Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan Wojenny: Poprzez "bibułę" toczył się bój z reżimem

Krzysztof M. Kaźmierczak i Piotr Talaga
Zestaw do druku podziemnej prasy zarekwirowany przez SB w Poznaniu. Część drukarni zostało zlikwidowanych przez bezpiekę
Zestaw do druku podziemnej prasy zarekwirowany przez SB w Poznaniu. Część drukarni zostało zlikwidowanych przez bezpiekę archiwum IPN
Internowania były największym ciosem w struktury NSZZ "Solidarność". To co jednak najbardziej doskwierało tym, którzy nie chcieli się pogodzić ze stanem wojennym, był brak informacji. Utrudnił on w pierwszych dniach, a nawet w wielu przypadkach uniemożliwił, zorganizowanie oporu społecznego.

Nic zatem dziwnego, że głównym narzędziem walki z reżimem generała Wojciecha Jaruzelskiego rychło stała się niezależna prasa drugiego obiegu. Nie chodziło tylko o przekazywanie informacji, ale przede wszystkim o świadectwo. Świadectwo, które dawało innym nadzieję.

CZYTAJ TEŻ:
Nasze Akcje - Stan Wojenny. 30 lat
Prowadzili mnie boso po śniegu
Podpisz pan, bedzie pan miał spokój

Pierwsze ulotki w Poznaniu pojawiły się już nazajutrz po feralnej niedzieli 13 grudnia. Była to wstępna lista osób internowanych z Poznania i województwa. Została ona wywieszona na drzwiach do Collegium Novum UAM. Informacje o internowanych docierały głównie do uniwersyteckiej komisji zakładowej, która w pierwszych dniach po wprowadzeniu stanu wojennego stała się centrum poznańskiej "S". W kolejnych dniach lista ta była uzupełniana i weryfikowana.

Służba Bezpieczeństwa miała pełną świadomość roli informacji. Nieprzypadkowo w nocy 13 grudnia zarekwirowano znaczną część urządzeń poligraficznych "S". Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (organ administrujący Polską w czasie stanu wojennego) zdecydowała nawet o zawieszeniu większości redakcji kontrolowanych przez komunistów. Wszystko po to, by odciąć społeczeństwo od prawdziwych informacji.

Ich zdobycie było bardzo trudne. Na przeszkodzie stały nie tylko względy techniczne (wyłączone telefony i ograniczenia w przemieszczaniu się ludności), ale i wszechogarniający strach spowodowany szokiem po wprowadzeniu stanu wojennego.

Przede wszystkim w dużych miastach bardzo szybko powstało jednak wiele nielegalnych wydawnictw. W pierwszym okresie na ich łamach skupiano się głównie na wykazaniu bezprawności wprowadzenia stanu wojennego.

W kolejnych publikacjach skupiano się na analizie pogarszającej się sytuacji gospodarczej kraju. Wówczas to powstało hasło "Im gorzej, tym lepiej". Sądzono bowiem, że nieuchronna klęska ekonomiczna przyczyni się do upadku władz.

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

W prasie niezależnej nie brakowało także bieżących informacji o przejawach protestu w zakładach pracy, relacji z demonstracji, ujawniania stosowanych represji w stosunku do działaczy związkowych. Niezależna prasa wypełniała lukę informacyjną, pisano w niej o tym czego w legalnych tytułach próżno było szukać. Odkłamywano informacje pojawiające się w kontrolowanej przez komunistów prasie.

Bezpieka miała świadomość swej porażki. Poprzez sieć swych współpracowników od samego początku próbowała rozpracować podziemne wydawnictwa. W sierpniu 1982 roku z wiedzy SB wynikało, że poznańska opozycja skupia się właśnie wokół niezależnych tytułów. Powstała grupa operacyjna, która miała za zadanie docelowo zlikwidowanie "dwóch central wrogich nielegalnych struktur". Chodziło o Tymczasową Komisję Koordynacyjną Regionu Wielkopolska skupioną wokół pisma "Obserwator Wielkopolski" i Tymczasowego Konspiracyjnego Zarządu Regionu Wielkopolska związanego z pismem "Solidarni".

Wówczas SB posiadała wiedzę o funkcjonowaniu jeszcze kilkunastu innych tytułów drugiego obiegu. Faktycznie tylko w Poznaniu w okresie stanu wojennego ukazywało się ponad 50 tytułów! Wiele z nich miało charakter efemeryd, część "bibuły" stanowiły niezależne pisma zakładowe. Nie brakło jednak także nielegalnych wydawnictw środowiskowych, studenckich i młodzieżowych. Ukazywały się pisma historyczne i kulturalne.

Nakłady pism były niewielkie, maksymalnie sięgające kilka tysięcy egzemplarzy, a często niższe niż tysiąc. Opozycja musiała się zmagać nie tylko z brakiem sprzętu poligraficznego, ale także z ograniczeniami kolportażu. "Bibuły" nie można było przecież kupić w kiosku. Tylko za fakt jej posiadania groziło więzienie.

- W całej Polsce, w sposób całkowicie naturalny, powstały systemy trójkowe czy piątkowe - mówi Janusz Pałubicki, szef poznańskich struktur podziemnych "S". - Miało to utrudnić rozpracowanie całych środowisk.

Prasa z nielegalnych drukarni trafiała do punktów kontaktowych i tam dzielono ją na zakłady lub dzielnice. Łącznicy swe nadziały rozprowadzali zazwyczaj w ograniczonym gronie znanych sobie osób, a te kolportowały je dalej znajomym. Wyjątkiem były ulotki i "bibuła" rozrzucane na ulicach lub w zakładach pracy.

Fenomenem podziemnych mediów było niezależne radio. Pierwsze audycje wyemitowano w Krakowie już w połowie grudnia 1981 r. W Poznaniu debiut podziemnej rozgłośni nastąpił 12 maja 1982 roku. Pierwsze programy radiowe przygotowywali opozycjoniści związani z "Obserwatorem Wielkopolskim". - Pierwszą lektorką była Małgorzata Walas - mówi Janusz Pałubicki. - Później się z tej działalności wycofała, ale pech chciał, że ktoś rozpoznał jej głos.

Audycje był krótkie, maksymalnie kilkunastominutowe. Zawierały komunikaty i apele np. podczas pierwszej emisji w Poznaniu apelowano do żołnierzy o niestosowanie przemocy. Nagrywano je wcześniej na magnetofonach kasetowych i odtwarzano. Nadawano je z różnych miejsc miasta, za każdym razem zmienianych. Posługiwano się miniaturowymi nadajnikami budowanymi przez elektroników związanych z opozycją. Jeden z nich ukryty był w… puszce z zielonym groszkiem.

Początkowo emitowano audycje w paśmie radiowym. Krąg ich odbiorców był ograniczony, gdyż słuchać programów mogły tylko osoby, które z ulotek dowiedziały się, o której godzinie, jakiego dnia i na jakiej częstotliwości jest emisja (zmieniano je, aby uniknąć namierzenia). Wkrótce jednak zaczęto nadawać na paśmie tv, w porze wieczornego "Dziennika Telewizyjnego" zagłuszając w ten sposób fonię propagandowych wiadomości.

- Tylko we wrześniu 1982 roku poznańskie "Radio Solidarność" nadało 13 audycji. Zachowane dokumenty wskazują na to, że było ono dla władz komunistycznych bardzo poważnym problem. Służba Bezpieczeństwa całymi latami intensywnie starała się rozpracować podziemne radio i zablokować jego dalsze emisje. Korzystano w tym celu z pomocy Biura Radiokontrwywiadu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - mówi dr Rafał Reczek, autor książki o poznańskim podziemnym radiu "S", dyrektor oddziału IPN w Poznaniu.

Nagrania podziemnych rozgłośni były także kolportowane w podziemiu na kasetach magnetofonowych. Opozycyjne audycje nadawano przez całe lata 80. Była nawet swoistego rodzaju radiowa konkurencja w podziemiu, gdyż własne rozgłośnie miała także "Solidarność Walcząca". W Wielkopolsce niezależne radio funkcjonowało także w Pile.

Czekamy na wasze wspomnienia
W związku z 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego publikujemy cykl artykułów przygotowanych przy współpracy oddziału IPN w Poznaniu. Przypominamy kulisy jego wprowadzenia, przebieg w Wielkopolsce i przedstawiamy relacje osób prześladowanych. Zapraszamy Państwa do przesyłania swych wspomnień z tamtego okresu. Najciekawsze relacje zostaną opublikowane. Prosimy przesyłać je pod adresem: [email protected] w temacie wpisując "Stan wojenny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski