Spotkanie nawiązywało bezpośrednio do tematu przewodniego całego festiwalu, jakim jest idiom „Oh man, oh machine”. – Musimy wyjść do ludzi, to oni są najważniejsi. Chcemy sprawić by hermetyczna sztuka mogła być rozumiana w szerszej perspektywie. Bo artystą jest i Picasso, i lutnik – w otwartej przestrzeni nie możemy kategoryzować ludzi – mówiła Katarzyna Mazurkiewicz, kuratorka projektu Generator Malta. Dodała również, że ludzie z pasją są sobie równi, bez względu na to, czy mowa o Thomie Yorku czy lokalnym piekarzu.
Katarzyna Mazurkiewicz zwróciła uwagę na fakt, że tradycyjni rzemieślnicy uważąją, że są niepotrzebni społeczeństwu. Z powodu poczucia odrzucenia i wykluczenia bardzo często nie chcą o swojej działalności rozmawiać. Jednak ci, którzy wczoraj zjawili się na Placu Wolności, zdecydowali się na promocję swych ginących zawodów. Wśród nich wyróżniał się Tadeusz Zajdowicz, kataryniarz z Leszna, który sentyment do stuletniego instrumentu „odziedziczył” po dziadku. - Wydarzenia, takie jak dzisiejszy projekt, są dla mnie przygodą i źródłem niesamowitej frajdy – tłumaczy. Za to dla Krzysztofa Pietraszaka z Pracowni Kuśnierskiej w Kobylnikach, propozycja organizatorów festiwalu jest przede wszystkim formą promowania zawodu, który za 20 lat może przestać istnieć: – Może dzięki temu młodzi ludzie dowiedzą się, czym zajmuje się kuśnierz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?