Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Pyżalski: Zawsze gram fair i dotrzymuję słowa

Maciej Lehmann, Radosław Patroniak
Jakub Pyżalski
Jakub Pyżalski Grzegorz Dembiński
Z Jakubem Pyżalskim, prezesem firmy Family House, inwestującej w Wartę Poznań, rozmawiają Maciej Lehmann i Radosław Patroniak

Choć Pana żona jest nowym prezesem Warty, to jednak klub będzie teraz kojarzony przede wszystkim z Panem i firmą Family House, której jest Pan prezesem.

Rzeczywiście może tak być, choć tak naprawdę Warta powinna być kojarzona tylko z Izą, bo to był jej pomysł. To żona miała plan przejęcia klubu, teraz konsekwentnie go realizuje i ona będzie nim zarządzać. Jest świetnym menedżerem i jestem pewien, że doskonale sobie poradzi, piastując nowe stanowisko. Już od wielu lat razem prowadzimy firmę i jak widać udało nam się stworzyć prężnie działającą spółkę. Gdy ciężko zachorowałem, to żona podejmowała kluczowe decyzje. W branży budowlanej, by mieć sukcesy, trzeba rządzić twardą ręką. A my sukces osiągnęliśmy i to duży sukces. Wybudowaliśmy kilkaset domów, rzesza naszych klientów stale wzrasta, mamy więc bardzo mocne fundamenty.

Dlaczego zainwestowaliście właśnie w bankrutującą Wartę?

Chcemy zrobić coś pozytywnego w skali całego miasta. Bardzo wielu poznaniakom zależy na tym, by ten klub z prawie stuletnimi tradycjami nie upadł w roku swojego wielkiego jubileuszu. Myślę, że nie tylko my będziemy go ratowali. Żona ma wizję, jak pozyskiwać sponsorów i nowych kibiców. Chcemy, by Warta znów stanęła na nogi.

Sprawy techniczne wyjścia z kryzysu na razie nikogo nie interesują. Komentuje się wygląd Pana żony, nie brakuje tez złośliwych uwaga pod Pana adresem. Pojawiły się sugestie, że kilka lat temu był Pan powiązany z niewłaściwymi ludźmi. Czy to prawda?

Pewnie kilka grzechów w młodości popełniłem, ale kto ich nie popełnił. Rozpocząłem biznes w młodym wieku i pewnych rzeczy dopiero się uczyłem. Współpracowałem z wieloma ludźmi, wśród których znalazło się też kilku nieodpowiednich, ale dowiedziałem się o tym później. Przez te lata, kiedy prowadzę Family House, nauczyłem się, że w biznesie trzeba być twardym i nie przejmować się nieprzychylnymi komentarzami. Niestety ktoś, kto ma wyznaczony swój cel w życiu i konsekwentnie, tak jak ja stara się go realizować, a na dodatek może pochwalić się sukcesami, zdobywa także przeciwników, którzy czasami grają nieczysto.

Co z tych zarzutów pojawiających w internecie jest nieprawdą?

Ale o co panowie pytają?

Dorobił się Pan na handlu narkotykami?

To jest kompletna bzdura, pierwsze pieniądze zarobiłem na handlu papierosami. Jednak te największe zdobyłem, rozwijając Family House. Długo już działam w biznesie i przez ten czas nauczyłem się jednego - graj fair, to inni będą cię szanowali. Nigdy nikomu żadnej krzywdy nie zrobiłem. Ludzie, chcąc mi "dowalić", wygrzebują historie sprzed wielu lat. To, że od 7 lat prowadzę Family House, który stworzyłem od podstaw, jakby zupełnie się nie liczyło. To takie polskie piekiełko. Znalazł się ktoś, kto chce zrobić coś pozytywnego dla zasłużonego klubu i zamiast go wspomagać, trzeba mu dokopać. Warta ma mnóstwo sympatyków, którzy wspierali ją sercem. Ale w sytuacji, w jakiej znalazł się klub, jedynym ratunkiem jest zastrzyk pieniędzy. Dlaczego nikt w ten sposób Warcie nie pomógł? Jesteśmy pierwsi, którzy to zrobili. Proszę więc teraz, by nie mieszano spraw Warty i Family House z moimi historiami sprzed lat.

Czym różni się obecny Jakub Pyżalski od tego sprzed kilkunastu lat?

Dojrzałem, zmądrzałem, na pewne sprawy patrzę z większym dystansem, ale niektóre rzeczy pozostaną niezmienne. Jestem człowiekiem, który stawia sobie wysoko poprzeczkę i przede wszystkim dotrzymuje słowa.

Padła suma 4 milionów. Jest Pan filantropem? A może chce Pan przejąć klubowe grunty? Deweloper musi znać ich wartość i pewnie wie, jak je zagospodarować, by czerpać z nich największe dla siebie korzyści?

Zastanawia mnie, że ludzie szukają w naszym działaniu jakiegoś ukrytego celu. Nie jestem filantropem. W ciągu kilku ostatnich dni strona naszej firmy miała 6000 otwarć. To tyle, ile było przedtem w ciągu całego miesiąca... Wiecie, ile kosztuje reklama... Warta będzie finansowana z naszego budżetu reklamowego, który jest duży. A grunty? Stadion Szyca i teren przyległy został sprzedany przed wielu laty firmie duńskiej. Nie ma tematu. Ale najciekawsze jest to, że 7 lat temu skończyły się umowy miasta z klubem na korzystanie z terenów, jakie ma Warta przy Drodze Dębińskiej. Taki stan rzeczy był na rękę i miastu, i ludziom z klubu, bo nikt nie chciał pociągnąć na dno tonącego. Warta nie ma swoich terenów, taki jest w tej chwili stan prawny.

Można tę sytuacje uzdrowić?

Chciałbym oczywiście, by te tereny wróciły do Warty, bo wtedy można by ściągnąć potencjalnych inwestorów, którzy mogliby z moją firmą oraz klubem zainwestować w stadion komercyjny na 5-7 tys. miejsc, w dobre zaplecze, w halę. Warta zasługuje na to, by mieć godną siedzibę, a nie ruinę.

Czy to jest marzenie, czy plan?

To jest cel, który w przyszłości może uda się zrealizować. W tej chwili jednak celem numer 1 jest utrzymanie Warty w pierwszej lidze. Jeśli nie znajdą się sponsorzy, żona zawsze może liczyć na wsparcie Family House.


Prezes Zbigniew Drzymała z Groclinu i wielu jego poprzedników zgodnie twierdzi, że na futbolu nie da się zarobić.

Pamiętajmy, że jeszcze za ten biznes nie zabrały się kobiety... Ok, nie jest to łatwy biznes, ale na razie nie myślimy o zarabianiu, tylko o stworzeniu zespołu, który się utrzyma w pierwszej lidze. Mamy ustabilizowany budżet, oddanych ludzi, którzy pomagają nam, by nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy, a jednocześnie pozyskać zawodników gwarantujących szybkie odbicie się od dna. W mojej firmie obowiązuje zasada - dobrze pracujesz, dobrze zarabiasz. W Warcie będzie tak samo.

Może, aby zaoszczędzić złośliwych komentarzy pod adresem żony, trzeba było się zamienić miejscami. Nie żałuje Pan tego, że wystawił swoją małżonkę na "pierwszą linię"?

Nie, Iza sobie świetnie z tym poradzi. Ja jestem prezesem Family House i tyle. Żona zajmuje się marketingiem, PR i inwestycjami. To jej działka i uważam, że poradzi sobie z tym lepiej, niż ja bym to zrobił. Moją domeną są sprawy budowlane i techniczne. Po tych pierwszych reakcjach mediów i kibiców uważam, że się nie pomyliliśmy.

Co może być dla Pana bardziej zniechęcające - słabe wyniki Warty czy złośliwe komentarze?

Jeśli złośliwe komentarze będą dotyczyć tylko mojej osoby, to przyjmę to z dużym spokojem. Zresztą jestem przekonany, że one szybko ustaną. Już to przerabialiśmy, gdy zakładaliśmy Family House. Ciosem byłby spadek, ale takiej myśli w ogóle nie dopuszczam.

Zazdrości Pan trochę sukcesów Józefowi Wojciechowskiemu?

Nie znam takiego słowa jak zazdrość. Też mówi się o nim różnie, bo jest człowiekiem sukcesu. Uważam, że mogę od niego się dużo uczyć, bo ma wielką charyzmę i chce zbudować nowoczesny klub.

Co jest najsłabszą, a co najsilniejszą stroną prezesa Pyżalskiego?

Moją słabością jest fakt, że czasami chyba za bardzo rozpieszczam swoje dzieci. Poza tym jestem człowiekiem, jakich wielu mieszka w tym mieście. Mam swoje cele, ideały i staram się do nich zmierzać. Jestem zdecydowany i nie boję się ryzyka, choć wiem, że po drodze niejeden będzie chciał mnie obrzucić błotem.

Jakub Pyżalski

ur. 19.08.1974
Rodowity poznaniak, który jak podkreśla, chce się pozytywnie wpisać w życie miasta.
Skończył zarządzanie i bankowość.
Prezes firmy Family House, która zatrudnia około 200 osób. Twierdzi, że jego firma potrafi sama wykonać każdą inwestycję, od projektu do wręczenia kluczy.
Grał w koszykówkę w AZS Poznań, w III lidze. Przyznaje się, że jest kibicem Lecha. Z Kolejorzem chce ściśle współpracować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski