Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Węgierski futbol podniósł się z kolan dzięki premierowi i „naszym” piłkarzom

Karol Maćkowiak
Tamas Kadar w meczu z Belgią
Tamas Kadar w meczu z Belgią Ariel Schalit
Aż 30 lat musieli czekać Węgrzy na grę swojej reprezentacji na dużej imprezie. Piłkarze nie zawiedli. We Francji zaprezentowało się czterech piłkarzy z ekstraklasy, w tym dwaj z Lecha Poznań

Węgrzy to dwukrotni wicemistrzowie świata - z 1938 i 1954 roku. „Złota jedenastka” Gusztava Sebesa wspominana nad Balatonem z rozrzewnieniem była niepokonana przez cztery lata - od 1950 do 1954 roku. Po Mundialu w 1954 Węgrzy zagrali na mistrzostwach świata jeszcze sześć razy, (w 1962 i 1966 doszli do ćwierćfinału). Odnosili też inne sukcesy: na Euro 1964 zajęli 3. miejsce (w 1972 - 4. miejsce). Na igrzyskach olimpijskich w 1960 - zdobyli brązowy medal, zaś w 1964 i 1968 - złote medale.

Ostatnim sukcesem Madziarów było zdobycie srebrnego medalu IO w 1972 po porażce z Polską 1:2, zaś ostatnią dużą imprezą, na której zagrali Węgrzy był mundial w Meksyku w 1986 roku.

Słynny dres bramkarza
Od lat węgierska piłka przeciętnemu kibicowi kojarzyła się tylko z bramkarzem, Gaborem Kiralym - i to niekoniecznie z uwagi na umiejętności, a raczej z powodu charakterystycznego szarego dresu. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy w 1998 roku premierem został Viktor Orban, człowiek który ma obsesję na punkcie piłki.

- Dziewięćdziesiąt procent wolnego czasu poświęcałem piłce nożnej. Pozostałe dziesięć zostawało na dziewczyny. Na inne sprawy było już mało czasu - żartował Viktor Orban, wspominając młodzieńcze lata w rozmowie z Igorem Janke w książce „Napastnik. Opowieść o Viktorze Orbanie”. Sam grał najpierw w drużynach szkolnych, później już w dorosłych. Kiedy został szefem partii, nie trenował już tak regularnie. Piątoligowa drużyna z Felcsut, gdzie się wychował, coraz rzadziej cieszyła się z jego obecności w pierwszym składzie. Jeszcze w 2001 oku potrafił odwołać posiedzenie rządu z powodu wyjazdu swojej drużyny na obóz do Chorwacji, później wziął się za konkretne działania.
Orban chciał budować
Orban, który jest dziś jednym z bardziej cenionych polityków w Europie mówi otwarcie: - Gdyby mógł się urodzić jeszcze raz, zostałbym piłkarzem. Dlatego za punkt honoru postawił sobie odbudowanie piłkarskiej reprezentacji. Zrobił to w momencie, gdy stracił władzę i był w opozycji. - Opozycja zwykle wprowadza tylko destrukcję, my musimy robić pozytywne rzeczy. Rząd robi destrukcję, my budujmy - stwierdził wówczas i zakasał rękawy do pracy.

W 2004 roku założył fundację, zbierał doświadczenie, obserwował, jak działają młodzieżowe akademie w Anglii czy Niemczech, namówił do współpracy największe przedsiębiorstwo ropy i gazownictwa (MOL) i bank (OTP). W 2007 roku Akademia Piłki Nożnej im. Ferenca Puskasa została otwarta w Felcsut, rodzinnym mieście Orbana. W małej miejscowości wyrosło nagle pięć doskonale przygotowanych boisk, nowoczesny internat, w którym mieszka około setki dzieci, uczących się w pobliskiej szkole. Nawet rodzinny dom Orbana został zaadaptowany tak, by mogli z niego korzystać młodzi piłkarze. - Uczymy ich nie tylko grać w piłkę. Staramy się ich wychowywać - to dla nas bardzo ważne - mówił w rozmowie z Igorem Janke, Orban.

W 2009 roku Orban odnosi kolejny sukces - do Felcsut przyjechał szef FIFA Sepp Blatter, by wspólnie z Orbanem ogłosić ustanowienie FIFA Puskas Award - nagrody za najpiękniejszą bramkę sezonu.

Stadiony już wyrosły
Kiedy Orban został premierem po raz drugi, w 2010 roku, jedną z jego pierwszych decyzji było wprowadzenie odpisów podatkowych, mających zachęcić biznes do finansowania sportu, budowy boisk, wspierania sportu młodzieżowego.

Węgrzy zainwestowali gigantyczne wręcz pieniądze w infrastrukturę. Dziś nowym stadionem może pochwalić się m. in. Ferencvaros Budapeszt, VSC Debreczyn, Ujpest Budapeszt i oczywiście Akademia Puskasa, która w sezonie 2015/16 grała w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sumie po 2000 roku odnowiono lub wybudowano od podstaw aż 10 obiektów. Na Euro 2020 gruntownie przebudowany ma być Stadion Narodowy w Budapeszcie, który ma pomieścić 70 tys. widzów.

- Praktycznie cały czas coś się tam działo, skończyli budować jeden stadion, to remontowali drugi. Widać, że mocno zainwestowano w piłkę na Węgrzech - mówi Vojo Ubiparip, który po odejściu z Lecha grał w klubie Vasas Budapeszt. - Widać to na każdym kroku, że robią wszystko, żeby ta liga była lepsza i lepsza. Dla mnie wzorem jest Ferencvaros, który ma nowy stadion, zdobył mistrzostwo z przewagą prawie 20 punktów. Moim zdaniem mają duże szanse na awans do Ligi Mistrzów - dodaje Vojo. Piłkarzem Ferencvarosu jest Michał Nalepa, który wcześniej grał m.in. w Wiśle Kraków.
Prawdziwa praca u podstaw przyniosła efekty. Węgrzy wygrali grupę z Portugalią, Islandią i Austrią.
- Możemy być dumni z węgierskiej reprezentacji, która przywróciła poczucie własnej godności narodowi dręczonemu dziesiątki lat przez komunizm, narodowi, którego futbol rozpadł się w okresie transformacji ustrojowej - powiedział mediom Orban po tym, jak Węgrzy odpadli z turnieju. Nie dali rady Belgom (0:4) i marzenia, by w półfinale spotkać się z Polakami, należy odłożyć na jakiś czas.

Za ojca sukcesu może uważać się też Orban - wychowankiem Akademii jest m. in. Laszlo Kleinheisler, dziś gracz Werderu Brema, jeden z najlepszych graczy węgierskich. W kadrze znaleźli się też dwaj gracze Lecha: obrońca Tamas Kadar i Gergo Lovrencsics, który formalnie piłkarzem Lecha jest tylko do 30 czerwca, a także Richard Guzmics z Wisły Kraków i Nemanja Nikolić z Legii Warszawa.

Kadar zagrał na mistrzostwach trzy razy w pełnym wymiarze czasowym. Na oficjalnej stronie Lech chwali się, że aż 84,7 proc. zagrań Kadara było udanych. Lechita podczas Euro występował na lewej obronie, która nie jest jego ulubioną pozycją.

- Przez ostatnie sześć miesięcy w Poznaniu grałem na lewej obronie, więc nie jest to dla mnie nowość. Wszystko robię dla drużyny narodowej - mówił Kadar, który w lechu gra od 2015 roku w rozmowie z „Łączy nas piłka”. Uwaga mediów i kibiców znów była skierowana na bramkarza, Gabora Kiraliego, który w dniu debiutu na wielkiej imprezie miał 40 lat i 74 dni.

- Gabor jest naszym przywódcą, to najstarszy piłkarz w drużynie. Jest też Gera, który ma 37 lat. Ci goście mają wielkie doświadczenie, bo grali w Anglii i Niemczech. Mają duży wpływ nie tylko na młodych graczy, lecz na cały zespół. Mamy dobrą atmosferę, dobrze rozumiemy się na boisku i poza nim - opowiadał Kadar.

- Czapki z głów przed naszymi fanami i wszystkimi, którzy nas wspierali w trakcie Euro. Mamy zespół, na którym można budować. Teraz musimy odpocząć, wrócić do klubów i przygotować się na mecze kwalifikacyjne do Mistrzostw Świata, na których też chcemy zagrać - stwierdził z kolei Gergo Lovrencsics w rozmowie z węgierskimi mediami. Gergo zagrał 173 minuty w dwóch meczach podczas francuskich mistrzostw.

W barwach Węgrów zagrali też Richard Guzmics z Wisły Kraków (wszystkie 4 mecze zagrane w pełnym wymiarze czasowym, zasłynął sprintem w meczu z Austrią, który długo był drugim wynikiem na mistrzostwach - 31,6 km/h) oraz Nemanja Nikolić z Legii Warszawa, choć akurat wkład tego drugiego w dobre występy Węgrów nie jest zbyt duży. Napastnik Legii zagrał dwóch meczach francuskiego turnieju. Na boisku spędził niespełna 45 minut, m.in. wypracowując bramkę przeciwko Islandii.
Euro jak okno wystawowe
- Ich przez lata nie było na turniejach, a to świadczy o poziomie piłki. Teraz byłem pozytywnie zaskoczony ich postawą. Węgrzy nie mogli sobie pozwolić jak Niemcy, by traktować fazę grupową jako rozgrzewkę, od początku grali na maksa i byłem w szoku, jakie to przyniosło rezultaty. A przecież zapowiadali, że do Francji jadą po naukę - mówi Ryszard Rybak, były znakomity piłkarz Lecha i ekspert piłkarski.

- Kadar wyglądał na tle najlepszych piłkarzy w Europie, bardzo dobrze, Guzmics zagrał poprawnie, rola Nikolicia nie była zbyt wielka, widać trener Storck miał inny pomysł na zestawienie linii ataku. Z kolei Gergo był najgroźniejszym piłkarzem Węgier w meczu z Belgią - podsumował Rybak.

Węgrzy , w tym czwórka graczy z ekstraklasy, może liczyć na zainteresowanie ze strony dobrych zagranicznych klubów, zwłaszcza zaś Lovrencsics, który ma kartę na ręku i szuka klubu po tym jak wygasła jego umowa z Lechem (spędził tu cztery lata). - Po Euro na pewno zmieni się postrzeganie węgierskich piłkarzy, być może zapracowali sobie na transfery. Liga węgierska może nie jest na jakimś wysokim poziomie, ale jak się okazuje, można tam znaleźć dobrych piłkarzy. Mi osobiście zaimponował Guzmics, który zagrał we wszystkich meczach i spisywał się naprawdę solidnie. Dla mnie to bardzo miłe uczucie, że grałem z piłkarzami, którzy tak świetnie zaprezentowali się na Euro - zakończył Vojo Ubiparip.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski