Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd w Poznaniu: O genetyce w procesie porywaczy nastolatka

Barbara Sadłowska
Sąd w Poznaniu: O genetyce w procesie porywaczy nastolatka
Sąd w Poznaniu: O genetyce w procesie porywaczy nastolatka archiwum Polskapresse/zdjęcie ilsutracyjne
- We wszystkich komórkach organizmu, w jądrach komórkowych, mamy to samo DNA - powiedziała jedna z biegłych podczas poniedziałkowej rozprawy Michała K. i pozostałych oskarżonych o porwanie 19-latka dla okupu. - Niezależnie od rodzaju tkanki, profil DNA jest ten sam.

Poznański sąd powołał dwie biegłe do zbadania materiału genetycznego, pozostawionego przez użytkowników na kluczu do podziemnej celi i telefonie zakopanym w lesie. Miały sprawdzić, czy porwany Tomasz K. miał w ręku te przedmioty....

Sprawa dotyczy głośnego uprowadzenia z maja 2012 roku w Poznaniu. Porywacze przetrzymywali Tomasza K. w zakratowanej celi podziemnego bunkra, ukrytej pod warsztatem samochodowym 45-letniego wówczas Michała K. w Sękowie w gminie Duszniki.

Nie wypuścili go nawet po przekazaniu pieniędzy przez rodziców nastolatka. Uwolnili go antyterroryści.

Mimo, że oskarżeni zostali przyłapani z zakładnikiem za kratami, Michał K. twierdzi, że porwanie było fikcyjne. Tomek miał się na nie zgodzić, żeby razem z Michałem K. zainwestować pieniądze rodziców. Tomasz K. temu zaprzecza. Michał K. twierdzi, że Tomek mógł swobodnie opuścić celę, bo schował klucz do kraty pod łóżkiem nastolatka, a wcześniej byli w stałym kontakcie, przy czym nastolatek korzystał z telefonu, który od niego dostał.

Dlatego sąd postanowił powołać biegłe, które pobrały materiał biologiczny od pokrzywdzonego i sprawdziły, czy jego DNA znajduje się na kluczu i odkopanym telefonie. Ich opinia bardzo rozczarowała Michała K. i obrońców oskarżonych. Biegłe stwierdziły kategorycznie, że kilka osób używało obu przedmiotów, pozostawiając mieszankę genów. Ale nie było wśród nich profilu Tomasza K.

Na próżno adwokaci próbowali uzyskać od biegłych potwierdzenie, że jego DNA zostało "zatarte" przez innych użytkowników. Poprzez na przykład, wkładanie do kieszeni czy wrzucenie do wody. Biegłe nie identyfikowały materiału genetycznego tych innych osób, bo sąd nie zlecił pobrania wymazów od oskarżonych.
- Ja wiem, jakie tam były głównie ślady - oświadczył Michał K, stwierdzając, że należą one do policjanta, który bez rękawiczek próbował dopasować klucz do zamka...
Biegłe spokojnie wyjaśniły, że jeżeli tak istotnie było, funkcjonariusz po prostu naniósł swoje DNA na ślady innych użytkowników.

- W przypadku telefonu zaryzykowałabym trzy osoby - powiedziała biegła. - Klucza - co najmniej dwie osoby.

Jak wyjaśniały biegłe, każdy z nas pozostawia swoje DNA. Komórki naskórka, włosy... Już wiadomo, że prawidłowo zabezpieczony i przechowywany dowód, pozwala precyzyjnie wytypować sprawcę przestępstwa nawet po 20 latach.

Kolejna rozprawa w procesie porywaczy - 2 czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski