Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Unia Leszno mistrzem Polski

Radosław Patroniak
Żużlowcy Unii Leszno sięgnęli wczoraj po trzynasty tytuł w historii drużynowych mistrzostw Polski na żużlu. Tym samym stali się najbardziej utytułowaną drużyną w kraju. Dokonali tego w dniu 60. rocznicy śmierci patrona swojego stadionu, Alfreda Smoczyka. Symboliczna data na długo pozostanie w pamięci kibiców.

Trzy lata temu Unia też założyła mistrzowską koronę, ale w tym sezonie dominowała jeszcze bardziej. Zdetronizowała wczorajszego rywala, Falubaz Zielona Góra. Już po pierwszym meczu w Lesznie nikt nie miał wątpliwości, kto będzie lepszy po rewanżu. Wątpliwości były natomiast co do aury. Ostatecznie deszcz nie przeszkodził w rozegraniu zawodów, ale feta była wyjątkowo mokra. Szczęśliwi ludzie deszczem się jednak w ogóle nie przejmowali...

Wszystko zaczęło się od remisowych wyścigów. Poczucia niedosytu jednak nie było, bo przecież leszczynianie mieli w zapasie 12 "oczek". Najpierw rewe- lacyjnie wyszedł spod taśmy Sebastian Dudek, który na dystansie nie dał się wyprzedzić. Następnie Troy Batchelor nie był w stanie dorównać Jarosławowi Hampelowi, który tuż po starcie odjechał parze Falubazu (Greg Hancock i Rafał Dobrucki).

Trzeci wyścig rozgrzał jednak publiczność do czerwoności. Gospodarze wygrali podwójnie i po ostatnim okrążeniu czuć już było w powietrzu mistrzowską atmosferę. Zwycięzca biegu, Damian Baliński wjechał do parkingu z uśmiechem na ustach, ale jego radość była jak najbardziej uzasadniona. 11:7 dla Unii i za chwilę w akcji ulubieniec kibiców, Leigh Adams. Żegnający się z Lesznem Australijczyk oczywiście nie zawiódł. Jego maszyna wyszła spod taśmy jak torpeda i już po pierwszym okrążeniu było jasne, że tylko defekt może Adamsowi pokrzyżować szyki. Pech nie był wczoraj jednak przyjacielem biało-niebieskich i po czterech wyścigach Unia prowadziła już 16:8.
- Najbardziej martwimy się siąpiącym deszczem, ale mam nadzieję, że zdążymy dziś sięgnąć po tytuł. Tor jest bardziej twardy niż zwykle, ale to nie jest dla nas problemem - stwierdził po czwartym wyścigu Jurica Pavlic.

W kolejnym biegu popis jazdy dał Janusz Kołodziej. Damian Baliński chciał być równie skuteczny, ale Greg Hancockwprawdzie z trudem, ale odparł jego atak. W szóstym wyścigu na trzecim okrążeniu upadł Niels Kristian Iversen, ale bez udziału innych zawodników. Poza tym szybko się podniósł, więc wyścig nie musiał być przerwany. Mniej szczęśliwy upadek miał chwilę później Piotr Protasiewicz, który uderzył w bandę po zderzeniu z Troyem Batchelorem, wykluczonym z powtórki siódmego biegu. - Moim zdaniem Protasiewicz przeciął tor mojej jazdy. Sędzia nie miał prawa mnie zdyskwalifikować - mówił rozgoryczony Batchelor. Powtórkę niespodziewanie wygrał Protasiewicz i było to pierwsze biegowe zwycięstwo zielonogórzan. Wynik się zmienił (25:17), ale wciąż był bezpieczny. Mniej sympatycznie zrobiło się po kolejnym wyścigu, bo goście wygrali podwójnie (Hancock i Dobrucki poradzili sobie z Adamsem i Pavlicem). Częściowe odrobienie strat przez Falubaz nie zepsuło nastrojów dziewczyn z parasolami. Przemoknięte cheerleaderki sugerowały żużlowcom, że nie ma czym się przejmować, bo karta zaraz się odwróci.

I tak się właśnie stało. W dziewiątym biegu zielonogórzanie oglądali plecy Hampela i Batchelora. Podobnie zresztą jak w następnym wyścigu, który praktycznie przesądził o mistrzowskiej koronie dla Unii. Kołodziej z Balińskim wprowadzili kibiców w szampańskie nastroje. Jeszcze większą euforię wywołało na trybunach wyświetlenie na stadionowym telebimie napisu "Unia Leszno drużynowym mistrzem Polski 2010". W sektorze najbardziej zagorzałych fanów odpalono race i leszczyński obiekt spowiła mgła. Nad emocjami kibiców musiał zapanować prezes Unii Józef Dworakowski.

Chwilę później nawet teoretyczne rozważania straciły sens. Trener Piotr Żyto posłał do boju Hancocka (zmiana taktyczna), ale Amerykanin zjechał z toru i niczego już nie zwojował. - Szpryca od Dobruckiego uniemożliwiła mi jazdę. Dobrze, że sędzia po jedenastu wyścigach zdecydował się przerwać zawody, bo zrobiło się niebezpiecznie. Gratuluję zawodnikom, działaczom i kibicom Unii. W tym sezonie zasłużyli na złoto - podkreślił Hancock.

Wątpliwości nie miał sędzia Leszek Demski. - Tor stał się niebezpieczny. Rozmawiałem często z kierownikami drużyn, bo nawierzchnia nie była równana. Mimo to nikt nie sugerował, żeby kończyć mecz już po ośmiu wyścigach - tłumaczył arbiter z Ostrowa.

Potem było tradycyjne spalenie marynarki prezesa Dworakowskiego. - Warto było pracować i czekać na taki moment. Obecny triumf bardziej smakuje niż ten sprzed trzech lat, bo po ostatnim sezonie mało kto w Lesznie wierzył, że to wszystko może się tak pięknie skończyć - przyznał sternik leszczyńskich "Byków".

Trzecie złoto w karierze, ale po raz pierwszy w barwach Unii, wywalczył Janusz Kołodziej, człowiek, którego przyjście do Leszna było fundamentem przyszłych sukcesów. - Tamtych zwycięstw nie da się porównać z obecnym. To rzeczywiście jeden z moich najlepszych sezonów, ale robię wszystko, by jeździć jeszcze lepiej. Duży udział w wygraniu ligi miał trener Roman Jankowski, który umie tworzyć w drużynie atmosferę - podkreślił Kołodziej.

Z kolei Jarosław Hampel zaprzeczył, że po sezonie pożegna się z Unią. - Wierzyłem w sukces, bo przez cały sezon udowadnialiśmy rywalom, że trzeba się z nami liczyć. Wszystkie spekulacje na temat mojej osoby są przedwczesne. Nie mogę powiedzieć, że odejdę, nie mogę też powiedzieć, że zostanę. Dla mnie zresztą sezon się jeszcze nie skończył. Czasu na świętowanie nie będę miał zbyt wiele, bo przecież wystartuję w Grand Prix w Bydgoszczy, ale zapewniam, że wody gazowanej nie będę dziś pił - żartował popularny "Mały".

Pewnie też mocniejszym toastem pożegnał się z kolegami Leigh Adams. 39-letni Australijczyk był wierny barwom Unii przez 15 lat.

- Bardzo dziękuję wszystkim kibicom i osobom, z którymi współpracowałem w klubie. Spędziłem tutaj wspaniałe chwile. Co mnie teraz czeka? Muszę jeszcze "odjechać" kilka spotkań w lidze angielskiej. Potem wracam na Antypody, by cieszyć się słońcem i rodziną - przyznał honorowy obywatel Leszna. Z kolei ekspert TVP Sport, Krzysztof Cegielski, zauważył, że zarząd Unii nie bał się ryzyka. - Czymś takim było sprowadzenie Kołodzieja i Jankowskiego, a jednocześnie rozstanie się z klanami. Ryzyko się jednak opłaciło - mówił Cegielski.

Wielkie święto na leszczyńskim "Smoku" obserwowało 20 tys. osób. Kibice od rana ustawiali się w długich kolejkach po bilety, mimo że wejściówki można było kupić w trzech punktach.

- Nastawienie fanów jest rewelacyjne. Czuć, że Leszno utożsamia się z naszą drużyną i jest dumne z jej sukcesów. To z kolei motywuje nas w klubie do wytężonej pracy. Po słabszym wyniku w poprzednim sezonie mamy ogromne powody do radości. Warto jednak podkreślić, że sukces nie był pochodną działania w stylu lekko, łatwo i przyjemnie. Włożyliśmy ogromny wysiłek w to, by znaleźć się w tak komfortowej sytuacji - mówił dyrektor sportowy "Byków" Sławomir Kryjom.

Dyrektor sportowy Unii zwrócił uwagę, że leszczyński zespół nie był wcale typowany do mistrzostwa. - Już dawno w rywalizacji o tytuł DMP nie było drużyny, która tak wyraźnie zdominowała rozgrywki. Wykonaliśmy w tym sezonie więcej, niż można było oczekiwać. Przed rozpoczęciem zmagań nie byliśmy stawiani w gronie głównych faworytów. Wyżej oceniano szanse Unibaksu Toruń i Caelum Stali Gorzów - dodał Kryjom.

Brązowy medal MP zdobyli żużlowcy z Torunia. Unibax odrobił straty z pierwszego meczu, wygrywając 47:43 (w pierwszym spotkaniu Betard Wrocław zwyciężył 47:43, ale był niżej sklasyfikowany w rundzie zasadniczej). Gospodarzom najniższy stopień podium zapewnił Ryan Sullivan, który wygrał ostatni wyścig i tym samym obronił czteropunktową przewagę.
Warto jeszcze podkreślić, że przez cały mistrzowski sezon patronowaliśmy występom leszczyńskich "Byków". Nas również rozpiera duma...

Unia Leszno - Falubaz Zielona Góra 39:27 (pierwszy mecz: 51:39 dla Unii)
Unia: Hampel 8 (3,2,3), Batchelor 4 (0,w,2,2), Kołodziej 8 (2,3,3), Baliński 6 (3,1,2), Adams 6 (3,1,1,1), Pavlic 6 (2,2,2,0), Musielak 1 (1).
Falubaz: Hancock 7 (2,2,3,0), Dobrucki 6 (1,0,2,3), Iversen 1 (0,d,1), Lindgren 4 (1,3,0), Protasiewicz 4 (1,3,d), Dudek 5 (3,0,1,1), Loktajew 0 (0).

Bieg po biegu
1. Dudek, Pavlic, Musielak, Loktajew 3:3
2. Hampel, Hancock, Dobrucki, Batchelor 3:3 (6:6)
3. Baliński, Kołodziej, Lindgren, Iversen 5:1 (11:7)
4. Adams, Pavlic, Protasiewicz, Dudek 5:1 (16:8)
5. Kołodziej, Hancock, Baliński, Dobrucki 4:2 (20:10)
6. Lindgren, Pavlic, Adams, Iversen (u) 3:3 (23:13)
7. Protasiewicz, Hampel, Dudek, Batchelor (w) 2:4 (25:17)
8. Hancock, Dobrucki, Adams, Pavlic 1:5 (26:22)
9. Hampel, Batchelor, Iversen, Lindgren 5:1 (31:23)
10. Kołodziej, Baliński, Dudek, Protasiewicz (d) 5:1 (36:24)
11. Dobrucki, Batchelor, Adams, Hancock 3:3 (39:27)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski