MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rykarda Parasol: Moje piosenki wymagają czasu [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Rykarda Parasol
Rykarda Parasol Materiały organizatora
Jest córką Szwedki i polskiego Żyda, mieszka na zmianę w Paryżu i San Francisco. Na przestrzeni ostatnich lat, Rykarda Parasol wyrosła na kosmopolityczną królową piosenki noir. W najbliższy czwartek wystąpi na deskach poznańskiej Minogi.

W jednym z singli z twojej ostatniej płyty śpiewasz, że zwykłaś towarzyszyć zbolałym duszom. Czy wobec tego twoje piosenki należy traktować jako próbę ukojenia tego bólu?

Tak, choć nie chciałabym szczególnie się w ten temat zagłębiać. Pisanie i śpiewanie to na pewno jakiś sposób na radzenie sobie z przeciwnościami, a zarazem – na komunikację z innymi. Nikt z nas nie chce stać w jednym miejscu, więc muzyka jest pewnym sposobem na dźwignięcie się z wszelkich dołów i niepożądanych stanów.

„Against The Sun” to album, na którym sprawiasz wrażenie osoby pogodzonej z życiem i otaczającym światem. Czy to już ten moment, w którym wieczna kontestacja i bunt przestają być twórczym paliwem?

Jak każdy, wciąż przekonuję się o tym, że ten świat nie jest najbardziej sprawiedliwym miejscem, jakie mogłabym sobie wymarzyć. Nie zmienia to jednak faktu, że to tutaj żyję i moim obowiązkiem jest przeżyć swój czas jak najlepiej. I właśnie poprzez muzykę staram się to robić.

Określasz się mianem nomadki, a swój czas dzielisz pomiędzy San Francisco a Paryż. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, czy twoje piosenki brzmią inaczej w każdym z tych miast?

Większość „Against The Sun” powstała w Paryżu i wydaje mi się, że rzeczywiście brzmi inaczej niż gdybym tworzyła tę płytę w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony, poprzedni album („For Blood and Wine” - przyp. red.) komponowałam w całości, mieszkając w Austin, w stanie Teksas. Każda płyta nosi więc pewne znamię miejsca, w którym akurat się znajdowałam i tego, co mnie otaczało.

Życie w kilku miastach na Ziemi to jednak dość luksusowa sytuacja. Zastanawiałaś się, jaki wpływ na twoją muzykę miałoby to, gdybyś została zmuszona do życia tylko w jednym miejscu?

Jestem przekonana, że czułabym się potwornie klaustrofobicznie, gdyby tak się rzeczywiście stało. Nastąpiłaby u mnie jakaś bliżej nieokreślona reakcja alergiczna (śmiech). Wiesz, żałuję czasem, że opuściłam Austin, ponieważ to stosunkowo dobre miejsce dla wszelkiej maści twórców. Zarówno San Francisco, jak i Paryż należą do najdroższych miast świata, a to z kolei nie służy niezależnym artystom. Z drugiej strony, te nieco trudniejsze warunki spowodowały, że dojrzałam. Nie tyle nawet jako piosenkarka, lecz przede wszystkim jako człowiek.

Podobno tekst do „Take Only What You Can Carry” pisałaś prawie dwa lata. Często zdarza ci się cierpieć na tego typu twórcze blokady?

To nie była blokada, a poszukiwanie właściwych słów. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie pisałam. Kiedy pracujesz nad tak krótką formą jak piosenka czy wiersz, znajdujesz się w zupełnie innej sytuacji niż podczas pisania powieści. Musisz zawsze trafiać w sedno, dobierając odpowiednie słowa i obrazy. A na to zawsze potrzeba czasu.

Grasz w Polsce już kolejny raz na przestrzeni lat. Pochodził stąd twój ojciec, jednak do niedawna niewiele cię z tym miejscem łączyło. Dziś masz tu mnóstwo fanów. Czy w międzyczasie udało ci się zacieśnić związki z tym krajem?

Oczywiście, choć to dość skomplikowana sprawa. Mój tato się tu wprawdzie urodził, jednak w wieku sześciu lat trafił do getta, a później stracił całą rodzinę. Pod koniec wojny żył w całkowitym ukryciu. Nie znał nikogo, ani nie chodził do szkoły. Znajdował się kompletnie poza społeczeństwem i polską kulturą. Z tego powodu niewiele o niech wspominał. Tytuł „Take Only What You Can Carry” (weź tylko to, co możesz unieść – przyp. red.) jest zresztą jego powiedzeniem. Od zawsze powtarzał mi, że nie ma sensu nadmiernie obciążać się przeszłością. Trzeba po prostu iść przed siebie. Wzięłam sobie tę mądrość do serca i oto znów jestem w Polsce.

Od wydania „Against The Sun” minął już rok. Co planujesz po najbliższych koncertach?

Pacuję nad serią remiksów wraz z Dante White-Aliano, a prócz tego przymierzam się do nagrania nowej płyty, która w jednej trzeciej jest już gotowa.

Rykarda Parasol
support: Lord & the Liar

Pod Minogą (ul. Nowowiejskiego 8)
10 kwietnia, godzina 20
bilety: 35/40 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski