Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Termalica - Lech Poznań. Wynik 0:0 [ZDJĘCIA Z MECZU]

Maciej Lehmann
Termalica - Lech Poznań. Wynik 0:0
Termalica - Lech Poznań. Wynik 0:0 Michał Gąciarz
Kto nie oglądał tego meczu, nic nie stracił. To było najnudniejsze spotkanie w tym sezonie. Lech ruszył do ataku dopiero w końcówce, ale gola nie zdobył.

Wydawało się, że poznaniacy po pucharowej wygranej w Bielsku-Białej i po ograniu Cracovii, będą mieli wielkie apetyty na kolejne zwycięstwo. Tymczasem, dzięki taktyce Jana Urbana znowu zagrali bardzo zachowawczo, by nie powiedzieć kunktatorsko. Termalica zamurowała się na swojej połowie i swój plan zrealizowała. Szkoda, że Lech nie miał żadnych argumentów, by sforsować defensywny mur ustawiony przez gospodarzy.

Zespół Termaliki musiał mieć w pamięci ostatnie lanie w Szczecinie, bo w przeciwieństwie do meczu z Pogonią, tym razem nie zdecydował się na wymianę ciosów z bardziej renomowanym rywalem. Trener Czesław Michniewicz, który prowadząc dużo słabsze zespoły, ma korzystny bilans w starciach z Lechem (6 zwycięstw - 3 remisy - 5 porażek) uznał, że trzeba pozwolić poznaniakom rozgrywać piłkę i kiedy nadarzy się okazja bezlitośnie ich skontrować. Efekt był taki, że w pierwszej połowie można było spokojnie się zdrzemnąć. Lech w ofensywie był bezradny. Wymieniał mnóstwo podań w środku pola, ale praktycznie nie potrafił zbliżyć się do pola karnego gospodarzy.

Dlaczego tak się działo? Urban powrócił do ustawienia z dwoma defensywnymi pomocnikami. Duet T-T czyli Trałka - Tetteh nie potrafi skonstruować nic sensownego. W środku pola brakowało kreatywnego pomocnika. Niewidoczny był Marcin Robak, jak zwykle chaotyczny i bezproduktywny Maciej Makuszewski, który albo gubił się w dryblingach i łatwo tracił piłkę, bądź przegrywał pojedynki biegowe.

Poznaniacy grali wolno, w jednostajnym tempie, bali się podjąć ryzyko. W 38 min lechici wymienili 12 podań i zakończyli „zabawę” na środku boiska posyłając „dzidę” w pole karne rywali, gdzie Robak łatwo przegrał pojedynek główkowy.

Gdyby nie przypadkowy groźny strzał lub jak kto woli centra Majewskiego i chwilę później kąśliwe uderzenie Pawłowskiego obronione przez Pilarza, można byłoby sądzić, że oba zespoły umówiły się na bezbramkowy remis.

Wydawało się, że po tak słabej pierwszej części, druga odsłona nie może być gorsza. Urban jednak nie zdecydował się na zmianę taktyki. Zdjął z boiska Makuszewskiego, wprowadził Formellę, ale rezerwowy początkowo dostosował się do poziomu kolegów i też nie było z niego wielkiego pożytku.

Groźniejsi byli natomiast gospodarze. Serce nam zadrżało w 65 min kiedy Patrik Misak uderzył z ok. 25 metrów i piłka po odchodzącej rotacji o kilka centymetrów minęła prawy słupek bramki Kolejorza.

Obraz meczu zmienił się dopiero wtedy, kiedy Urban zdecydował się na kolejne zmiany. Jedna z nich była wymuszona, bo gry nie mógł kontynuować Trałka. Zastępujący go Darko Jevtić natychmiast rozruszał grę Kolejorza. Przebudził się Pawłowski oraz Formella.

Najpierw Dawidowi Kownackiemu brakowało centymetrów, by „szczupakiem” pokonać Krzysztofa Pilarza, a kilkadziesiąt sekund później niewidoczny przez ponad pół godziny Formella, był bliski wpisania się na listę strzelców. Uderzył płasko, ale piłka trafia w słupek!

W doliczonym czasie gry działo się więcej niż przez 90 minut. Najpierw Majewski wybił piłkę z linii bramkowej Lecha, a potem strzał Bednarka głową po rzucie rożnym instynktownie obronił Pilarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski