Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W SGB-Banku decydują ludzie, a nie maszyny i wskaźniki

Leszek Waligóra
W SGB-Banku decydują ludzie, a nie maszyny i wskaźniki
W SGB-Banku decydują ludzie, a nie maszyny i wskaźniki Pawel F. Matysiak
Z Ryszardem Lorkiem, prezesem SGB-Banku SA rozmawia Leszek Waligóra.

SKOK-i mylą się z bankami spółdzielczymi. Czy to Pana nie boli?
Trochę tak, bo nie rozróżniają kasy od banku. Bank spółdzielczy to bank o innej formie własności - zamiast akcjonariuszy, u nas są członkowie. Kasy to inna instytucja, mają diametralnie inny profil działania.

Czy te skojarzenia nie są dla was szkodliwe?
Nie odebrałem takich sygnałów. Są kojarzone, ale w ostateczności jest jednak rozpoznawalność banków spółdzielczych. To bank, a to kasa…

Czyli? Na czym polega różnica?
Bank to prawo bankowe - to po pierwsze. A u nas jest jeszcze ustawa o bankach spółdzielczych i bankach zrzeszających. My opieramy się o te dwie regulacje. A SKOK-i nie. One nie są doregulowane. Mają charakter spółdzielczy, ale te dwie ustawy ich nie dotyczą.

Unika Pan sformułowania, że jesteście bezpieczniejsi.
Nie chcę wchodzić na taki grunt. My jesteśmy w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym od ponad 20 lat, a SKOK-i są w nim dopiero od niedawna. Od lat podlegamy kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, dodatkowo mamy System Ochrony Instytucjonalnej, jako kolejne zabezpieczenie, gwarantujące bezpieczeństwo naszych klientów. Z jednej strony nasi klienci są chronieni przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a z drugiej przez naszą płynność i wysokie kapitały.

Przypomina Pan sobie, kiedy ostatnio upadł bank spółdzielczy?
Tak, upadł Wołomin (pod koniec 2015 roku - przyp. red).
A wcześniej?
Nie przypominam sobie. Upadek banku w Wołominie był dla nas, jako sektora, nieprzyjemny. Natomiast nie przełożył się na sytuację banków spółdzielczych.

Pytam o to, bo o Wołominie było głośniej niż o całej działalności banków spółdzielczych wcześniej. O bankach spółdzielczych jest cicho. Czy to taka filozofia, że nie potrzebujecie reklamy?
Trzeba zwrócić uwagę, jak działają banki spółdzielcze. A działają przede wszystkim lokalnie. Często z miejscem swojej działalności, z lokalną społecznością, są związane od wielu dziesiątek lat. Lokalnie, co potwierdzają badania, są bardziej znane niż największe instytucje bankowe. Także dlatego, że banki spółdzielcze swoją działalność dzielą na część biznesową i część społeczną. Robimy bardzo dużo dla lokalnych społeczności. Nie mówię już tylko o wsparciu inicjatyw szkolnych, sportowych czy kulturalnych, ale bezpośrednio mieszkańców, którzy na tym terenie żyją, mieszkają i pracują. To kluczowe elementy, którymi banki spółdzielcze żyły, żyją i żyć będą. My jako SGB-Bank, czyli bank zrzeszający, robimy reklamę ogólnopolską, głównie wizerunkową, ale szczegóły oferty banków spółdzielczych klient poznaje bezpośrednio w przekazie lokalnym.

Ile ma najmłodszy bank spółdzielczy?
Może 25, 35 lat. Jeszcze przed rewolucją gospodarczą 1989 roku, trochę nowych banków spółdzielczych powstało. Ale mało jest tak młodych banków. W większości są znacznie starsze, liczą po kilkadziesiąt lat. Ale są też takie, które legitymują się 160-letnią historią, a to jest wyjątkowe w dzisiejszych czasach.

I wszystkie wyrosły z lokalnej społeczności?
Tak.

A prezesi i pracownicy pochodzą z tej społeczności?
Dokładnie tak. Bardzo mało jest przypadków, gdy ktoś zostaje prezesem banku spółdzielczego i dopiero przeprowadza się do miejscowości, w której bank działa. Najczęściej nasi pracownicy pochodzą z miejsca, w którym bank działa, rodziny są członkami tego banku, znajomi klientami.

Trudno sobie wyobrazić, aby działając w gminie, miejscowości, która ma 10 czy 12 tysięcy mieszkańców, nie znać wszystkich firm, które na tym terenie działają, ludzi, którzy są aktywni. Oni tworzą ten bank. A bank buduje społeczność, na terenie której działa. Tak było od samego początku. Między innymi dlatego w PRL nie udało się zlikwidować banków spółdzielczych, mimo że bardzo się o to starano, utrudniając im działalność, jak się dało. W NRD banki zlikwidowano i dopiero teraz Niemcom udało się je przywrócić. U nas tak źle nie było, ale były targane przez system. W rok 1989 weszły w kiepskiej kondycji, potem na to nałożyła się restrukturyzacja systemu bankowego, która bardziej „napompowała” banki komercyjne niż spółdzielcze. Już wtedy wiadomo było, że musimy się zrzeszać, bo ciężko będzie w tak małych bankach robić to, co w tych wielkich, zagranicznych.
Kiedyś do banku spółdzielczego szło się jak do siebie. Każdy każdego znał i na tej podstawie zapadała decyzja, czy udzielić kredytu czy nie. Czy tak jest nadal?
Generalnie tak się dzieje. W małych miejscowościach banki potrafią się obyć bez ratingów i scoringów. Te banki nie potrzebują żadnych narzędzi inwestycyjnych, opcji, dyrewatyw... To jest bankowanie bardzo przejrzyste, proste, transparentne. I na tym polega siła banków spółdzielczych. Gdy ktoś przychodzi do banku, to pracownicy często wiedzą, że to jest syn, dajmy na to Zdzisława, a Zdzisław jest solidny, cała rodzina jest solidna, więc syn Zdzisława na pewno też i na pewno ten kredyt spłaci. Stosowanie skomplikowanych analiz niewiele by dało. W oparciu o taki system można działać. Choć oczywiście dysponujemy nowoczesnymi metodami badania wiarygodności klientów, to jednak decyzje w bankach spółdzielczych nie podejmują maszyny i wskaźniki, tylko ludzie. Dlatego między innymi bankowość spółdzielcza ma bardzo duży udział w rynku małych i średnich firm. W mniejszych miejscowościach sięga on nawet 80-90 procent. Małe, dopiero startujące firmy, nie mają wielkich szans na kredyt. A w naszych bankach początkujący przedsiębiorca jest osobą znaną i dlatego jest oceniany z zupełnie innej perspektywy. My pomagamy przedsiębiorcom, bo ich znamy, ufamy i wiemy, czego potrzebują.

I też ponosicie ryzyko.
Jak każdy bank.

Ale wy bierzecie je na siebie.
Jak każdy bank.
Można dyskutować. Niektóre starają się przerzucać odpowiedzialność na klienta, podnieść koszty.
Ryzyko to marża. Oczywiście bank nie może przesadzić. Te koszty nie mogą być zbyt duże, ale też ryzyko nie może być przesadne. To dotyczy wszystkich banków. Natomiast jeżeli chodzi o start-upy, czyli firmy dopiero rozpoczynające działalność, to banki spółdzielcze są w dużo lepszej sytuacji niż banki komercyjne. Co ważniejsze, w lepszej sytuacji są nasi klienci. Jeżeli pomysł na biznes jest ciekawy i niesie za sobą potencjał, nie boimy się ryzyka związanego z finansowaniem takiego przedsięwzięcia. Także dlatego, że nasi klienci, nawet ci nowi, nie są dla nas anonimowi. Poza tym, to banki spółdzielcze mają w tym większe doświadczenie niż banki komercyjne. Bo to nie kto inny, ale właśnie my, budowaliśmy w latach 90. fundamenty polskiej przedsiębiorczości. Budowaliśmy, nie boję się tego powiedzieć, fundamenty polskiej gospodarki. Wicepremier Morawiecki mówi, że Polska to są małe i średnie firmy. I to prawda. Znaczna część, może nawet większość tych firm, zrodziła się dzięki finansowaniu przez banki spółdzielcze.

Kiedyś mówiło się, że bankowość spółdzielcza jest taka tradycyjna, a teraz - można o Was mówić tak jak o nowoczesnych mediach. To bankowość społecznościowa.
Używa się takiej nazwy, zwłaszcza na Zachodzie. Mówi się: bankowość etyczna i społecznościowa. Mamy proste i przejrzyste zachowania.

Twierdzę, że teraz mamy jeden z lepszych okresów dla bankowości spółdzielczej w Polsce. Po bankowości komercyjnej, która bardzo się rozprzestrzeniła, a większość jej nie jest w polskich rękach, co stanowi pewien problem, jest teraz czas na to, abyśmy my budowali silne fundamenty. Potrzebujemy jeszcze własnych kapitałów, co dziś stanowi problem. I zbudowanie tego kapitału jest dla nas największym wyzwaniem.

Skąd ten problem się bierze?
Banki kapitałowe są notowane na giełdzie i stąd pochodzą ich fundusze. Nasze fundusze zależą od członków. To nie są krezusi. Co gorsza, nie możemy ich przyciągać lepszą ofertą, bo to nie jest zgodne z prawem. Członek banku spółdzielczego nie ma z tytułu członkostwa żadnej bezpośredniej korzyści. Szansą dla nas jest budowanie kapitałów z zysku. A wiadomo, że dziś, przy bardzo niskich marżach, budowanie kapitałów z zysków jest utrudnione.

A może trzeba wyedukować sobie klientów?

Dużo udało się już przez ostatnie lata zrobić. Pokazaliśmy mieszkańcom lokalnej Polski, że po pierwsze jesteśmy na miejscu, tuż za rogiem. Po drugie, nie jesteśmy zacofani, mamy duże udziały w pewnych rynkach, jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy. W 2008 roku, gdy wybuchł kryzys hipoteczno-deweloperski, bankowość spółdzielcza brała odpowiedzialność na siebie, pomagała klientom, którzy działali lokalnie, a z różnych powodów znaleźli się w banku komercyjnym. Dużo klientów przechodziło wtedy do nas. Ale gdybyśmy ich nie przyjmowali, wraz ze wszystkimi ich problemami, Polska znalazłaby się w poważnych tarapatach.
A potem tacy klienci zostają z wami?
Teraz tak. Gdy zobaczyli i skorzystali z naszej oferty. Bo mamy wszystko to, czego potrzebują. Bankowość mobilną, bankowość internetową, mamy system transakcyjny, jeden z nowocześniejszych na rynku. Mamy system obsługi kart. Dziś mało kto wie, że jako pierwszy bank zaproponowaliśmy kartę multi-chipową dla klubu Lech, która mogła stać się kartą całego miasta - obsługiwać nie tylko kibiców Lecha, ale system bankomatowy, system parkingowy i tak dalej. Wtedy miasto niestety nie było gotowe na współpracę z nami. Szkoda…

Często zastanawiam się, dlaczego ludzie, kiedy potrzebują kredytu, pakują się w kredyty chwilów-kowe, a nie idą do takiego banku jak wasz, porozmawiać z kimś, kto by im wytłumaczył, doradził.
Przesadza pan. My taką funkcję pełnimy i zapewniam, że bardzo wiele osób do nas przychodzi. Ale rzeczywiście, wielu idzie do parabanków, bo lata dominacji bankowości komercyjnej wyrzuciły tych ludzi poza nawias systemu finansowego. Polacy muszą sobie przypomnieć, że bankowość spółdzielcza to bankowość relacyjna, bezpośredni kontakt z klientem, a nie skrywanie się za komputerami i wskaźnikami. I my im o tym przypominamy, a może uczymy na nowo.

Ale naganiacze z kredytów chwilówkowych też tacy są. Przyjacielscy, poklepują po plecach, a nikt nie czyta umowy.
Tak dokładnie jest. A później ludzie płaczą i przychodzą do nas. Proszą o ratunek. Bo wcześniej nie przeczytali umowy, nie doczytali tych gwiazdek. Pomagamy tym ludziom.

A wy nie macie gwiazdek?
Nie mamy. Nie mamy też dziwnych kowenantów. Oczywiście mamy takie, które nas zabezpieczają, ale nie mamy np. takich, które w dowolnej chwili pozwalają nam wypowiedzieć umowę kredytową. Dzięki temu może nie mamy dużych udziałów w rynku, ale gdy pominiemy największe ośrodki typu Warszawa, to nasz udział w rynku, w Polsce powiatowej, jest ogromny. Cały czas działa 560 banków spółdzielczych, około 5 tysięcy placówek, w bankach spółdzielczych pracuje około 20 procent wszystkich osób zatrudnionych w sektorze bankowym. Mamy największy udział w sektorze rolnym, największy udział w obsłudze małych i średnich firm. To chyba jednak nam, bankom spółdzielczym, udało się zbudować polską, lokalną, bezpieczną i solidną bankowość. Ludzie zaczynają to rozumieć. Coś się zmienia w tej naszej mentalności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski