Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę być częścią tego projektu

TS
Mateusz Borowicz powinien być liderem poznańskiego zespołu
Mateusz Borowicz powinien być liderem poznańskiego zespołu Tomasz Sikorski
Rozmowa z Mateuszem Borowiczem, nowym zawodnikiem PSŻ Poznań, na temat jego dotychczasowej kariery oraz o planach na nadchodzący sezon.

Dlaczego zdecydowałeś się na Poznań? Nie było innych ofert?
Oferty były, i to sporo. Ja jednak potrzebuję stabilizacji. Ostatnio miałem problemy z regularną jazdą i dlatego postanowiłem zejść nieco niżej, do najniższej ligi, by tam odbudować formę. Siedzenie na ławce w wyższej lidze mnie nie interesowało. W tym przypadku nie chodziło o pieniądze. W Poznaniu żużel rodzi się na nowo i chciałem w tym projekcie uczestniczyć.

Jesteś młodym zawodnikiem, ale już kilka razy zdążyłeś zmienić klub. Z czego te zmiany wynikały?
Chciałem się rozwijać, a kontakt z wieloma ludźmi, trenerami temu sprzyja. Uczę się od nich i wyciągam wnioski. A zmieniałem kluby dlatego, że zawsze czegoś mi brakowało.

Do trenerów miałeś szczęście, bo przez dłuższy czas pracowałeś choćby z Markiem Cieślakiem.

Spotkaliśmy się w Tarnowie, a potem byliśmy jeszcze razem w klubie z Ostrowa.

I w tym Ostrowie całkiem nieźle to wyglądało?
Mam stamtąd bardzo miłe wspomnienia. Szkoda tylko, że klub upadł. I to w okolicznościach, do których lepiej już nie wracać.

Występy w Ostrovii to było twoje najlepsze pięć minut w dotychczasowej przygodzie z żużlem?
Może najbardziej efektowne, bo pokazałem wtedy, że stać mnie na skuteczną jazdę. Najmilej wspominam jednak czasy występów w Unii Tarnów. Nic tam wielkiego nie osiągnąłem, ale miałem okazję uczyć się od najlepszych. Nawet jadąc na czwartym miejscu, widziałem, co i jak można robić na torze.

Z Unią wywalczyłeś medal mistrzostw Polski. To jest jakieś osiągnięcie.
Zdobyła go drużyna. Moje zasługi w tym były niewielkie. Mówiąc, że niewiele tam osiągnąłem, miałem na myśli przede wszystkim występy indywidualne. A te były takie sobie.

Masz 23 lata i za sobą kilka bardzo groźnych upadków. Ja pamiętam ten z meczu sparingowego w Lesznie, gdzie na własnej skórze przekonałeś się, jak potrafi jeździć Nicki Pedersen.
Ten upadek w Lesznie miał miejsce na początku sezonu 2014. Byłem wtedy w niezłej formie. Niestety, po tym wypadku miałem dwa miesiące przerwy. Wróciłem na turniej młodzieżowy w Opolu, na którym... zerwałem więzadła w kolanie. Moje dalsze starty na żużlu stanęły wtedy pod dużym znakiem zapytania. Byłem jednak niesamowicie zdeterminowany i nakręcony tym, że potrafiłem walczyć jak równy z równym z Pedersenem. I dlatego wróciłem...

A potem był fatalny karambol w Pile z Patrykiem Dolnym.
No tak, za ciekawie to nie wyglądało. Złamałem wtedy dwa nadgarstki i znowu miałem przerwę w startach. Mnie jednak trudno zniechęcić do żużla. Wyznaję zasadę, że to, co cię nie zabije, to cię wzmocni.

Teraz z Twoim zdrowiem wszystko jest już w porządku?
Zimą przeszedłem operację kolana, bo po raz drugi zerwałem więzadła. Obecnie jeszcze przechodzę rehabilitację, ale też od pewnego czasu, razem z kolegami z Częstochowy, regularnie trenuję. Na początku sezonu będę już w pełni sił.

O co będziecie walczyć w tym roku ze Skorpionami?
Nie stawiamy sobie konkretnych celów. Wyjedziemy na tor, pojedziemy najlepiej, jak tylko potrafimy i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Lepiej zaskoczyć rywali już w trakcie sezonu, niż teraz wybiegać przed orkiestrę i mówić o tym, jacy to my nie jesteśmy mocni.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski