Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Styła o badmintonie, szkółce jeździeckiej i tęsknocie za wojownikami w ukochanym Lechu

Radosław Patroniak
Witold Styła musiał zdradzić piłkę nożną dla badmintona i wspinaczki
Witold Styła musiał zdradzić piłkę nożną dla badmintona i wspinaczki Fot. Archiwum Witolda Styły
Tym razem o sportowe podsumowanie minionego roku poprosiliśmy Witolda Styłę, dyrektora Miasteczka Westernowego „Rio Grande” w Krosinku i zawodnika-amatora sekcji badmintona w Puszczykowskim Towarzystwie Sportowym.

– Trzy lata temu ze względów zdrowotnych zdradziłem piłkę na rzecz badmintona i muszę przyznać, że nie żałuję tej decyzji. Badminton to wyjątkowa gra, którą można uprawiać od 5 roku życia do głębokiej emerytury. W czasie meczu badmintonowego pracują wszystkie mięśni, a bieganie za lotką to świetna lekcja spostrzegawczości, cierpliwości i szybkości. Mało kto wie, ale badminton to najszybsza dyscyplina na świecie. Lotka po jednym z zagrań Malezyjczyka Tana Boon Heonga leciała pięć lat temu z prędkością 493 km/h, co do dziś jest rekordem świata – wyjaśnił Styła, który może się też pochwalić wejściem na Kilimandżaro i stworzeniem w „Rio Grande” czołowej w Polsce szkółki jeździeckiej pony jumping.

Jego prawdziwą sportową pozostaje też wciąż piłka nożna i ukochana drużyna Wielkopolan, czyli Lech Poznań, któremu towarzyszyły jako kibic na kilku meczach rundy jesiennej.
– Miałem okazję zobaczyć starcie Kolejorza z Utrechtem w Lidze Europy i było to jedno z niewielu spotkań lechitów, które oglągało się jesienią z zapartym tchem – dodał Styła.

Jego zdaniem drużyna z Bułgarskiej cierpiała najbardziej wtedy, gdy kontuzjowany był Darko Jevtić. – Bez niego kulała gra w środku pola. W ofensywie brakowało regularności Christiana Gytkjaera, a w całym zespole bojowego ducha i zawodnika o charakterze Ivana Djurdjevica. Szkoda, że w Lechu teraz dominują zawodnicy, którzy są jedynie rzemieślnikami pozbawionymi artyzmu. A przecież kibice przychodzą na stadion nie dla wyniku, tylko żeby zobaczyć efektowną i przyjemną dla oka grę swoich ulubieńców – dodał szef ośrodka jeździeckiego w Krosinku, w którym trenują już na małych koniach trzy kadrowiczki i medalistki mistrzostw Polski w kategoriach młodzieżowych.

Do Pony Jumping Team można się zgłaszać na treningi, prowadzone przez doświadczonego szkoleniowca Jana Lipczyńskiego i jego liczne grono współpracowników.

Głosowanie w plebiscycie potrwa do 27 stycznia. Kupony prosimy przesyłać do redakcji, podając na kopercie swoje imię i nazwisko oraz adres. Laureatów poznamy na Balu Sportowca 2 lutego w hotelu Andersia w Poznaniu. Zaproszenia na bal można rezerwować pod nr tel. 502 499 909.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Witold Styła o badmintonie, szkółce jeździeckiej i tęsknocie za wojownikami w ukochanym Lechu - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski