2 maja, 3 sierpnia i 10 sierpnia - to czarne dni trenera Nenada Bjelica i Lecha "To dobry trener, tylko wyników nie ma" - można w tym miejscu zacytować klasyka. Chorwacki szkoleniowiec przegrał wszystko, co było do tej pory do przegrania. Finał Pucharu Polski, finał rozgrywek ekstraklasy, szybko odpadł z Ligi Europy, a dziś jeszcze z Pucharu Polski i to w pierwszej rundzie. Sezon jeszcze się na dobre nie rozpoczął, a już Kolejorz odpadł z dwóch rozgrywek, gdzie miał ambicje odegrać większą rolę niż tylko statysty. Dobrze, że nie można odpaść z ekstraklasy, bo ta sztuka też by się zapewne Bjelicy udała.
Sierpień okazał się więc znów tragicznym miesiącem dla Kolejorza. Blamaż, to najłagodniejsze słowo, by określić postawę poznaniaków w tym prestiżowym meczu. Lech w poprzednim sezonie pięciokrotnie pokonał Portowców nie tracąc nawet bramki. Eksperymenty Bjelicy, z kontrowersyjnymi wyborami składu doprowadziły do tego, że Pogoń dostała okazję rewanżu i w pełni ją wykorzystała.
Zobacz więcej: Pogoń - Lech 3:0. Oceniamy piłkarzy Kolejorza
Dwie bramki zawalił wczoraj Jasmin Burić. Bośniak, który nie popisał się już w majowym finale Pucharu Polski znów miał słaby dzień. Trener jednak posadził na ławce Matusa Putnocky'ego, który nie dosyć, że zdecydowanie lepiej kieruje obroną i jest dużo pewniejszy, ale zdecydowanie lepiej broni rzuty karne.
Zobacz też: Dlaczego Isco nie trafił do Manchesteru?
(Źródło: Press Focus)
A tych przecież w Szczecinie wykluczyć nie było można. Szkoleniowiec rozbił też coraz lepiej rozumiejącą się parę stoperów i środkowych pomocników. Rafała Janickiego zastąpił Lasse Nielsen, a będącego w dobrej formie Łukasza Trałkę, pauzujący w ekstraklasie za kartki Aziz Tetteh. To miało zapewnić zespołowi świeżość.
Niestety, na tle ambitnie walczącej, wypruwającej sobie żyły Pogoni, poznaniacy grali wolno, przewidywalnie i bez pomysłu.
Gospodarzom zależało na zwycięstwie, Kolejorz nie potrafił zareagować na szybkie wymiany piłek między Portowcami. Nie istniał środek pola poznańskiego zespołu. Majewski tracił piłki jak amator, statystował Tetteh, a Gajos wyglądał tak jakby nałożył na siebie czapkę niewidkę. Lechici pewnie myśleli, że Pogoń jest bez formy, świadczyły o tym ostatnie wyniki w lidze i chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił. To musiało skończyć się spektakularną katastrofą!
Bramką dla gospodarzy "pachniało" od początku. Dwie bardzo dobre okazje miał wypożyczony z Lecha Dariusz Formella. To był sygnał ostrzegawczy. Poznaniakom jednak nie zapaliła się w głowach czerwona kartka i nadal człapali po boisku. W 38 min. stało się to co musiało się stać. Jasmin Burić wypiąstkował piłkę tak jakby nie jadł śniadania. Dawid Kort skorzystał z prezentu, sprytnie przedryblował Bośniaka i strzelił gola! Na 2:0 podwyższył tuż przed przerwą Frączczak. Bramkarz Lecha popełnił kolejny, błąd sfaulował we własnym polu karnym Formellę i sędziemu nie pozostało nic innego jak wskazać na "wapno".
Lech w pierwszej połowie totalnie rozczarował. Na normalnym poziomie grał tylko młody Kamil Jóźwiak, ale i jemu brakowało precyzji.
Zobacz więcej: Pogoń - Lech 3:0. Oceniamy piłkarzy Kolejorza
Po zmianie stron podopieczni Bjelicy grali jeszcze gorzej. Nic im nie wychodziło. Portowcy natomiast grali bardzo rozsądnie. Przenosili ciężar gry na połowę Kolejorza i stwarzali sobie kolejne okazje. Poznaniaków dobił Dawid Kort. Pomocnik Pogoni, wykorzystał dobre podanie z prawej strony, wybiegł przed Tetteha i skierował piłkę do siatki! Rozpacz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?