- Ludzie wiedzą, że nasze telefony są czynne całą dobę, ale czasami zapominają, że powinny być wykorzystywane tylko dla ratowania życia, zdrowia ludzkiego i mienia - mówi Sławomir Brandt z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. - Fałszywe zgłoszenia powodują, że wysyłane są wozy, które mogłyby być potrzebne w innym miejscu, ale nie tylko.
Dzwonią także osoby, które po prostu czują potrzebę porozmawiania z kimś. Dzieci nieświadome, że bawiąc się komórką, wybrały numer alarmowy. Są także telefony z prośbami o pomoc, które zupełnie nie są związane z naszą służbą.
- Najczęściej to telefony od osób, którym zablokowała się karta SIM w telefonie komórkowym. Ale są też "zamówienia" pizzy albo taksówki - wylicza Michał Kucierski z poznańskiej straży pożarnej.
- Do nas też dzwonią z żądaniem zamówienia taksówki albo - odwiezienia do domu - śmieją się dyżurni poznańskiej policji. Równie często dzwonią nietrzeźwe osoby, które pytają, czy jakaś załoga radiowozu nie mogłaby kupić alkoholu (bo impreza trwa, a napoje się skończyły) i przywieźć go pod wskazany adres. Czasami nawet proponują, że zapłacą za taki "kurs".
Pod numer 997 zadzwonił mężczyzna (sądząc ze sposobu wyrażania się - dobrze wykształcony) i żądał, by policjant zamówił dla niego taksówkę. Gdy dyżurny grzecznie doradził, by sam zadzwonił , bo numer alarmowy nie służy do zamawiania taksówek, usłyszał: - A właśnie, że od tego jesteście! Ja przecież płacę na was podatki!
Mężczyzna przyłapany przez ochroniarzy na kradzieży maszynek do golenia zadzwonił, aby przyspieszyć przyjazd radiowozu. - Czekam na was, a przecież czas to pieniądz! - irytował się.
Ale hitem wśród poznańskich dyżurnych jest telefon od "pana w kąpieli". - Zadzwonił, tłumacząc, że właśnie siedzi nago w wannie. Zapytał, czy któraś z policjantek nie zechciałaby przyjechać na interwencję i go skuć - opowiadają mundurowi. Bywają jednak i całkowicie nietypowe zgłoszenia, do których mundurowi podchodzą z większym zrozumieniem.
Kiedyś w nocy do straży pożarnej zadzwoniło dziecko. Powiedziało, że jest w szpitalu, że nie ma już środków na karcie, a bardzo tęskni za rodzicami. Poprosiło dyżurnego, aby zadzwonił do nich i poprosił, aby skontaktowali się z dzieckiem. Innym razem kobieta, która rozbiła samochód, błagała, by powiadomić o stłuczce osobę z dalszej rodziny. Roztrzęsiona przekonywała strażaków, że mąż się zdenerwuje, gdy usłyszy, że zniszczyła auto.
Rekordzistką w złośliwych telefonach jest mieszkanka Chodzieży, która w ciągu jednej nocy potrafi nawet 80 (!) razy wykręcić numer 997. Mimo iż czeka ją w sądzie kolejna sprawa za blokowanie linii alarmowej, to policjanci nie mają złudzeń, że znowu to powtórzy. Dzwoni, kiedy jest pijana. Wtedy zbiera się jej na wylewanie żali pod adresem policjantów, którzy odeszli ze służby kilkanaście lat temu, na lżenie tych, którzy są teraz i którzy odebrali telefon i na "uatrakcyjnianiu" im dyżuru przez puszczanie disco-polo. Jej przeciwieństwem jest "Stefania Wspaniała" - takim mianem chodziescy dyżurni ochrzcili starszą kobietę, która każdego dnia o godz. 19 dzwoni pod numer 997 i prosi o ochronę.
- Kiedy słyszy zapewnienie, że taką ochronę dostanie, co zresztą jest prawdą, gdyż mieszka w okolicy stale patrolowanej, kończy rozmowę słowami: "Jesteście wspaniali, policja jest wspaniała" - mówi Jarosław Górski, rzecznik prasowy KPP w Chodzieży.
Z kolei Leszek Naranowicz, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Pile, w przeszłości dyżurny operacyjny w Powiatowym Stanowisku Kierowania, pamięta wezwanie w niedzielę o 4 rano do… ufoludka. - Miał być czarny, pojawiać i znikać na środku garażu - opowiada st. kpt. Leszek Naranowicz. Była obawa, że spanikowana kobieta, w której garażu miał się zadomowić, do rana będzie blokować numer alarmowy. Zastęp straży, który pojechał pod wskazany adres, znalazł jedynie… szczura, który znikał w kratce ściekowej.
Przemysław Piwecki z poznańskiej Straży Miejskiej do dziś pamięta natomiast sprawę pijanego bezdomnego z ulicy Wojciechowskiego. Trzy dni z rzędu straż miejska dostawała wezwanie do tego samego "leżaka", który ucinał sobie pijacką drzemkę na skwerze koło stacji benzynowej. Trzeba było go stamtąd zabrać i odwieź do izby wytrzeźwień. Za trzecim razem bezdomny był wyraźnie zniecierpliwiony. - Co, do cholery, tak długo? - przywitał strażników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?