MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dla ludzi o mocnych nerwach

zab
Piłkarze Hejnału Kęty do jedenastej kolejki musieli czekać na pierwsze jesienne zdobycze punktowe na własnym boisku. Podopieczni Jerzego Sordyla w derbach kęckiej gminy pokonali Zgodę Malec 3-2 (1-2).

W piłkarskich derbach gminy Kęty, Hejnał przełamał się na własnym boisku kosztem Zgody Malec

   Jednak pierwsze fragmenty nie zapowiadały tego, że fatum z kęckiego stadionu zostanie zdjęte. To goście z Malca po kwadransie gry prowadzili 2-0. - Zupełnie nie mogłem pojąć, dlaczego moi chłopcy rozpoczęli tak katastrofalnie w tyłach - zastanawia się trener Hejnału Jerzy Sordyl. - Kuriozalna była zwłaszcza druga bramka, kiedy Łysoń, mający do piłki 30 metrów, dał się wyprzedzić przeciwnikowi, który miał dwa razy dalej. Przecież tę futbolówkę należało wybić jeszcze wiosną - kęcki szkoleniowiec obrazowo stara się przedstawić problem lekceważącego podejścia do sprawy przez swoich podopiecznych.
   Po 20 minutach gospodarzom udało się opanować sytuację, spychając przeciwników na ich własną połowę. - Dobrze, że przed przerwą złapaliśmy kontakt - zauważa Jerzy Sordyl. - W szatni rozpętała się burza. Niby od przeciwnika dzieliła nas tylko jedna bramka, ale wcześniejsze spotkania przegrywaliśmy właśnie taką różnicą. Z Gromcem chłopcy mieli 88 minut, a z Przebojem 85 na odrobienie straty i ta sztuka im się nie udała. Miałem tylko nadzieję, że w końcu ten pech musi nas opuścić - dodaje szkoleniowiec.
   Jerzy Sordyl nie pomylił się w swojej ocenie. Jego zespół przechylił szalę na swoją korzyść. Zastanawiające są też rozmiary zwycięstwa. - W jednym meczu strzeliliśmy połowę bramek z naszego całego wcześniejszego dorobku - zauważa trener Hejnału. - Przecież byliśmy zespołem, mającym najmniej bramek zdobytych w lidze. Skąd teraz taka skuteczność? To musi być jakichś znak, że najgorsze już za nami - ma nadzieję Jerzy Sordyl.
   Niepocieszona ze zwycięstwa była tylko miejscowa "loża szyderców", która jest wiecznie niezadowolona i chyba tylko czeka na wpadki swojej drużyny. - Na pewno chłopcom nie można odmówić braku zaangażowania. Mimo psychicznego dołka starali się jak najszybciej przełamać. Nie rozumiem, jak ktoś zamiast pomagać, stara się jeszcze pognębić swoich zawodników - zastanawia się szkoleniowiec. - Oczywiście, że cieszę się z odczarowania własnego boiska, ale nie chciałbym raz jeszcze przeżywać podobnych emocji. Ludzie w moim wieku są podatni na zawały - trener Sordyl starał się rozładować dreszczyk emocji towarzyszących temu spotkaniu.
    - Nie rozumiem, dlaczego nagle oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi - zastanawia się Tomasz Gabryś, trener Malca. - Najgorsze, że później nie mieliśmy sytuacji, po których udałoby nam się wyprowadzić szybką kontrę. Dziwne, że strzelając dwie bramki na obcym boisku nie potrafiliśmy wywalczyć nawet punktu. Meczem ostatniej szansy będzie dla nas pojedynek z Nadwiślanine Gromiec - kończy Tomasz Gabryś.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski