Porażka? Zdaniem prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego tak można by powiedzieć tylko wówczas, gdyby konsorcjum całkowicie wypowiedziało umowę.
Lech Poznań miał zagrać z Barceloną przy Bułgarskiej. Meczu nie będzie przez kłopoty z trybuną
Aneks wejdzie w życie w momencie, gdy konsorcjum Marcelin Management i Lecha Poznań spłaci miastu dotychczasowy dług (około 1,6 mln złotych). Ma na to 45 dni. Wówczas zacznie zarządzać obiektem na nowych zasadach.
Czytaj nasz komentarz:
Mieli negocjować, a nie rezygnować ze wszystkiego
I tak poza zmianą zasad opłat za czynsz, rezygnacji miasta z prawa do dochodów ze sprzedaży nazwy stadionu (około milion złotych), miasto odpuściło też wpływy z tzw. dnia meczowego (dostanie 4,5 procent tylko od meczów w Lidze Europejskiej).
- To nie jest porażka, ta byłaby w momencie, gdyby operator całkowicie wypowiedział nam umowę - mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania. - Warto pamiętać, że bez operatora miasto musiałoby całkowicie pokryć koszty utrzymania obiektu, a to ponad 8 mln złotych.
Zgodnie z zapisami podpisanego aneksu, nie ma możliwości, by przywrócić stare zapisy umowy. Po 5 latach temat jednak wróci. I jeśli wówczas okaże się, że stadion zaczął przynosić zyski, ich 50 procent otrzyma miasto.
- Miasto gra na jeden podmiot tak jakby nie miało innych pomysłów, co zrobić z tym obiektem. Jak buduje się coś za 750 mln złotych, a potem zdaje na jedną firmę, to znaczy że z zarządzaniem miasta jest fatalnie - podkreśla Szymon Szynkowski vel Sęk, radny Prawa i Sprawiedliwości. I podkreśla, że z prawnikami przyjrzy się podpisanemu aneksowi, by sprawdzić, czy jego zapisy nie naruszają interesu miasta.
Innego zdania jest Jakub Jędrzejewski z Platformy Obywatelskiej.
- O ile mniej korzystna dla miasta umowa to w pewnym sensie klęska, Poznań wciąż jest jedynym miejscem w Polsce, które na stadionie ma zewnętrznego operatora - zaznacza radny. - Sam fakt, że konsorcjum nie wypowiedziało umowy można uznać za sukces.
Euro-stadiony
Poznań jest jedynym miastem w Polsce, któremu udało się wydzierżawić stadion zbudowany na Euro 2012.
Zarówno PGE Areną w Gdańsku jak i stadionem we Wrocławiu zarządza miasto. Na Stadionie Narodowym w Warszawie (od 1 stycznia po Narodowym Centrum Sportu), gospodarzem jest z kolei rządowa spółka PL. 2012+. Każdy z tych obiektów na razie nie tylko nie zarabia na siebie, ale przynosi straty. Przyczyną są m.in. ogromne koszty utrzymania poszczególnych obiektów. O ile utrzymanie poznańskiego stadionu kosztuje około 8 mln złotych rocznie, we Wrocławiu i Gdańsku kwota ta waha się między 10 a 12 mln zł, a w Warszawie koszty sięgają aż 20 mln złotych. Przy takich kosztach nie łatwo o zysk, który jednak jest możliwy. Spektakularnym przykładem z zagranicy, który pokazuje, że sprawne zarządzanie może przerodzić się w finansowy sukces jest monachijskia Allianz Arena. Obiekt każdego roku przynosi kilkadziesiąt milionów euro zysku.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?