Kierowca Ubera śmiertelnie potrącił rowerzystkę w Poznaniu. Oskarżony stanął przed sądem
Przed sądem rejonowym na poznańskim Grunwaldzie rozpoczął się proces 35-letniego obywatela Białorusi. Mężczyzna odpowiada za nieumyślne spowodowanie wypadku oraz jazdę pod wpływem środka odurzającego w stężeniu odpowiadającym ponad 0,5 promila alkoholu.
Czytaj też: Śmiertelne potrącenie rowerzystki w Poznaniu. Kierowca Ubera został aresztowany
Do wypadku doszło w czwartek, 9 lutego na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu. Kierowca Ubera potrącił jadącą rowerem 26-letnią Aleksandrę. Kobieta przejeżdżała prawidłowo na drugą stronę ulicy po oznakowanym przejeździe dla rowerzystów. Aliaksandr S. nie ustąpił jej pierwszeństwa, choć powinien.
W piątek, 1 grudnia oskarżony częściowo przyznał się do winy.
- Nie przyznaję się do tego, że byłem pod wpływem środka odurzającego. Tego dnia nie paliłem marihuany, ale wcześniej tak. Było to w weekend, w piątek albo sobotę
- powiedział w sądzie Aliaksandr S.
Oskarżony kierowca Ubera: "Ona zmarła na moich rękach"
Na etapie śledztwa oskarżony złożył zeznania, które sąd odczytał na rozprawie.
- Pamiętam okoliczności zdarzenia. To był drugi wyjazd w ciągu dnia, początek zmiany. Zabrałem pasażerów na dworcu. Okazało się, że to moi znajomi. Bezpośrednio przed wypadkiem, na skrzyżowaniu, zgasł mi samochód. Zapaliło się zielone światło i ruszyłem po to, by samochód znów nie zgasł. Wcisnąłem trochę więcej gazu. Popatrzyłem w telefon – nie znam jeszcze za bardzo Poznania. Chyba rozproszyłem uwagę w związku ze znajomymi
- mówił podczas posiedzenia aresztowego 35-latek.
I dodał: - Dalej wszystko, jak w zwolnionym filmie - bardzo powoli pęka szyba, widzę każde pęknięcie tej szyby, jestem już w szoku. Zatrzymałem się, wybiegłem z samochodu. Pierwszą napotkaną osobę poprosiłem, żeby zadzwoniła na pogotowie. Chłopak rozmawiał z pogotowiem, dawał mi instrukcje, ja je wykonywałem. Próbowałem udzielić pierwszej pomocy z pomocą swojego pasażera. Zdjęliśmy jej plecak, podłożyliśmy pod głowę. Przewróciliśmy na bok, dziewczyna jeszcze oddychała, ale już „skrzypiała”. Wkrótce przyjechała policja, dziewczyna jeszcze żyła, a w ciągu kilku chwil ona zmarła na moich rękach.
Oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie jest m.in. brat Aleksandry.
- Niedawno skończyła studia, miała pracę i dużo planów na przyszłość. Chciała dalej żyć. Tego dnia przeprowadzała się do swojego partnera
- powiedział w sądzie Paweł, brat 26-latki.
I dodał: - Siostra często jeździła na rowerze, szczególnie w ostatnich dwóch latach, odkąd poznała swojego partnera. Jeśli chodzi o jazdę na rowerze, siostra była zawsze przesadnie uważna. Była bardzo ostrożna. Pod tym względem była bardzo podobna do swojej mamy, która ogólnie bała się poruszać samochodem, czy rowerem.
"Ta strata miała niewyobrażalny wpływ na moją rodzinę"
Dzień wypadku odmienił życie rodziny Aleksandry.
- Ta strata miała niewyobrażalny wpływ na moją rodzinę. Moi rodzice są starszymi osobami, którzy są już na emeryturze. Wszyscy mamy ze sobą bliski kontakt i bardzo siebie we wszystkim wspieramy, dlatego ta informacja była dla wszystkich ogromnym szokiem. Rodzice do tej pory nie pozbierali się psychicznie. Ja z siostrą uczestniczymy dalej w psychoterapii
- powiedział pan Paweł.
I dodał: - Siostra Barbara w wyniku problemów psychicznych musiała na pół roku zrezygnować z pracy. U mnie zostało zdiagnozowane PTSD. Ze stratą Oli nie pogodził się też jej partner.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 5 stycznia.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Miejskie Historie - Trzcianka:
Obserwuj nas także na Google News
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?