MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uzdrawianie Golęcina, czyli ile w tym pragmatyzmu, a ile mitów?

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Radosław Patroniak archiwum polskapresse
Kilka lat temu dyrektor AZS Poznań, Roman Haber, komentując kolejną inicjatywę miejscowych działaczy użył określenia „mitomani”. Niestety nie straciło ono na aktualności i wciąż pasuje do niektórych pomysłów związanych ze sportem w stolicy Wielkopolski. Najbardziej to widać po walce o przejęcie władzy nad zrujnowanym Golęcinem.

W czerwcu w natarciu był prezes TS Olimpia, Krzysztof Dziamski, który chce stworzyć w Lasku Golęcińskim nowojorski Central Park lub najlepszy ośrodek Królowej Sportu w Polsce. Teraz przyszła kolej na prezesa Poznańskiego Stowarzyszenia Żużlowego, Arkadiusza Ładzińskiego, który lansuje gdzie się da projekt obywatelski „Sportowy Golaj”, w którym chodzi tak naprawdę o wyrwanie z budżetu miasta 9,5 mln zł i wpompowanie tej kasy w odrodzenie żużla na Golęcinie.

A upadł on nie dlatego, że ktoś podwyższył stawki najmu, tylko zwyczajnie w świecie przestał być opłacalny . „Skorpiony” tonęły w długach, a władze miasta nie widziały interesu w ratowaniu klubu, bo nigdy nie miał on potencjału kibiców na miarę Lecha Poznań.

Ważniejsze od nastawienia radnych i zarządu miasta było jednak zainteresowanie sponsorów, a właściwie jego brak. Zresztą historia teraz się powtarza, bo znów słyszymy, że jak mieszkańcy zagłosują na projekt żużlowy (z dodatkiem futbolu amerykańskiego i kolarstwa grawitacyjnego), to sponsorzy wyrosną nagle na Golęcinie jak grzyby po deszczu. Jeśli ta kolejka darczynców jest tak długa, to wystarczy powiedzieć „z szeregu wystąp” i wzmocnić szanse na projektu na znalezienie się w zwycięskiej piątce, a nie opowiadać, że wszyscy z inwestorów czekają na głos ludu. Opcja lekkoatletyczna też woli zresztą snuć sny o potędze niż wziąć się za szukanie partnerów do odbudowy ruiny.

Ta ostatnia jest straszna i nie chodzi wcale tylko o zniszczone ławki i szatnie w budynku przy Warmińskiej. Sam dojazd do obiektów Olimpii napawa już grozą i smutkiem (to oczywiście zasługa policyjnych możnowładców z przeszłości, a nie współczesnych aktywistów). Przywrócenie estetyki i stworzenie miejsca przyjaznego ludziom wymaga nakładów nieporównywalnie większych niż te zapisane w projektach. Do czarnego sportu w golęcińskim wydaniu jestem też sceptycznie nastawiony choćby z tego powodu, że miniony sezon pokazał, że żużel w Polsce czekają trudne czasy, bo bańka finansowa musi w końcu pęknąć, a kluby zamiast wsparcia otrzymują od władz ligi ciosy poniżej pasa (czytaj kary finansowe). Poza tym Poznań nie ma mocnych tradycji żużlowych i co za tym idzie musi zbierać pieniądze na armię zaciężną, która przyjeżdża do niego po premie za punkty w niedzielę, a już w poniedziałek wydaje je w innym miejscu Polski lub Europy.

Sportową tożsamość poznaniaków w większym stopniu niż żużlowcy z pewnością ukształtowali ci, którzy przez lata występowali w Arenie. Dziwię się, że projekt jej renowacji (oszacowany na 3,5 mn zł) nie doczekał się lobbystów, choć ta wiekowa wizytówka miasta wciąż ma swoją rolę do spełnienia. Nowej hali przecież nie wybudujemy w najbliższych latach, a starej przecież nie wyburzymy. Może lepiej w tym mieście słynącym z pracy organicznej postawić więc na pragmatyków niż na mitomanów?

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski