Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Reiss: Mam nadzieję, że ostatni sukces nie zostanie zaprzepaszczony

Maciej Lehmann
Piotr Reiss nie kryje, że cieszy się z tego, iż Lecha Poznań prowadzi teraz Jan Urban
Piotr Reiss nie kryje, że cieszy się z tego, iż Lecha Poznań prowadzi teraz Jan Urban Grzegorz Dembiński
Legenda Lecha Poznań Piotr Reiss opowiada nam m.in o tym, dlaczego nie jest już doradcą zarządu Kolejorza oraz dlaczego trzeba ważyć słowa.

Pół roku temu rozstałeś się z Lechem jako doradca do spraw sportowych. Dlaczego?

Piotr Reiss: Okazało się, że po sukcesie, jakim było mistrzostwo Polski, pewne osoby są już niepotrzebne. Nie dane mi było z Lechem zdobyć mistrzostwa na boisku, ale mam satysfakcję, że dołożyłem swoją cegiełkę jako doradca zarządu do spraw sportowych. Trochę żałuję, że zabrakło dla mnie medalu, bo tego złota brakuje mi w kolekcji, ale bardziej istotne jest chyba to, iż nie było chyba pomysłu ze strony zarządu na dalsze moje funkcjonowanie w tej roli. Widocznie rady, które dawałem wystarczyły na pewien czas.

Formuła, którą było to doradztwo się wyczerpała?

Wcześniej sporo rozmawialiśmy o strategii na następne lata. Jak ma wyglądać rozwój klubu do 2020 roku. Jednak po tym jak Maciej Skorża zdobył tytuł dużo się w Lechu zmieniło. Trener chciał zupełnie inaczej poukładać kluczowe sprawy, czego ja nie byłem zwolennikiem. Podobała mi się wcześniejsza wizja prowadzenia klubu, bo moim zdaniem prowadziła ona stopniowo do tego, by Lech był nie tylko najlepszym klubem w Polsce, ale też odgrywał niepoślednią rolę w Europie. Ta koncepcja została całkowicie odrzucona. Można powiedzieć, że wiele koncepcji realizowanych było zupełnie odwrotnie niż pierwotnie zakładano. To była zmiana o 180 stopni. Przewrócono nasze pomysły do góry nogami, a cały obraz sytuacji zaciemnił sukces, jakim było wygranie ligi.

Długo jednak od tego sukcesu Lechowi nie udało się odcinać kuponów.

Niestety, bo szybko nastąpiła weryfikacja koncepcji trenera. Efekt wszyscy doskonale znamy. Falstart, potem głęboki kryzys i w efekcie zmiana szkoleniowca. Przyszedł Jan Urban, który na nowo zaczął układać drużynę i dziś trzeba się cieszyć z tego, że po takiej zapaści Lech jest w górnej połówce tabeli.
Potencjał tej drużyny jest z pewnością wyższy niż obecne miejsce w tabeli.

Oczywiście. Cieszę się, że Lecha prowadzi Jan Urban, bo to był mój pomysł, by sprowadzić go do Poznania, kiedy zwalniano Mariusza Rumaka. Nie udało się wcześniej, gdyż był trenerem Osasuny. Teraz jednak czuję satysfakcję, że trafił na Bułgarską, bo wydobył klub z dna i dziś z optymizmem można spoglądać w przyszłość.

Nie zgadzałeś się na koncepcje transferowe Skorży?

Przy rozmowach o letnich transferach już nie uczestniczyłem. Zarząd rozmawiał bezpośrednio ze szkoleniowcem. Chcę jednak zaznaczyć, że nie rozmawiałem z trenerem Skorżą na temat żadnego transferu. Uczestniczyłem tylko w obradach komitetu transferowego i na prośbę zarządu wydawałem swoje opinie o zawodnikach. Nie miałem jednak wpływu na ostateczne decyzje.

Gdyby to od ciebie zależało, niektórych graczy nie byłoby w Lechu?

Z pewnością tak, ale nie chcę wymieniać ich z nazwiska. To teraz nic nie zmieni.

Czy Twoim zdaniem Lech potrzebuje dyrektora sportowego z dużym piłkarskim doświadczeniem. Pewne rzeczy dostrzeże tylko profesjonalista. Najmocniejsze kluby właśnie po to zatrudniają swoje byłe gwiazdy

W Lechu za sprawy sportowe odpowiedzialny jest Piotr Rutkowski. Jest młodym człowiekiem, który już wie na czym polega zarządzanie klubem, zebrał już pewne doświadczenie, natomiast moja osoba miała być takim pomostem w załatwianiu pewnych rzeczy. W tej sprawie nie chodzi już o mnie. Lech to historia, ściśle związana z Wielkopolską. Wychował naprawdę wielu nie tylko świetnych piłkarzy, ale bardzo mądrych ludzi. W takim klubie powinno się wykorzystywać ich ogromną wiedzę. Nikt z tego jednak nie chce korzystać. Szansę dostał Ivan Djurdjević i to się chwali, ale świetną robotę mogliby wykonać też inni. Są wymyślane różne wzniosłe hasła związane z historią i tradycją, ale mają one niewielkie przełożenie na rzeczywistość.
Lech ma na siebie zarabiać, we władzach dominują ekonomiści i stąd coraz więcej korporacyjnych metod zarządzania klubem.

Piłkarze, których w tej chwili wychowuje Lech muszą mieć też jednak przykłady, że w tym klubie chodzi nie tylko, by jak najwięcej zawodników przebiło się do ekstraklasy, ale też, że po zakończeniu sportowej kariery mogą w nim pracować. Gdyby taką wizję stworzyć dla zawodników, którzy są teraz w akademii, to nie byłoby transferów do Legii. A dziś, niestety, wielu wychowanków nie ma żadnych rozterek, by skorzystać z każdej lepszej oferty, choćby pochodziła od największego rywala. Mnie jest z tego powodu przykro i szczerze mówiąc trudno mi się z tym pogodzić.

W tak ważnym dla klubu dziale skautingu, również nie ma byłego piłkarza Lecha. Może dlatego jest tyle nietrafionych zakupów?

Powiem tak: ten kto nie grał na najwyższym poziomie nie zdaje sobie sprawy, z jakimi problemami w szatni mogą borykać się piłkarze i jakie dziś panują relacje między zawodnikami. Jedno mistrzostwo Polski zostało już zmarnowane, bo ta chemia w zespole nie była taka jak trzeba. Mam nadzieję, że ten ostatni sukces też nie zostanie zaprzepaszczony. Lech każdego roku powinien dążyć do sukcesu, a przede wszystkim dobrze grać w europejskich pucharach. Taka była koncepcja klubu, do której dołożyłem swoją cegiełkę. Jak to teraz wygląda, szczerze mówiąc nie wiem, bo od czerwca tym się nie zajmuję.

Czy Twoim zdaniem jesienna frekwencja na trybunach, była tylko pochodną słabych wyników Lecha czy wpływ miały na nią też inne czynniki - ceny biletów, nieudane transfery, niesatysfakcjonujący kibiców poziom meczów, czy sposób zarządzania klubem?

Najbardziej boli mnie apatia wobec Lecha, którą czuje wielu kibiców. Mam mnóstwo znajomych, którzy kiedyś przychodzili na stadion, a teraz, w prywatnych rozmowach tylko narzekają na to, co się dzieje w klubie. Trzeba więc zreformować sposób komunikacji z kibicami, kierunek marketingu, koncepcję budowy drużyny, utożsamiania się z klubem. Powinno się zmienić wiele czynników, nie tylko ceny biletów. Nie chcę nikomu doradzać przez media, co trzeba zrobić, ale Lech musi poprawić swój wizerunek. Są w klubie ludzie, którzy są za to odpowiedzialni.

Jeśli w plebiscycie „Głosu” na najlepszych sportowców Wielkopolski, piłkarz mistrzowskiej drużyny Lecha zajmuje dopiero czwarte miejsce, to też jest znak, że coś dobrze nie funkcjonuje. To, co mnie martwi, to brak na stadionie średniego pokolenia. Są gimnazjaliści, studenci, głównie młodzież, ale ci co na Lecha chodzili „od zawsze” regularnie się wykruszają. A przecież to ludzie, którzy mają pieniądze, odchowali dzieci, nie muszą się dorabiać, stać ich na dobrą rozrywkę.
To pokolenie pamięta czasy Jakóbczaka, Okońskiego, Juskowiaka, Araszkiewicza, Łukasika, Pachelskiego, Jakołcewicza, więc patrząc na popisy Thomalli tylko łapią się za głowę.

W Lechu w tej chwili przede wszystkim brakuje zawodnika, z którym kibice mogą się utożsamiać. „Kotor” gra za mało, Karola Linettego za mało widać poza Bułgarską - jest młody, „Kownaś” jest wyrazisty poza boiskiem, ale na murawie... może teraz będzie brylował. Brakuje w Lechu kogoś potrafiącego skoordynować te działania, pokierować nimi poza boiskiem. Bo większość obecnych piłkarzy niewiele w kontaktach z kibicami z siebie daje.

Jak oceniasz zimowe transfery?

To można ocenić dopiero po pewnym czasie. Każdemu trzeba dać szansę. O formie decyduje wiele elementów. Jedni aklimatyzują się krócej, drudzy potrzebują więcej czasu. Mam tylko nadzieję, że nowi piłkarze będą zdrowi, będą grać, bo to jest najważniejsze.

Czy takie stwierdzenie, że klub nie będzie prowadził awanturniczej polityki transferowej, nie wprowadzał kominów płacowych, odpycha dobrych zawodników od Lecha? Jakość przecież kosztuje. Legia mówi chcemy najlepszych, a dopiero w zaciszu gabinetów twardo negocjuje kontrakty.

Każda wypowiedź zarządzających klubem powinna być starannie wyważona, bo taka informacja trafia do wszystkich - kibiców, sponsorów i piłkarzy obserwowanych przez Lecha. Konsekwencje słów prezesa czy członków zarządu mogą być niewyobrażalne. Kiedy Karol Klimczak powiedział, że koncentrujemy się na lidze, a nie na europejskich pucharach, to był sygnał, że nie warto przychodzić na mecze Ligi Europy. Piłkarze też poczuli się rozgrzeszeni. W zawodowym futbolu nie ma słowa odpuszczamy. Każdy mecz jest bardzo ważny. Dlatego musi być jasny przekaz - zawsze walczymy o najwyższe cele. To samo dotyczy spraw finansowych, kontraktów, pensji. Tu też rozwaga w wypowiedziach jest niezwykle cenna.

Czy w tym sezonie Lech będzie jeszcze walczył o te najwyższe cele - mistrzostwo, Puchar Polski?

Zawsze byłem optymistą, wierzę w chłopaków, kibicuję im, by obronili tytuł. Będzie to jednak bardzo trudne. Chyba większe szanse mamy na Puchar Polski. Walka o mistrzostwo zapowiada się bardzo ciekawie. Nie lekceważyłbym Piasta Gliwice. Wspaniałą robotę robi tam trener Artur Płatek, który wymyślił Radoslava Latala, a potem wyszukał z nim bardzo ciekawych zawodników. Tak a propos, też chciałem Artura ściągnąć do Lecha, bo to też specjalista od wyszukiwania talentów, który ma znakomite kontakty w Bundeslidze. Ich fenomen polega na tym, że choć mają wielki potencjał, znaleźli się na zakręcie piłkarskiej kariery. Teraz chcą znowu wrócić na to miejsce, na którym wcześniej byli. Piast to zespół z charakterem. Czy takim okaże się Legia? Za trzy miesiące wszystko już będziemy wiedzieli.

Konsekwencje słów prezesa mogą być niewyobrażalne, dlatego potrzebna jest rozwaga

Nowi piłkarze Lecha Poznań:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski