Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć na lotnisku w Lesznie - błąd czy awaria?

Daniel Andruszkiewicz
Policjanci zabezpieczyli sprzęt pilota oraz wyciągarkę
Policjanci zabezpieczyli sprzęt pilota oraz wyciągarkę Daniel Andruszkiewicz
W sobotę na lotnisku w Lesznie zginął 32-letni lotniarz, mieszkaniec powiatu Nowe Miasto nad Wartą. Śledztwo w sprawie tej tragedii pod nadzorem prokuratury prowadzi policja. Mężczyzna był dobrym pilotem, ale z relacji świadków tego wypadku wynika, że mógł popełnić błąd podczas startu.

Było tuż po godzinie 14, kiedy Sławomir S. startował z płyty lotniska. Podobnie jak w przypadku szybowców, także lotnie wzbijają się w powietrze za pomocą wyciągarki. To urządzenie wyposażone w silnik napędzający bęben, na który zwijana jest lina holownicza. Podczas startów pilot i operator kontaktują się radiowo. Obowiązują procedury.

- Najpierw lina zostaje napięta, a potem następuje jej ściąganie. Nie jest to szarpnięcie tylko płynne naciąganie, a potem szybowiec lub lotnia są holowane - wyjaśnia Ryszard Andryszczak, pilot i były dyrektor Centralnej Szkoły Szybowcowej w Lesznie.

Kiedy padła komenda "start", lotnia wzbiła się ponad ziemię. To trudny moment i każdy pilot musi się go nauczyć podczas szkolenia. Sławomir S. posiadał uprawnienia i był dobrym pilotem. Świadczy o tym chociażby jego zwycięstwo w ubiegłorocznej edycji pucharu lotnie.pl. W sobotę nie odbywały się jednak żadne zawody, pilot latał rekreacyjnie. Podobnie jak kilkudziesięciu innych lotniarzy i szybowników, którzy mieli do dyspozycji dwie lotniskowe wyciągarki.

STRONA GŁÓWNA GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO

Podczas startu doszło do wypadku. Lotniarz spadł na ziemię z wysokości około 10 -15 metrów. Próbowali go reanimować inni piloci oraz ratownicy. Bezskutecznie. Policja sprawdza obecnie, czy przyczyną tragedii był sprzęt, czy też może błąd pilota.

- Zabezpieczyliśmy wyciągarkę oraz lotnię, które zostaną zbadane przez specjalistów. W najbliższych dniach pozna-my przyczyny i okoliczności tej tragedii - mówi Piotr Rosiński, rzecznik KMP w Lesznie.

Nieoficjalne informacje mówiły o awarii wyciągarki, w której miała pęknąć jedna z linek. Jednak kilkoro świadków, którzy widzieli moment startu, twierdzi, że błąd popełnił pilot. Mówią, że doprowadził do tak zwanego przeciągnięcia. To sytuacja w której lotnia zostaje wprowadzona na zbyt duży kąt natarcia.

Nie wytwarza wtedy siły nośnej i spada jak kamień. Pilot może próbować ratunku, ale praktycznie nie ma szans, kiedy znajduje się zbyt nisko. Dopiero śledztwo wyjaśni, czy i tak było w tym przypadku. To drugi taki wypadek na leszczyńskim lotnisku. Do pierwszego doszło w 1998 r. Wtedy także zginął doświadczony lotniarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski