A teraz opowiem państwu historię o pewnym polityku. Bardzo chciał rozmawiać z dziennikarzem, bo było o czym. A polityk żyje dzięki mediom, musi się pokazywać, mówić, nie zawsze na temat, ale musi. Ten polityk chciał bardzo i porozmawiał. Ale dziennikarz, przechera, nie zadawał pytań, jakich polityk się spodziewał. Nie pytał o to, co polityk chciał z piedestału ogłosić. Dziennikarz, ażeby go wciurności, ośmielił się mieć własne pytania. Bardzo, ale to bardzo polityka to zabolało. Dał temu wyraz, powiedział co myśli, choć jakoś tam na niewygodne pytania starał się odpowiadać. Niby.
Wiecie już, co to za polityk? Hm, no to bardzo przepraszam, wprowadziłem państwa w błąd. Bo chodzi o dwóch. A właściwie: dwoje. Jeden był taki prawy, że ponoć zadzwonił zaraz do szefów niesfornego dziennikarza. Drugi był taki nowoczesny, że musiał skorzystać z instytucji autoryzacji, istniejącej w pochodzącym z PRL prawie prasowym. Ten pierwszy dopiero co mówił o prywatnych mediach, jakie to są zależne, a dał popis tego, jak widzi niezależność w mediach narodowych... Ten drugi miał okazję pokazać normalną twarz. A wyszło... no cóż ja będę recenzował rozmowy po autoryzacji. To taki House of Cards, co opowiada o polityce Wąchocka...
Wiecie już państwo, dlaczego politycy tyle lubią mówić o mediach? Bo te, czy to prawe, czy lewe, ale zawsze ich bolą, gdy zadają pytania. Własne, nie z rozdzielnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?