I w związku z tym całe środowisko podniosło bunt i w ogóle recept na leki refundowane wypisywać nie będzie. Z jednej strony rozumiem ich argumenty: są po to, aby leczyć, a nie bawić się w papierologię. Nie chcą sprawdzać, czy pacjentowi X tańszy lek się należy czy nie, bo Ministerstwo Zdrowia uznało, że pod groźbą słonych kar dla lekarzy, wyeliminuje problem z oszustami. Ale od razu szantaż? Pieczątki i odsyłanie pacjenta do funduszu? Nie wyobrażam sobie, aby przewlekle chorzy biegali z apteki prosto do budynku Narodowego Funduszu Zdrowia i pobierali zwrot pieniędzy za zakupione wcześniej lekarstwa. To jakiś absurd z piekła rodem. Ustawa refundacyjna wchodzi w życie za niecały miesiąc. Na ostatnią chwilę ministerstwo szuka rozwiązania. Już wiadomo, że wejścia w życie ustawy opóźnić się nie da. I co teraz? Wszyscy twierdzą, że pacjent nie ucierpi, ale mimo zapewnień, to on cierpi najbardziej. Teraz pozostaje już tylko czekać, ale w przyszłości, przy następnej zmianie przepisów, proponuję rzetelnie podejść do sprawy i naprawdę pomyśleć o pacjencie.
CZYTAJ KOMENTOWANY TEKST:
NFZ: Pieczątka zamiast refundacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?