Łukasz N. stwarzał pozory świetnego gracza giełdowego - "inwestycje na giełdzie są całkowicie pewne, nie ma ryzyka, zwróci pożyczkę i będą dobre zyski". Poznańska prokuratura, która prowadzi śledztwo przeciwko niemu ma podejrzenie, że kochał ryzyko za cudze pieniądze - że już w momencie pożyczki, a pożyczył łącznie ponad milion złotych, już wiedział, że nie będzie w stanie jej oddać, a operacje na jego kontach maklerskich były tak naprawdę jedynie grą pozorów.
ZOBACZ TEŻ:
GRA W TRZY KUBKI NA GIEŁDZIE SAMOCHODOWEJ
Od prawie 5 lat, bo tyle trwa już śledztwo, Łukasz N. ma wciąż statut podejrzanego. Aby go oskarżyć prokurator potrzebuje czegoś więcej niż tylko zeznań pokrzywdzonych. Potrzebuje opinii biegłego, która potwierdzi albo wykluczy podejrzany charakter . Prokuratura wystąpiła o taką opinię już w 2010 roku. Miała być gotowa do końca ubiegłego roku. Dlaczego tak długo?
Brak biegłego podpada już pod długotrwałą przeszkodę w prowadzeniu śledztwa
- Jeszcze w sierpniu prokuratura przekazała biegłej uzupełniające materiały - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Na początku czerwca, czyli pół roku po ostatnim wyznaczonym terminie, opinii biegłego na biurku prokuratura wciąż nie ma. Jak się okazuje, problemem jest nie tylko sam brak opinii, ale ...biegłej.
- Od kilku miesięcy nie ma z nią żadnego kontaktu - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus. - Nie odbiera korespondencji ani telefonów. To nie jest nieznana nikomu osoba. Wiele razy była już powoływana przez prokuratorów. Jej opinie zawsze były terminowe i rzetelne. Takie zachowanie jak ukrywanie się czy unikanie kontaktu z prokuratorem po prostu do niej nie pasuje.
Brak biegłego podpada już pod długotrwałą przeszkodę w prowadzeniu śledztwa, a to z kolei oznacza jego zawieszenie. Na jak długo?
- To zależy od ustaleń policji, którą poprosiliśmy o sprawdzenie, co się dzieje z biegłą - mówi Magdalena Mazur-Prus.
Jeżeli biegła się odnajdzie, i to w dodatku z gotową już opinią, prokurator będzie mógł odwiesić śledztwo, po to, by je spokojnie zamknąć. W najczarniejszym scenariuszu trzeba będzie powołać w sprawie nowego biegłego. To oznacza wydłużenie śledztwa o kolejne lata, a to z kolei uderzy w pokrzywdzonych.
Jest wśród nich małżeństwo D. spod Chodzieży, które pożyczyło Łukaszowi N. prawie 700 tys. złotych. Wtedy był jeszcze ich zięciem. W ciągu czterech lat - od 2004 do 2008 roku pożyczył od nich łącznie 335 tys. złotych. To były pieniądze, którymi miał obracać na giełdzie. Kiedy dopytywali się o nie, zapewniał ich, że "idzie świetnie, trzeba trochę poczekać i zyski będą duże". Tymczasem nic nie szło dobrze. W tajemnicy przed żoną i teściami Łukasz N. zaciągał kolejne pożyczki, także u rodziny żony.
Kiedy w 2008 roku komornik zablokował mu konto z powodu niespłaconych 300 tys. złotych, zaciągnął u teściów kolejną pożyczkę - 360 tys. złotych. Zapewniał ich, że w momencie odblokowania rachunku nie będzie miał już żadnych innych długów i od razu zwróci im wcześniejszą pożyczkę - 335 tys. złotych. Z czego? Razem z kontem bankowym miało zostać odblokowane konto maklerskie - Łukasz N. obiecał, że sprzeda wszystkie akcje. I to z zyskiem.
Do tej pory nie zwrócił ani złotówki. Wyszło natomiast na jaw, że teściowie nie byli jedynymi, których oszukał - lista wierzycieli była długa.
- Na tę ostatnią pożyczkę wydaliśmy nie tylko ostatnie oszczędności naszego życia, ale sami zaciągnęliśmy 200 tys. złotych kredytu - mówi Romana D. - On cieszy się wolnością zamiast ponieść karę za zniszczone życie. Czekamy już na to pięć lat. Jak długo mamy jeszcze czekać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?