Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Lech 2:1: Szkoda zmarnowanych szans. Lokomotywa zatrzymana w Białymstoku [ZDJĘCIA]

Maciej Lehmann
Jagiellonia - Lech 2:1: Szkoda zmarnowanych szans. Lokomotywa zatrzymana w Białymstoku
Jagiellonia - Lech 2:1: Szkoda zmarnowanych szans. Lokomotywa zatrzymana w Białymstoku Andrzej Zgiet
Lech Poznań nie wykorzystał potknięć Lechii, Legii oraz Termaliki i nie wskoczył na podium. Jagiellonia przerwała zwycięską serię podopiecznych Nenada Bjelicy i to ona awansowała na pozycję lidera. Poznaniacy nie potrafią wygrać w Białymstoku od trzech lat. W tym sezonie Lech uległ też ekipie Michała Probierza przy Bułgarskiej 0:2. Widać, że ten rywal wyraźnie "nie leży" Kolejorzowi.

Niespodzianki w składzie Lecha nie było. Trener Nenad Bjelica zdecydował się na taki sam skład, w jakim Kolejorz wygrał cztery ostatnie mecze w ekstraklasie. W Jagiellonii zabrakło natomiast najlepszego gracza Konstantina Wassiljewa i wydawało się, że goście wyraźnie wygrają walkę o środek pola. Tak się jednak nie stało, choć o porażce nie zdecydowała słaba gra pomocy, ale błędy Matusa Putnocky'ego, który ostatniego gola wpuścił ponad miesiąc temu.

Mimo zimowej aury i zmrożonego boiska mecz prowadzony był w szybkim tempie. Lechowi jednak brakowało dokładności w rozgrywaniu akcji, czym imponował w poprzednich spotkaniach. Wiele dobrze zapowiadających się akcji, kończyło się niecelnymi podaniami, co potęgowało wrażenie, że poznaniacy grają chaotycznie i są wyraźnie gorzej dysponowani niż w poprzednich meczach.

Dobry w wykonaniu Lecha był tylko pierwszy kwadrans. W 5 min. Tomasz Kędziora dośrodkował w pole karne. Odchodząca od bramki piłka nieco zaskoczyła obrońców gospodarzy i wykorzystał to zamykający akcję Darko Jevtić. Szwajcar trafił jednak w boczną siatkę.

Jagiellonia szybko pokazała, że kontrataki to jej najsilniejsza broń. Białostocczanie wykorzystali to, że stracił równowagę Maciej Makuszewski, piłka błyskawicznie trafiła do Karola Świderskiego, który minął niepotrzebnie wychodzącego zza pole karne Matusa Putnocky'ego i skierował piłkę do pustej bramki. To był gol stracony "na własne życzenie", zawidoła asekuracja, a słowacki bramkarz fatalnie ocenił swoje możliwości sprinterskie.

Obrona Lecha nie tylko przy tej sytuacji była bardzo "elektryczna". Nerwowo grał Putnocky, problemy z utrzymaniem równowagi mieli Arajuuri i Bednarek. Groźnie pod bramką Lecha było też w 30 min. po rzucie z autu Jagiellonii. Najpierw Putnocky niespodziewanie wypuścił złapaną już futbolówkę, a po chwili Romanczuk prawie "wrzucił" mu piłkę za kołnierz. Słowak zrehabilitował się za swoje poprzednie interwencje dopiero w 42 min., kiedy fenomenalnie wybronił uderzenie Świderskiego z powietrza. Kibice Jagiellonii widzieli już piłkę w siatce.

Lecz dobrego dnia nie miał też bramkarz gospodarzy. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy, po dośrodkowaniu Jevticia, najwyżej wyskoczył do główki Arajuuri, a cofający się do bramki Kelemen, zapomniał, że stoi już za linią bramkową i złapał piłkę, gdy ta była już w bramce. Po golu kuriozum Kolejorz do przerwy remisował więc 1:1 i można było mieć nadzieję, że zwycięska seria jednak nie zostanie przerwana.

Jagiellonia musiała bowiem radzić sobie bez Michała Probierza. Trener tak protestował po decyzji arbitra, który przyznał rzut wolny, dający wyrównanie Lechowi, że Daniel Stefański wyrzucił go na trybuny.

Początek drugiej części, był jednak mało interesujący. Lech nie kwapił się do ataku, tak jak w poprzednich meczach wyszedł z szatni mało skoncentrowany i postraszył gospodarzy tylko strzałem Macieja Gajosa.

Taka postawa okrutnie się zemściła, od 64 min. "Jaga" znów była na prowadzeniu. I znów nie popisał nie Putnocky. Strzelec gola Fedor Cernych, był co prawda atakowany i przez Bednarka, i przez Kownackiego, ale zdołał zaskakująco strzelić w "krótki" róg i piłką po rękawicy Słowaka wpadła do siatki.

Strata gola zdopingowała Kolejorza, do odważniejszej gry. W ostatnim kwadransie poznaniacy mieli trzy wyśmienite okazje, by wyjechać z Podlasia z punktem. Najpierw Jóźwiak zaplątał się we własne nogi, próbując przedryblować Gutiego. Potem Majewski przedarł się przez obronę gospodarzy i zdołał oddać mocny strzał, ale Kelemen był na posterunku i zdołał sparować piłkę.

Najlepszą szansę zmarnował jednak Marcin Robak. Najlepszy strzelec ligi dostał kapitalne podanie od Pawłowskiego, ale stojąc pięć metrów przed bramką, za długo ustawiał sobie piłkę i w efekcie został zablokowany.

Tak relacjonowaliśmy spotkanie na żywo - SPRAWDŹ!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski