Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sufler Millera, czyli dlaczego lepiej mówić z kartki

Mateusz Pilarczyk
"Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy", to cytat z Leszka Millera. Do ostatniej sytuacji, której szef Sojuszu był bohaterem pasuje bardziej tekst piosenki "Sen o dolinie" autorstwa Budki Suflera - o tym, dlaczego lepiej mówić z kartki, pisze Mateusz Pilarczyk

To miało być święto Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wspólny z OPZZ pochód 1-majowy. Tłumy potencjalnych wyborców i szansa na kilkanaście sekund w głównych wydaniach serwisów informacyjnych. Jeśli Leszkowi Millerowi zależało na spełnieniu starej marketingowej sentencji "nieważne jak o tobie mówią, ważne, żeby mówili", to efekt został osiągnięty.

A mówili i to dużo. Bo Leszek Miller nie przygotował się do przemówienia. Podczas wystąpienia potrzebował suflera. Kamery TVN24 zarejestrowały, jak krakowski działacz SLD Krzysztof Klimczak podpowiada swojemu szefowi i dyktuje kolejne zdania. Mikrofony wychwyciły też moment grozy, w którym działacz SLD po owacji tłumu zapytał: "Co dalej?".

W internecie pojawiły się złośliwie przeróbki z podpisami w stylu: "A jaka to partia? Sojusz... a dalej?". Były też podpowiedzi, że następnym razem najlepiej przemówienie nagrać wcześniej i odtworzyć przy użyciu tableta.

- Miałem dobry tekst, nie zdążyłem go opanować, więc poprosiłem kolegę o pomoc. Też żałuję, że nie mam przezroczystego promptera - bronił się po przemówieniu na Twitterze Leszek Miller.

Długo nie trzeba było czekać na ripostę politycznych oponentów, a między szefem SLD i premierem wywiązała się walka na docinki:
- Rządowi można dołożyć z kartki, jak z głowy nie wychodzi - podpowiadał Donald Tusk.
- Wiem, ale kartkę oddałem suflerowi - bronił się Miller.
- Trzeba było zaryzykować tak od serca, ale wtedy pewnie byłoby to zupełnie inne przemówienie... - dobijał leżącego Tusk.
- Pewnie tak, ale nie chciałem być zbyt napastliwy. Premierostwo zobowiązuje, nawet byłe... - odgryzł się Miller.

W świecie za jednego z lepszych polityków-mówców uważa się prezydenta USA Baracka Obamę. Pełnymi pasji i interakcji z wyborcami przemówieniami wygrał najpierw prawybory w partii demokratycznej, a później utorował sobie drogę do Białego Domu, gdzie mieszka już drugą kadencję.

Kluczem do sukcesu jest świetna pamięć i talent aktorski? Nie do końca. Uważni widzowie dostrzegą jeden szczegół, który towarzyszy Barackowi Obamie w trakcie prezydentury praktyczne na każdym kroku - są to z reguły dwie przezroczyste szybki, nowoczesne telepromptery, na których wyświetlany jest tekst dla prezydenta - o nich mówił Miller.

Odpowiednie ustawienie szybek daje Obamie swobodę w zwracaniu się do tłumu i wrażenie naturalności. Może rozglądać się po sali i rzucać wcześniej przygotowanymi żarcikami, albo wspomnieniami z dzieciństwa. W Stanach utarł się nawet zwrot "teleprompterpresident" i działa strona, która demaskuje prompterową przypadłość Obamy.

I w tym przypadku nie da się uniknąć wpadek, jak chociażby tej o "polskich obozach" śmierci w trakcie wręczania nieżyjącemu już Janowi Karskiemu Prezydenckiego Medalu Wolności. Zresztą na filmach z tamtego wydarzenia widać, jak Obama co kilka sekund przerzuca wzrok z lewego na prawy prompter, i tak w kółko.

- Obama jest profesjonalnym politykiem. Kiedy przemawia, nie widać suflerów i prompterów, które same nie wystarczą, bo trzeba umieć z nich korzystać, a czytanie z promptera to sztuka. Ważne jest też poczucie naturalności - wyjaśnia dr Dorota Piontek z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. A. Mickiewicza.

I dodaje: - W komunikowaniu politycznym w naszym kraju wykorzystywane są różne instrumenty. Czasem nieudolnie i media mają później o czym pisać.
Sufler nieodłącznie kojarzy się z teatrem. I to w nim próbowaliśmy znaleźć porady dla politycznych podpowiadaczy. Okazuje się, że jest z tym niemały problem:
- Etatu suflera nie ma u nas od trzynastu lat - przekazuje Marcin Adamczak z Teatru Polskiego w Poznaniu.

Rolę suflerów przejęli inspicjenci, których nazywa się prawą ręką reżysera. To oni pod nieobecność reżysera nadzorują spektakl, przeprowadzają próby i dbają, żeby na scenie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Inspicjent wie wszystko o spektaklu i jest obecny od początku jego powstania do ostatniego pokazu. A wykwalifikowanych suflerów można jeszcze spotkać w Teatrze Narodowym w Warszawie lub Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.

- Od aktorów wymaga się dokładnego opanowania tekstu. Czasami, jeśli jest taka potrzeba, to inspicjent pełni rolę suflera, ale dzieje się to bardzo rzadko i jest praktycznie niezauważalne dla widowni - tłumaczy Marcin Adamczak.

Ważne jest zżycie się aktora z inspicjentem. Każdy ma własny kod, gesty, skróty, które pozwalają ponownie zaskoczyć i kontynuować sztukę. Jak to się dzieje, że widz kilka metrów dalej nic nie wie o wpadce?

- Na tym polega nasza praca. To umiejętności aktora i inspicjenta - zdradza Dorota Kuczyńska-Standełło, inspicjentka w Teatrze Nowym w Poznaniu.

- Teatry uciekły od suflerów, ale ich brakuje. Jako inspicjenci podrzucamy tekst przede wszystkim w trakcie prób. Zdarza się, że aktorzy w trakcie spektakli zapominają tekstu, ale nie ma tu reguły. Zależy to od sztuki, aktora, od tego co się dzieje na scenie, od stresu, od dyspozycji danego dnia - wymienia Dorota Kuczyńska-Standełło.

Oczywiście są aktorzy, którzy umieją genialnie tekst przez wszystkie próby i większość spektakli, ale przychodzi dzień, kiedy jest tzw. zakawyczka i trzeba podrzucić przynajmniej fragment tekstu.

Używając dalej terminologii teatralnej, młody działacz SLD suflował. O ocenę jego profesjonalizmu poprosiliśmy Dorotę Kuczyńską-Standełło.
- Cała sytuacja jest po prostu zabawna. Sufler starał się bardzo. To widać. Powiedziałabym, że w tym wypadku. To "aktor" pokazał widzom brak znajomości tekstu. Do tego jeszcze w sytuacji dziejącej się tak blisko mikrofonu! To musiało być słyszalne. Wypadło śmiesznie. Czy nie lepiej było czytać z kartki? - trafnie zauważa inspicjentka Teatru Nowego.

Niektórzy politycy z perspektywy czasu woleliby mieć suflerów przy uchu, albo odczytywać przemówienie z kartki, bo mówiąc z pamięci można łatwo zapisać się na stałe w historii.

Klasycznym przykładem jest wystąpienie Józefa Zycha z 2005 roku. Ówczesny wicemarszałek Sejmu z ramienia PSL wyszedł na mównicę i swoje wystąpienie zaczął dumnie od słów "Wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi...".

Na nic zdały się próby wyjaśnienia nieprecyzyjnego zdania i dookreślanie, że "... przychodzi mi stawać... przed Izbą" i brnięcie dalej: "Wysoki Sejmie staje mi w pamięci pan poseł Iwiński". Dwuznaczność przez mikrofon i głośniki poszła w świat, a śmiech na sejmowej sali tylko spotęgował zakłopotanie mówcy. Za swoje wystąpienie poseł otrzymał od słuchaczy "Trójki" Srebrne Usta 2005.

Znany z tego, że przemówienie przygotowuje sam i wygłasza je z pamięci jest prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Ale i on wolałby skorzystać z podpowiedzi suflera w jednym z wystąpień.

"Jeśli poprzecie Platformę Obywatelską, pomożecie sobie i Polsce. Dziękuję bardzo" - tymi słowami prezes PiS zakończył w 2009 roku spotkanie wyborcze z mieszkańcami Pisza.

Z sali zebrał oklaski, ale były też gwizdy. To one pomogły naprawić przejęzyczenie.

"Oczywiście mówiłem o Prawie i Sprawiedliwości" - zreflektował się prezes Kaczyński.

Czego politycy mogą się nauczyć z pierwszomajowej wpadki? Kartka nie gryzie, a wiedział o tym papież Jan Paweł II, który mimo aktorskiego przygotowania, przy części przemówień wykorzystywał ściągę formatu A4, na którą co pewien czas spoglądał. Jest też jedna osoba, dla której pochodowe zamieszanie okazało się sukcesem - to sufler Leszka Millera, który awansował na szefa strategii medialnej SLD.


GŁOS WIELKOPOLSKI POLECA:


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski