Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebujesz pomocy? Może nie nadejść na czas

Maciej Roik, Katarzyna Fertsch
O czyimś życiu często decyduje kilka minut przed przyjazdem karetki – wtedy wszystko zależy od nas
O czyimś życiu często decyduje kilka minut przed przyjazdem karetki – wtedy wszystko zależy od nas Sławomir Seidler
Czasami widzimy człowieka leżącego pod drzewem, na ławce w parku, czy na chodniku. Pijak - myślimy i idziemy dalej. Tymczasem może on potrzebować pomocy. Co więcej, to właśnie my możemy uratować mu życie. Postanowiliśmy sprawdzić, czy takiej pomocy doczekamy się. Nadeszła - niestety nie tak szybko, jak powinna.

Utrata oddechu, problem z równowagą, w końcu upadek na ziemię wśród odpoczywających na ławkach ludzi. Tak nasz dziennikarz postanowił zwrócić na siebie uwagę w parku przy Starym Browarze. Siedzące obok dziewczyny nie zareagowały. Minęło go także kilku przechodniów.

- Ile ma pan lat, gdzie pan mieszka, czy brał pan jakieś leki lub prochy? - zapytał dopiero kolejny przechodzień.

Pomoc nadeszła więc dopiero po kilku minutach od momentu, gdy udający zapaść dziennikarz położył się na chodniku - a te kilka minut może zdecydować o życiu. Widać było, że mężczyzna, który się nad nim pochylił, z pierwszą pomocą miał już wcześniej do czynienia. Razem z kolegami ułożył leżącego w pozycji bocznej i robił wszystko, by ten nie stracił przytomności. Natychmiast też wezwał karetkę, która zjawiła się po kolejnych kilku minutach.

- To przecież naturalny odruch - przekonuje pan Andrzej, który udzielił pomocy dziennikarzowi.
Okazuje się jednak, że taki "naturalny odruch" to rzadkość. W parku przy Starym Browarze podobne sytuacje zdarzają się często i przeważnie kończą się dopiero po interwencji ochrony.
- Ludzie przeważnie przechodzą obojętnie - mówi Robert Rawicki, pracownik firmy ochroniarskiej obsługującej Stary Browar. - A jeśli się okaże, że jest pijany, to przechodnie nie reagują w ogóle - dodaje.

Tak jak wczoraj podczas naszej inscenizacji, tak i w rzeczywistości zdarza się, że nie wiemy jak udzielić pierwszej pomocy - lub, nie próbując nic zrobić, od razu wzywamy karetkę.

- Na pewno rozmawiałabym z takim człowiekiem, by nie stracił przytomności. I zadzwoniłabym po pomoc. Nic więcej nie umiałabym - przyznaje studentka Natalia Jankowska.

Jak się jednak okazuje, to i tak dużo, bo samo ocucenie omdlałego może mu pomóc dojść do siebie. - Niestety ludzie często zapominają o tym, że najpierw trzeba spróbować nawiązać kontakt z osobą, która potrzebuje pomocy, a dopiero potem zadzwonić po karetkę - twierdzą ratownicy medyczni.
Bo nawet jeśli już reagujemy w razie nagłych wypadków, to zbyt często nie mamy pojęcia, co konkretnie powinniśmy zrobić. Dlatego zdarza się, że gdy karetka przyjedzie, to osoby, do której ją wezwano, już nie ma. Lub, że zupełnie pomocy nie potrzebuje (dlatego tak ważne jest zadawanie pytań). Czasem dzwonimy po karetkę od razu, gdy zobaczymy kogoś leżącego - nawet się nie zatrzymując.

Nasz wniosek? O udzielaniu pierwszej pomocy wciąż wiemy zbyt mało.
Studentka Małgorzata Nowakowska zapewnia, że próbowałaby jej udzielić. - Podstawy miałam w liceum, szkolenie przeszłam też podczas kursu na prawo jazdy - mówi. - Ale jaki byłby efekt? Nie wiem.

Z kolei Zofia Myszkowska przyznaje, że wezwanie karetki byłoby wszystkim, co by zrobiła, gdyby leżąca osoba była zakrwawiona. Obawiałaby się o własne zdrowie.

Tymczasem powinniśmy zacząć od sprawdzenia oddechu, potrząsnąć i zapytać, czy pomoc jest potrzebna, a dopiero na końcu wzywać karetkę. W razie problemów, wszelkich informacji o doraźnej pomocy możemy uzyskać u dyspozytora pogotowia. Bo choć chęć pomocy powinna być odruchem, to jest też obowiązkiem prawnym.

- W sytuacji, kiedy widzimy leżącego na ulicy rannego człowieka, naszym obowiązkiem, a nie tylko dobrą wolą, jest udzielenie mu pomocy. Choćby przez wezwanie pogotowia ratunkowego - mówi Paulina Ołdziejewska, prawniczka z kancelarii SWS. - Brak reakcji, kiedy pokrzywdzony znajduje się w stanie bezpośrednio zagrażającym życiu lub ciężkiemu uszczerbkowi na zdrowiu, jest przestępstwem zagrożonym karą do trzech lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski