MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Tylko Bóg wybacza" - piękna pustka nowego filmu Nicolasa Refna [RECENZJA]

Kamil Babacz
Ryan Gosling w "Tylko Bóg wybacza" nie mówi zbyt wiele...
Ryan Gosling w "Tylko Bóg wybacza" nie mówi zbyt wiele... Materiały dystrybutora
Nowy film Nicolasa Windinga Refna, twórcy głośnego "Drive", zachwyca stroną wizualną, ale rozczarowuje banalnością.

Ryan Gosling gra w "Tylko Bóg wybacza" przeciwieństwo swojej postaci z "Drive". Nie jest samodzielnie kierującym swoim losem pseudo-superbohaterem, lecz pionkiem poruszanym przez swoją matkę, niezdolnym do spełnienia jej oczekiwań, ale pozbawionym możliwości wyboru. Refn, ponownie jak w "Drive" i "Valhalli", kręci film o męskiej brutalności, przedstawiając tym razem jej drugą stronę. Nieudolność - dość banalnie zresztą powiązana przez Refna z impotencją - kwestionuje męskość. Stoicyzmem i bezwzględnością, czyli cechami kierowcy z "Drive", tym razem obdarza Changa, policjanta wierzącego we własne prawo do wymierzania sprawiedliwości.

CZYTAJ TAKŻE:
Drive: Gaz do dechy [RECENZJA]

Julien, grany przez Goslinga, od samego początku czuje zbliżającą się katastrofę, w którą zostaje wplątany wbrew własnej intencji. Jego brat gwałci i zabija 16-latkę, a sam pada ofiarą mordu z rąk jej ojca. Ich matka (Kristin Scott Thomas), oczekuje, że Julien pomści zabójców swojego brata.

Nieco nadęty klimat rozładowuje na szczęście absurdalny, by nie powiedzieć komediowy, sposób ukazania postaci

Reżyser ponownie estetyzuje przemoc. Potrafi brutalność uczynić piękną, choć jednocześnie nie on jeden i dlatego, pomijając naturalistyczną scenę "przesłuchania" jednego z przestępców, w brutalnych scenach... nieco wieje nudą. Średnio porywa też scenariusz, który pewnie zmieściłby się na kilku kartkach, a jego metaforyczne aspiracje (kompleks Edypa, mierzenie się człowieka z Bogiem, męskie kontra żeńskie) wydają się raczej banalne i pretensjonalne, a nie błyskotliwe.

Nieco nadęty klimat rozładowuje na szczęście absurdalny, by nie powiedzieć komediowy, sposób ukazania postaci, które są raczej śmieszne niż poważne, a nawet nieco rozczulające. To nie ludzie z krwi i kości, lecz pewne idee i archetypy - przekonują, że Refn kręci bajkę, a nie poważną rozprawę z poruszanymi przez niego zagadnieniami. Dzięki temu wierzę, że ma dystans do swojej opowieści, nie czyniąc jej pretensjonalnym gniotem.

Ciężko mi tego filmu nie lubić, ponieważ obezwładnia wizualnie, podobnie jak i inne filmy Refna. Kadry są starannie skomponowane, pięknie oświetlone i zwyczajnie ciężko od nich jest oderwać wzrok. Z drugiej strony widzom filmów Kar Wai Wonga mogą wydać się dziwnie znajome. Ze stylistycznych zapożyczeń od innych filmów i twórców, Refn czyni powoli swój znak rozpoznawczy. Surrealistyczny, niezupełnie logiczny klimat filmu nieustannie ewokuje atmosferę "Twin Peaks" - to skojarzenie podsyca zresztą elektroniczna muzyka Cliffa Martineza.

"Tylko Bóg wybacza" opowiada obrazem, a nie słowami i właśnie dlatego się broni. Gdyby wysunąć na pierwszy plan historię, pewnie nie dałoby się go oglądać. Kino to jednak więcej niż tylko warstwa literacka, a Refn operuje poetyką kadru mistrzowsko, chociaż tym razem jakby zbyt grzecznie, rzemieślniczo i przewidywalnie. Przez to ciężko jest mu ukryć, że z tych przyciągających wzrok obrazów bije pustka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski