Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY: Historia pewnego obrazu

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Bardzo dumna baba była, gdy parę lat temu artysta jeden prawdziwy zadzwonił, że album z portretami poznaniaków wydawał będzie i że ją, babę namalować chce. Trochę się pokrygowała, że gdzie jej tam na portrety, ale próżność zwyciężyła. I jeździła potem pozować, podparta na dłoni, że niby zamyślona taka.

Jak obraz gotowym już był, malarz rzekł, że jemu zdjęcie do albumu wystarczy, a dzieło okazyjnie sprzedać babie może. Tyle, że okazyjność owa, możliwości baby przekraczała znacznie. A jak się tak zastanowiła, to portret jej własny potrzebny jej nie był, bo lustra przecież ma.

Rok z hakiem minął, gdy artysta zadzwonił. Już baba myślała, że album ów ukazywać się będzie, ale nie. Artysta nową, jeszcze bardziej okazyjną cenę miał. Baba, że może kiedyś, jak jej się polepszy, bo na razie nie za bardzo…
I tak sobie mijały miesiące i lata, album nie ukazał się nigdy. Aż babę dopadło. Artysta w pracy przed świętami ją odwiedził. Z portretem.

- Bierz babo okazyjnie i na raty, bo trzymać nie mam go gdzie, w pracowni zalega tylko!

Pomyślała baba sobie, że artyście takiemu, to ów portret jeszcze mniej potrzebny jest. No i nabyła drogą kupna. I zaraz w głowę zachodzić zaczęła, co z portretem takim zrobić można. Może tak obraz dziadowi w prezencie gwiazdkowym dać? Mógłby sobie gadać do niego. Ale nie, jak raz od znajomych fotografię swoją dostała pięknie oprawioną i udaną wyjątkowo, to dziadowi ją dała. A on w sypialni ją trzyma, gdzie baba żywa przecież jest. Co się natłumaczyła, że zdjęcie żony, to na biurku w pracy być powinno, ale nie, nie zabrał. To taki portret pewnie w piwnicy by powiesił.

I nagle baba olśnienia doznała, że idealny prezent to być może dla prawie-zięcia! Portret teściowej. Pomyślała sobie baba, że sama mina obdarowanego wszystko jej wynagrodzi. Te parę sekund przerażenia, bo prawie-zięć z dzieckiem z Niemiec przyjeżdżał z przesiadkami dwoma, a baba na portrecie większa jeszcze niż w realu jest.

Uroczyste wręczenie prezentu w sobotę przed Wigilią odbyło się, bo Bartek do rodziców swoich jechał, co babie niesprawiedliwym się wydało, bo dziecko dojeżdżało do nich na święta. I nie pomogły nalegania, że prawie-zięć u baby też trochę pobyć powinien.
W przededniu wyjazdu więc, pod choinką opłatkiem podzielili się miło.

- Z okazji takiej ważnej po kieliszku nalewki mojej najstarszej wam dam - baba do dziada i prawie-zięcia się zwróciła.

- Ojej, a ile lat owa sobie liczy? - prawie-zięć głosem przejętym spytał. No to baba, że już miesiąc ponad…
Ale pochwalił taktownie, a potem zaniemówił, bo prezent opakowany zobaczył. A gdy papier ściągnął z trudem powietrze łapać zaczął, w czym babie karpia nieco przypominał.

- Piękny, co? - baba okrutnie dopytywała. I jakby na dobicie dodała: - Nad łóżkiem sobie powiesić możesz…

- Nie - Bartek przemówił w końcu. - Nad sofą lepiej będzie… Wysokość odpowiedniejsza - dodał papier przeglądając, jakby szukał czegoś jeszcze.

- Nie ma - dziwnie jakoś w końcu przemówił. - Ale to nic. Sam już sobie w Niemczech lotki dokupię…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski