Wśród oskarżonych jest m.in. Sebastian Rz., ps. Uśmiech. Zarzuty miał także usłyszeć Krzysztof K., ps. Kosa. On jednak ukrywa się przed policją. Obaj są kojarzeni z tzw. grupą Borusia, której członkowie byli oskarżani o napady z bronią w ręku oraz wyłudzenia nieruchomości.
Inni oskarżeni w sprawie narkotykowej to m.in. Paweł K., Paweł W., Rafał L. i Adam Sz.
Wiadomo, że na plantacjach wyprodukowano co najmniej kilkaset kilogramów narkotyku. Oskarżeni byli dobrze zorganizowani. Strusie hodowali, by zapach z fermy przytłumił charakterystyczny zapach konopi. Ponadto te silne i szybkie zwierzęta były w stanie odstraszać “ciekawskich" zaglądających na nielegalne plantacje.
Dobrze zorganizowane były także same uprawy. Znajdowały się w starych budynkach i położonych na uboczu gospodarstwach, najczęściej w ich piwnicach. Pomieszczenia były wentylowane, miały własne generatory prądu, bo w przeciwnym razie wysokie rachunki za energię mogłyby wzbudzić podejrzenia.
Polecamy: Zaatakował nożem pasażera w tramwaju. Zapadł wyrok
Przestępcy byli także zaopatrzeni w specjalne pompy do odprowadzania nadmiaru wody z uprawy oraz żarówki o mocy 400 watów. Rośliny miały także specjalne podłoże złożone m.in. z wełny mineralnej i keramzytu. Producenci narkotyków zatrudniali pracowników, którzy na co dzień doglądali upraw. Jeden z nich pracujący na plantacji miesięcznie zarabiał 12 tys. zł.
Kiedy rośliny podrosły na plantacji, były przesadzane na pole kukurydzy i systematycznie podlewane aż do zakończenia wegetacji.
Przestępcy, jak zauważyła prokuratura, stosowali także specyficzną zasadę "trójpolówki" - uprawę prowadzili tak, by rośliny były w różnej fazie wzrostu. Po to, by zachować ciągłość produkcji i dostaw do klientów.
Plantacje mieściły się m.in. we wsi w woj. lubuskim, ale przede wszystkim w Wielkopolsce: w Gaju Wielkim, Rokietnicy, Lusowie, w Chojnie czy w Górznej koło Złotowa. Na tej ostatniej doszło nawet do likwidacji strusi. Oskarżeni strzelali im w głowę z wiatrówki, potem dobijali pałką i zakopywali.
Inną ciekawostką jest fakt, że jedna z nieruchomości, którą przerobiono na plantację, została kupiona przez przestępców od rodziny poznańskich prawników. Z kolei plantacja w Chojnie powstała na nieruchomości należącej do teściowej jednego z oskarżonych. Gdy interes zaczął mu gorzej iść - m.in. przez błędy w uprawie - namówił nieświadomą niczego teściową do sprzedaży zabudowań. Jako kupców wskazał znajomych od uprawy marihuany. Zapewne powstawałyby nowe plantacje, ale o uprawach dowiedziała się policja i zlikwidowała te już istniejące, a gang został rozbity.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?