Od 2009 r., a najbardziej przez ostatnie pół roku zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum, jesteśmy świadkami wielkiej, oddolnej mobilizacji rodziców, którzy nie chcą wysyłać sześciolatków do szkoły. Polacy chyba rzadko potrafią się tak mobilizować.
Krzysztof Bondyra: Nasza aktywność charakteryzuje się poprzez działanie przeciwko czemuś, rzadziej - na rzecz czegoś. Przykładem jest akcja "Ratuj Maluchy". To wyraz niezadowolenia z reformy. Nie tylko rodziców broniących swoich sześciolatków przed szkołą, ale i tych, którzy je wysłali i nie są zadowoleni.
Poparli ich np. pedagodzy z PAN, Solidarność czy lekarze. W efekcie najpierw reforma była z roku na rok przekładana, później premier dołożył regulacje, które mają uspokoić rodziców. Tusk przestraszył się oporu społecznego czy po prostu reforma jest nieudana?
Krzysztof Bondyra: Ocenę reformie wystawia właśnie ta burza wokół niej. Pokazuje reformatorskie zapędy na zasadzie "hurra i do przodu, jakoś to będzie". W tym przypadku okazało się, że "jakoś" oznacza "źle". Problem przybrał taką skalę, że odpowiedzialność musiał wziąć na siebie rząd, czyli premier, a nie tylko ministerstwo.
Czyli Pana zdaniem reforma to pomyłka?
Krzysztof Bondyra: Reforma to nie tylko nowe przepisy, ale cały proces ich wprowadzania. Każdy pomysł wymaga czasu na przygotowanie, realne, a nie jak u nas zwykle bywa - fasadowe, konsultacje społeczne. W przypadku sześciolatków może sam pomysł jest słuszny, ale zapomniano o rozmowie z rodzicami i o zapewnieniu w szkołach odpowiednich warunków. Rząd powołuje się na przykłady innych krajów, ale nie nawiązuje do nich konsekwentnie. Tam w pierwszych klasach stworzono warunki jak w zerówkach.
MEN twierdzi, że szkoły są przygotowane.
Krzysztof Bondyra: A rodzice, że nie. Wracamy więc do punktu wyjścia - trzeba było rozmawiać od początku przygotowań reformy.
Wniosek o referendum wpłynął do Sejmu. Premier go nie poprze. Dobrze robi?
Krzysztof Bondyra: W tej sprawie teraz już tak naprawdę nie chodzi o dzieci. Stała się sprawą polityczną. I to szalenie niebezpieczną dla rządu. Jedno niewłaściwe słowo, ruch podziała jak zapalnik. Rząd jest w potrzasku, bo z jednej strony nie chce skapitulować, a z drugiej, ryzykuje utratą części elektoratu. Bo temat małych, bezbronnych dzieci budzi poruszenie. Tusk szuka honorowego wyjścia, ale znalezienie go będzie trudne.
Sejm powinien zgodzić się na referendum?
Krzysztof Bondyra: Jako obywatel uważam, że nie można lekceważyć tak silnego głosu społecznego.
NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?