"Gorsi" to Twój nowy, mocny tekst o młodym pokoleniu. Kojarzy mi się z przypadkiem Bartosza Bereszyńskiego - starzy piłkarze też odchodzili do Legii, ale jemu od kibiców dostało się najmocniej.
Grabaż: - Ale ich wtedy łowiło wojsko.
To nie całkiem prawda - mogli iść do innego wojskowego klubu, ale wybierali ten lepszy, czyli Legię.
Grabaż: - Bereś mógł iść do każdego klubu w Polsce…
Kaczorowski czy Podbrożny też mogli.
Grabaż: - I widzisz jaki los ich spotkał. Podbrożny nie jest mile widzianą osobą na Bułgarskiej. Klub taki jak Lech Poznań służy identyfikacji z regionem, napędza lokalny patriotyzm, który z kolei wymyka się podziałom politycznym, majątkowym, społecznym… Na Kolejorzu mogę się spotkać z zatwardziałym narodowcem, takim do dziesiątej potęgi i kibicujemy tej samej drużynie.
To jasna strona. A ciemna to fanatyzm.
Grabaż: - Nie wstydzę się tego, że jestem fanatykiem Lecha Poznań.
Co z tego wynika?
Grabaż: - Na przykład to, że śmiertelnym wrogiem jest Legia Warszawa. Tak było, jest i będzie. Pamiętasz ten Puchar Polski, Boruc wychodzi się rozgrzewać, a stadion bije mu brawo? Ja nie biłem.
Ty to rozumiesz inaczej niż ci, którzy uważają, że należy lutować warszawiaków.
Grabaż: - Nie, bez przesady! To się dzieje tylko wtedy, gdy są mecze! Jestem fanatykiem Lecha Poznań, ale najwięcej przyjaciół mam wśród kibiców Legii Warszawa. Te nasze poznańsko-warszawskie wojenki to cały urok kibicowania.
Cały problem w tym, ze fanatyzm dla każdego oznacza coś innego.
Grabaż: - Być może.
Fanatycy Lecha nagrali ostatnio swoją płytę hip-hopową.
Grabaż: - I bardzo dobrze. Dla mnie Lech jest czymś niesamowicie istotnym. Jest jedyną rzeczą wspólną dla osób, które nigdy w życiu nie usiadłyby ze sobą przy jednym stole. Ale siedzą razem na stadionie, mają w tym samym momencie te same emocje i to jest unikalna rzecz.
12 lat temu Pidżama miała więcej widzów na Arenie, niż Lech na stadionie. I sztuka i sport są z definicji ponad podziałami.
Grabaż: - I sztuka i sport są podzielone - jak wszystko w Polsce. Ja przecież pamiętam, jak cały kocioł krzyczał "Hej Kolejorz, wszyscy za Tuskiem". Na własne uszy słyszałem! Były takie momenty i to też mi się nie podobało.
Stworzyłeś kiedyś antyfaszystowski hymn "Antifa", ale na stadionie siłą rzeczy sąsiadujesz także z tzw. autonomicznymi nacjonalistami, którzy przenikają do środowiska kibiców.
Grabaż: - I to jest najgorsza rzecz, która mogła spotkać ruch kibicowski. Dla mnie totalnym dysonansem jest zobaczyć, na paradzie równości gości ubranych w szaliki mojego ukochanego klubu rzucających kamieniami w osoby o odmiennej orientacji seksualnej. Klub jest dla wszystkich, również dla homoseksualistów, dla nacjonalistów też. Próba zawłaszczania Lecha przez kogokolwiek jest złem.
Piłkarski wątek jest też obecny w "Bloody Poland" - w refrenie "Wciąż szukamy pazernych na gole".
Grabaż: - Pisałem ten numer jeszcze przed Euro i zastanawiałem się: "Co z nim zrobię, jak nam wyjdzie? Refren przestanie być aktualny!".
Na szczęście nie wyszło…
Grabaż: - No nie na szczęście! Wyszło tak jak zawsze. Umówmy się, że mamy jednego napastnika, a jest nas 37 milionów! W 1974 roku mieliśmy kilkunastu gości, o których świętej pamięci pan Kazimierz Górski w ogóle by nie pomyślał, a którzy weszliby w miejsce Laty, Gadochy i Szarmacha i poradziliby sobie sto razy lepiej niż dzisiejsi reprezentanci - z wyjątkiem Roberta Lewandowskiego, w klubie.
Pazerność na gole - czyli ambicja?
Grabaż: - Polski mental: ważne, że doszliśmy do finału, a czy go wygramy? Pieprzyć to! Doszliśmy do strefy medalowej i nic więcej nas nie obchodzi. I dostajemy potężne bęcki w finałach. A ci, co są pazerni na gole, są najczęściej kopani, nie lubiani w pracy itp.
W świecie muzyki pop kimś takim była Edyta Górniak.
Grabaż: - Tak, ale pojechała do obcego klubu, nie znała języków, nie dogadała się z trenerem.
Czyli była nie dość pazerna na gole.
Grabaż: - To co my w Polsce nazywamy karierą muzyczną jest śmiechu warte. Na Zachodzie trzeba na to pracować 20 godzin na dobę i być dyspozycyjnymi i liczyć się z tym, że długi czas nie dostanie się kasy. Żadna gwiazda z Polski nie zostanie gwiazdą na Zachodzie, bo tu już się przyzwyczaiła do pewnego poziomu życia i samozadowolenia, a nikt nie lubi na własne życzenie czegoś takiego tracić i zaczynać od nowa. Trzeba mieć mnóstwo siły i samozaparcia.
Czyli wzór Polaka to nadal Lewandowski.
Grabaż: - Co innego sport, a co innego sztuka. W muzyce karierę mogą zrobić goście, którzy są uniwersalni. Lub ciekawi dla tych na Zachodzie przez swoją odmienność. Jak Kapela Ze Wsi Warszawa.
Lub Nergal.
Grabaż: - Tak. Bardzo wąska nisza, którą jesteś w stanie zarazić sobą. Ale też nie zrobimy karier, bo nie mamy producentów, kompozytorów i twórców na światowym poziomie i brak nam narzędzi do kreacji takiej gwiazdy, istotnej na zachodzie.
Tydzień Grabaża w "Głosie":
W środę: Grabaża o polskim piekiełku. "Przegraliśmy jako ludzie"
W czwartek: o nowej płycie Strachów Na Lachy. Piosenka po piosence według autora
W piątek: recenzja płyty "To!" pióra Marcina Kostaszuka
W weekend: relacja z "Rock In Areny" i koncertowej premiery albumu Strachów
Czytaj poprzedni odcinek: Grabaż o hejterach
Czytaj także:
Strachy Na Lachy z "!TO!" na koncercie w Pile. TO będzie koncert!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?