Urzędnicy od lat jeżdżą na targi nieruchomości do Cannes czy Monachium. Efekt tych wyjazdów? Nie ma dotąd inwestora, który powiedziałby, że inwestuje w Poznaniu dzięki targom. Eksperci przekonują jednak, że mimo wszystko obecność na targach to dziś konieczność.
To nie dzięki targom
- Przy przetargu czy podpisywaniu umowy sprzedaży jeszcze żaden z inwestorów nie powiedział, że zdecydował się inwestować w Poznaniu, bo dowiedział się o nieruchomości na targach - przyznaje Paweł Diakowicz, odpowiedzialny za sprzedaż miejskich nieruchomości wicedyrektor WGN-u. On sam na targi nie jeździ. Za to odpowiedzialne jest Biuro Obsługi Inwestorów.
W przeciągu ostatnich kilku lat sprzedaż z 30 proc. wzrosła do ponad 50 proc. (stan na koniec sierpnia tego roku). Najlepiej w tej chwili sprzedają się działki pod budownictwo jednorodzinne. Ale Poznań wciąż ma problem ze sprzedażą wartych kilka milionów nieruchomości w śródmieściu: działek przy Teatrze Polskim czy byłego Szpitala im. J. Strusia przy ul. Szkolnej. Przetargi na te nieruchomości były rozpisywane już wielokrotnie, ale bez sukcesu.
- Chętni są, ale nie dochodzi do sprzedaży z powodu kłopotów technicznych. Jednak rozwiązanie ich nie leży w naszej gestii, to sprawa WGN-u - przekonuje Katja Lozina, wicedyrektor Biura Obsługi Inwestorów UM.
Dodaje, że na targi jeździć trzeba, bo "kto raz nie pojedzie, ten wypada z gry".
- Inwestorzy w jednym miejscu mogą dowiedzieć się wszystkiego, co ich interesuje w danym mieście i o proponowanych przez nie nieruchomościach. Poznań jest rozpoznawalny, stworzyliśmy jako pierwsze miasto w Polsce katalog inwestycyjny, byliśmy pod tym względem przykładem dla innych - przekonuje.
Co z tego wynika?
Owszem, w 2013 r. miasto sprzedało nieruchomości za ok. 50 mln zł, a większość była prezentowana w ubiegłym roku w Cannes - m.in. kamienica przy ul. Działyńskich 8, willa miejska przy Ułańskiej czy prawie 7 tys. mkw. przy ul. Jackowskiego. Jednak trudno powiedzieć, że był to bezpośredni efekt ich obecności na targach.
Lozina przy okazji wylicza inne działki sprzedane w ostatnim czasie: przy ul. Stawnej 11 (1,6 mln zł), przy ul. Działyńskich 3 (5,5 mln zł), przy ul. Mickiewicza 16 (1,6 mln zł), działka u zbiegu ul. Św. Marcin 65 i Garncarska 7 (12,3 mln zł), przy ul. Ułańskiej 3 (4 mln zł). Jej zdaniem część klientów to rezultat kontaktów, zawartych podczas targów. Jak mówił Paweł Diako-wicz z WGN-u, żaden z inwestorów tego nie potwierdził.
Ile kosztują targi?
Wykup powierzchni targowej i jej zabudowy to koszt ok. 170 tys. zł (w ubiegłym roku koszty te były dzielone z Urzędem Marszałkowskim). Do tego doliczyć trzeba udział pięciu przedstawicieli miasta. Koszt przelotu, hotel i dieta to 4 tys. zł od osoby, czyli łącznie 25 tys. zł.
Czy te pieniądze warto wydać? Katja Lozina jest przekonana, że tak.
- W ciągu tych kilku dni można nawiązać więcej kontaktów i odbyć więcej ważnych rozmów, niż podczas wszystkich imprez tego typu organizowanych w ciągu roku w Polsce - twierdzi.
Co na to eksperci?
- Trudno ocenić efekty komercjalizacji nieruchomości dzięki targom. Pokazywać się jednak na nich trzeba. Ogłoszenie o przetargu w gazecie, nawet ogólnopolskiej czy międzynarodowej, nie wystarczy. Sam internet też się tu nie sprawdzi - uważa dr Piotr Lis z Katedry Polityki Gospodarczej i Samorządowej Uniwersytetu Ekonomicznego.
Przekonuje, że szczególnie w branży nieruchomości liczy się osobisty kontakt z inwestorami.
- Trzeba im opowiedzieć o możliwości wykorzystania działki, potencjale regionu. Tego nie znajdą w warunkach przetargowych. Wyjazdów na tragi nie nazwałbym marnowaniem publicznych pieniędzy - ocenia dr Lis.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?