Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Poznaniu jest za mało karetek? "Nie jesteśmy firmą usługową czy taksówką"

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
- W tej chwili mamy 27 zespołów i każdy z nich pracuje na terenie miasta i powiatu poznańskiego. Pamiętajmy, że działamy dla milionowej populacji, więc to nie jest tak, że te samochody i zespoły są cały czas w pełni dostępne - mówi Robert Judek.
- W tej chwili mamy 27 zespołów i każdy z nich pracuje na terenie miasta i powiatu poznańskiego. Pamiętajmy, że działamy dla milionowej populacji, więc to nie jest tak, że te samochody i zespoły są cały czas w pełni dostępne - mówi Robert Judek. Pawel F. Matysiak
Czytelnicy skarżą się na funkcjonowanie poznańskiego pogotowia. Mówią o braku karetek lub długim czasie oczekiwania na ich przyjazd. Robert Judek, rzecznik pogotowia wyjaśnia, z czego to wynika. - Nie jesteśmy firmą usługową czy taksówką i wzywanie nas ze względu na to, że ktoś nie ma, jak dojechać do SOR-u czy Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej, to nie jest problem ratownictwa - mówi.

Ostatnio otrzymaliśmy wiadomość od czytelnika, że chciał on wezwać pogotowie ratunkowe, ale usłyszał, że w tamtej chwili nie było dostępnych karetek. Czy to możliwe?
Jeśli pyta pani o to, czy mamy problemy kadrowe, to nie, nie mamy, wszystkie zespoły jeżdżą w pełnej obsadzie. Czy w tej konkretnej sytuacji miała miejsce czasowa niedostępność związana z chociażby z tym, że zespoły udzielały świadczeń u innych pacjentów? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć.

Ale zdarzają się sytuacje, że nagle może nie być żadnej wolnej karetki?
W tej chwili mamy 27 zespołów i każdy z nich pracuje na terenie miasta i powiatu poznańskiego. Pamiętajmy, że działamy dla milionowej populacji, więc to nie jest tak, że te samochody i zespoły są cały czas w pełni dostępne. Oczywiście, zawsze dyspozytor stara się zadysponować najbliżej znajdujący się zespół ratownictwa. Ale to "najbliżej" może czasami oznaczać, że karetka będzie jechała z Rataj na Piątkowo lub nawet do Kiekrza, bo akurat będzie to najbliższy wolny zespół. Ustawowo maksymalny czas dotarcia karetki nie może być dłuższy niż 15 min w mieście powyżej 10 tys. mieszkańców i 20 min poza miastem powyżej 10 tys. mieszkańców. Mediana to 8 min w mieście i 15 min poza nim. Natomiast co do rzeczywistego czasu dojazdu, to wszystko zależy od tego, jaka to jest godzina, czy są korki, czy wszystkie zespoły są zadysponowane gdzieś w terenie. Czasami trzeba poczekać - nieraz pół godziny czy godzinę. Ale to nigdy nie jest kwestia złej woli pracowników PRM. Poznańskie pogotowie, jak wskazują dane statystyczne, wyjeżdża na interwencje 220-230 razy każdej doby. Dlatego czasami, kiedy nawarstwią się zdarzenia, zespoły mogą nie być dostępne i faktycznie mogą się zdarzyć takie sytuacje.

Czy dyspozytor może odmówić przyjazdu karetki? W jakich sytuacjach?
Oczywiście, że tak. Jeśli stwierdzi, że nie jest to stan zagrażający życiu. Co do zasady, według ustawy, wyjeżdżamy do stanów zagrożenia życia i zdrowia pacjenta. W toku wywiadu dyspozytor ocenia czy ten stan zagrożenia występuje, czy nie. Jeżeli dyspozytor stwierdzi, że stan pacjenta jest stabilny i nic nie zagraża jego życiu, to jak najbardziej może odmówić takiego przyjazdu i nikogo nie powinno to dziwić. Podobnie jest, gdy mamy wystąpić tylko w roli taksówki i zawieźć pacjenta z punktu A do punktu B. To jest to absurdalna sytuacja i zespoły ratownictwa nie powinny być dysponowane do takich zdarzeń.

A często zdarzają się takie wezwania?
Niestety tak. Często ludzie wymuszają na nas takie przyjazdy, tłumacząc, że nie mają, jak dojechać do szpitala. No niestety, to nie powinien być problem zespołu ratownictwa, bo w ten sposób odbieramy komuś szansę na ocalenie życia. Staramy się też mocno sygnalizować społeczeństwu, że nie jesteśmy firmą usługową czy taksówką i wzywanie nas ze względu na to, że ktoś nie ma, jak dojechać do SOR-u czy Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej, to nie jest problem ratownictwa. Zdarza się nawet, że ludzie dzwonią do nas i czekają z torbą przed domem i skierowaniem planowym do szpitala, co oznacza, że wiedzieli, że tego dnia muszą zjawić się w szpitalu. W takich chwilach z ludzi wychodzi egoizm, myślą tylko o sobie. Oczywiście, że ktoś, kto czeka długo na karetkę obraża się i uważa, że zespół powinien szybciej przyjechać. Ale on nie wie, że być może te karetki były dysponowane do ludzi nieprzytomnych, z zawałami, udarami czy w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.

Stosowane kiedyś metody leczenia często wzbudzają dziś kontrowersje, a opisy przeprowadzanych zabiegów mrożą krew w żyłach. Lobotomia, wypalanie żelazem czy rażenie pacjenta prądem to dopiero początek. Zobacz, jakie przerażające metody leczenia były kiedyś popularne i regularnie wykorzystywane w medycynie --->Czytaj też: Tragiczna historia opuszczonego szpitala psychiatrycznego pod Poznaniem. Działy się tam przerażające rzeczy, o których mało kto słyszał

Przerażające dawne metody leczenia. Dziś wywołują ciarki. Lo...

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski