do pracy w „Gazecie Poznańskiej”. Do redakcji już nie dotarł.
Jak się okazało, Beata S. niewiele mogła powiedzieć o zainteresowaniach zawodowych swojego chłopaka. Przypomniała sobie, że w 1991 roku był na polskiej granicy realizować materiał o jakichś nielegalnych interesach. Przyznała, że mógł jej o wszystkim nie mówić, bo był skryty, a ponadto wcześniej doszło do incydentu.

– Jarek, jeszcze podczas pracy we „Wprost”, napisał artykuł o biznesmenie z Zielonej Góry. Potem miał z tego powodu nieprzyjemności. Obiecał, że już nie będzie zajmował się niebezpiecznymi tematami. Gdyby potem to robił, logiczne byłoby, że o tym by mi nie powiedział – zeznała.

Gdy dziennikarz przepadł, jego dziewczyna znalazła w mieszkaniu przy Kolejowej różne jego dokumenty, w tym notatniki, z którymi wcześniej się nie rozstawał. Były w szufladach. Beata S. w sądzie mówiła, że być może ktoś podrzucił notatniki, albo Jarek celowo je zostawił.

W sądzie zeznania złożył także Wiesław K. W przeszłości był funkcjonariuszem MO, potem pracował w Elektromisie. Zapewniał, że nie ma wiedzy o sprawie Ziętary i nie zna Aleksandra Gawronika. Podczas środowej rozprawy nawiązano do jego przesłuchania podczas śledztwa i badań na wariografie. Miały one wykazać, że były pracownik Elektromisu nerwowo zareagował na pytanie o „beczkę z kwasem”. Według jednej z wersji zwłoki dziennikarza miały zostać rozpuszczone w żrącej substancji.

Obrońca Gawronika, adw. Patrycja Leśkiewicz, podważa wyniki badań wariograficznych. Uważa, że ekspert powołany przez krakowską prokuraturę przeprowadzał badania niezgodnie ze sztukę. Dlatego jego ekspertyzy, zdaniem adw. Leśkiewicz, nie powinny być brane pod uwagę.

Kolejna rozprawa odbędzie się 30 września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski