W pierwszą niedzielę października trójka poznaniaków, Tadeusz Gołembiewski, Grzegorz Monczak i Adrian Roszak, przepłynęła Cieśninę Gibraltarską, czyli jeden z siedmiu maratonów, wchodzących w skład Korony Oceanów. Wcześniej dokonało tego tylko siedmiu Polaków, a w sumie nie więcej niż 500 osób. Kiedy zrodził się pomysł ujarzmienia słynnego odcinka między Europą a Afryką?
Wszyscy trzej kochamy pływanie długodystansowe i już dwa lata temu zgłosiliśmy się do hiszpańskiej organizacji, odpowiedzialnej za przygotowanie tych trudnych wypraw pływackich, ale nie uzyskaliśmy zgody na przepłynięcie. Udało się w tym roku, ale trzeba pamiętać, że wymaga to kosztów, bo każdy zawodnik musi wpłacić przed próbą 1000 euro, przygotowania technicznego, porozumienia się z władzami Maroka i wytyczenia właściwej trasy, co na przesmyku gibraltarskim nie jest prostą sprawą, bo na wspomnianym odcinku roi się od tankowców, statków, kutrów i innych łodzi.
W jakich okolicznościach pokonaliście burzliwy odcinek. Ile czasu Wam to zajęło i kto przyczynił się do Waszego sukcesu?
Wystartowaliśmy o godz. 11.39, a do Maroko dopłynęliśmy o godz. 15.55. Dystans w linii prostej wynosi 14km, ale ze względu na prądy przepłynęliśmy 18km. Temperatura wody wahała się między 16 a 19 stopniami Celsjusza. Start odbywał się z wody ze skał Tarify. Finisz był również na skałach po stronie marokańskiej. Naszej trójce towarzyszyła Hiszpanka Ana, która nie miała już szans na dołączenie do innej grupy w tym roku. Zadeklarowała podobne tempo pływania i w zasadzie słowa dotrzymała, choć w środkowej fazie wyścigu trochę zaczęła już od nas odstawać, ale jak można się domyślać okazaliśmy się dżentelmenami i poczekaliśmy na nowo poznaną koleżankę. Eskortowały nas dwie łodzie - główna, która pilnowała prawidłowego kursu i monitorowała bieżącą sytuację w zatoce, czyli prądy, fale, wiatr i ruch statków w zatoce oraz mniejsza, która płynęła obok nas. Wiodącą rolę na niej odgrywała nasza koleżanka, Małgorzata Zakrzewska, która podawała nam jedzenie. Warto też dodać, że pierwotnie mieliśmy pokonać cieśninę w sobotę, 1 października, ale niestety ze względu na warunki atmosferyczne 30 minut po starcie próba musiała być przerwana.
W przeszłości wygrywał Pan najstarszy polski maraton „Wpław przez Kiekrz”, ma Pan też na koncie ukończenie dwóch światowej rangi maratonów, na Jeziorze Zuryskim i Capri – Neapol. Trudno porównywać pewnie te zupełnie różne miejsca i wyścigi?
To prawda, bo w Cieśnienie Gibraltarskiej bardzo dużo zależy od pilota. Na maratonie Capri - Neapol do przepłynięcia był dłuższy odcinek, bo liczący 36 km, ale tam akurat mniej we znaki dawały się prądy i statki. Na pewno ostatnie wyzwanie stawiam najwyżej w hierarachii swoich osiągnięć, bo należy do Korony Oceanów. Marzę o jej zdobyciu, ale do tego potrzebny jest czas, pieniądze i szczęście. Z Polaków najbliżej jej zdobycia jest wrocławianin Bogusław Ogrodnik, który zaliczył już kilka spektakularnych maratonów, w tym przepłynął Kanał La Manche. Być może mnie też będzie dane go zaatakować.
Czy uczestnicy GP Wielkopolski w pływaniu długodystansowym mogą iść Pana śladem?
Regularne pokonywanie 3 km przygotowuje do poważniejszych wyzwań, ale to raczej pierwszy krok, który nie może zastąpić innych etapów przygotowań. Kolejne to praca nad techniką, oswajanie ze słoną wodą i wydłużanie dystansu.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?