Szczeeepan, Zooośka, Szczeeeeeepan, Zośka - Dagmara woła strusie. Chce posprzątać wybieg, ale by mogła to zrobić, musi zamknąć strusie. - Szczeeeeeepan... To celebryta, gwiazdor - lubi publiczność i chętnie się pokazuje. Agnieszka nauczyła go, żeby przychodził na wołanie, ale teraz trochę je ignoruje.
Dagmara dziwi się, bo Szczepan lubi gości. Na horyzoncie widać już jednego strusia. - Zośka... - woła Dagmara, a ona grzecznie wchodzi do boksu. Czas na... herbatkę ziołową. Do wody strusie dostają nie tylko witaminy, ale także mieszankę ziół: skrzyp polny, korę dębu, pokrzywę i liść brzozy.
Zośka delektuje się śniadaniem, a dziewczyny nadal wołają Szczepana. - Ma swoje humorki ta nasza gwiazda - mówi Agnieszka. Na ścianie boksu zauważyłam instrukcję, jak zachować się w razie ataku strusia. Trzeba położyć się na ziemię, na brzuchu, a głowę schować w - splecionych na karku - rękach.
- Strusie nie są agresywne - wyprzedza moje pytanie i dodaje: - Ale mają możliwości, dlatego trzeba uważać, w sytuacji zagrożenia struś kopie do przodu. Najlepiej stawać trochę za nim lub z boku.
- Oto jestem! - zdaje się mówić posągowy struś, który pojawił się w bramie. To Szczepan, po kilkunastu minutach wołania, zjawił się na śniadanie. Kompletnie nie zwracając uwagi na gości, poszedł do siebie.
My też poszliśmy. W końcu czekały na nas zebry Grevyego. Z bliska są śliczne, takie małe biało-czarne albo czarno-białe koniki. - Na pierwszy rzut oka - zwłaszcza, że zebry mają biały brzuch - wydaje się, że mają białą sierść z czarnymi pasami, ale badania embriologiczne dowiodły jednak, że jest odwrotnie. Zebra jest czarna w białe paski - opowiada Dagmara.
Pierwszy wita nas Karo. Za nim przychodzą Klaudia, Juma, Neli, Oli i Tufani. - Karuś lubi, jak się go przytula - mówi Dagmara, głaszcząc go po pysku. Jest bardzo towarzyski, nie zrobi nikomu krzywdy. Gdy tylko Dagmara chce oderwać rękę, Karo łasi się. Chce jeszcze. W tym czasie reszta zebr zaczęła skubać, stojące w taczce, siano. Spokojnie, po kolei. Nie przepychają się. Nad wszystkim czuwa Klaudia - jest najstarsza. Ma już 20 lat.
Dagmara sprząta wokół paśnika, zamiata siano zmieszane z odchodami. Zebry spokojnie stoją i czekają. Lepiej się je, gdy jest posprzątane.
Dagmara wrzuca świeże siano. Zebry rozbiegają się i ustawiają wokół paśnika. Bez przepychanek. Najwięcej jedzą siana, lubią świeżą zielonkę i skoszoną trawę. Chrupią marchewkę, jabłka czasami podjadają też chleb i suche bułki.
W oddali widać trzy gnu brunatne. One blisko nie podchodzą. Są nowe, muszą się jeszcze oswoić z otoczeniem. Wylegują się na trawie i spacerują. A mają po czym. Wybieg jest ogromny. Pełno na nim drzew, krzewów, jest też jeziorko.
- To taka nasza mała sawanna. Namiastka Afryki w Poznaniu - śmieje się Dagmara. W nocy strasznie lało i piaski sawanny jeszcze nie wyschły. Zrobiło się trochę błota. Na szczęście ani strusiom, ani zebrom i gnu to nie przeszkadza. Bardziej żyrafom: Lipton, Epsi, Vilma, Dobravka i Soroti przychodzą tutaj na śniadanie. Bo na swoim wybiegu obskubały już wszystkie drzewa. Świeże listki zostawiają dla nich Karo i spółka, ale nie dlatego, że są takie towarzyskie, po prostu ich nie jedzą.
Bankiet u zebr odbędzie się dzisiaj trochę później. - Ziemia musi trochę wyschnąć, teraz to podłoże jest niebezpieczne dla żyraf. Będą się ślizgać i mogą sobie zrobić krzywdę - tłumaczy Marcin, szef działu zwierząt kopytnych. Dlatego odwiedzamy je w stajni.
Pierwszy wita nas Lipton. Wielka głowa, na długiej szyi wystaje z boksu. Zagląda do przedsionka. - Zapraszam, zapraszam - macha głową. - Dziubek, mamy gości - mówi Marcin, wprowadzając nas do środka. Pozostałe żyrafy stoją pod ścianą, są trochę nieufne. Obserwują Liptona - to ich przywódca - jeśli on uzna, że wszystko jest w porządku, przyjdą się przywitać.
Są wysokie, by im się dobrze przyjrzeć, trzeba zadrzeć głowę. Mają około 4 metrów wysokości i kosze z sianem powieszone wysoko na ścianie. Dziewczyny powoli oswajają się z naszą obecnością, pozwalają się fotografować. Śledzą każdy ruch Marcina - to ich ulubiony opiekun, o żyrafach wie wszystko i długo może o nich opowiadać. Obiecał nam, że gdy tylko deszcze ustaną, zabierze nas na wybieg i zaprezentuje najzgrabniejsze dziewczyny w zoo i Liptona oczywiście. My obiecujemy, że nakręcimy film z tego spotkania i wrzucimy go na naszą stronę internetową.
Tymczasem idziemy sprawdzić, jak na wybiegu mają się wielbłądy. Siedzą. Choć wzrostem góruje nam nimi Gaja, to Mustafa rządzi stadem. Wanilia, Selim i przybyła ostatnio Amira już czekają na Marcina. Ta ostania jest jego oczkiem w głowie. Gdy wchodzi na wybieg, wstają na równe nogi i zaczynają za nim iść. W wiaderku są ich ulubione marchewki. Jedzą mu z ręki i nastawiają się do głaskania.
Najbardziej lubi to Gaja. - Chyba się zakochała - żartuje Marcin i wspomina, że gdy kiedyś do kopnęła, to zaraz przyszła sprawdzić, czy nie zrobiła mu krzywdy. To miłość i przywiązanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?