Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces ws. Infinity. Byli pracownicy obciążają nigeryjskiego oszusta

Agnieszka Świderska
Proces ws. Infinity. Byli pracownicy obciążają nigeryjskiego oszusta
Proces ws. Infinity. Byli pracownicy obciążają nigeryjskiego oszusta archiwum polskapresse
Jak prowadzić dom kredytowy, tak by nie udzielać pożyczek? Jak naciągnąć w ten sposób kilkaset osób na prawie milion złotych? W środę w Sądzie Okręgowym w Poznaniu na procesie nigeryjskiego oszusta, Bamidele Duro P., znanego też jako John P., byli pracownicy Infinity Polski Dom Kredytowy zdradzali kulisy finansowego przekrętu.

Kiedy zaczynali pracę u Bamidele Duro P. alias John P. jedna z nich miała dopiero 19 lat, druga była na pierwszym roku studiów. Do pracy w dwóch poznańskich oddziałach Infinity byli jednak idealni. Nie mieli żadnego doświadczenia, tym bardziej w bankowości. Łatwiej więc było im wmówić, że udzielają prawdziwych kredytów na uczciwych warunkach.

- Wiedziałam, że banki pobierają prowizję od udzielonych kredytów - zeznawała jedna z była pracownic Infinity. - Wiedziałam też, że odciągają to dopiero przy wypłacie kredytu. My nie byliśmy jednak bankiem, więc pobieranie prowizji jeszcze przed wypłatą nie wydawało mi się niczym podejrzanym, Przynajmniej do czasu.

Nabrała podejrzeń, że kiedy coraz więcej klientów pojawiało się w biurze z pretensjami. Wpłacili opłatę przygotowawczą - 5 procent od wysokości kredytu, ale po 10 dniach wciąż nie dostali pieniędzy. Zamiast tego pocztą przyszło żądanie udzielenia dodatkowego zabezpieczenia oprócz podpisanego wcześniej weksla. Do wyboru było kilka. Wybór był jednak pozorny.

- Jeżeli ktoś spełnił jeden warunek, na przykład miał żyrantów, to żądano od niego hipoteki, a jeżeli i to spełnił, to kolejnym warunkiem było zablokowanie na koncie środków w wysokości kredytu, które miały być do wyłącznej dyspozycji pana P.

O tym dodatkowym warunku klienci wcześniej nie wiedzieli.
- Takie były instrukcje pana P. - zdradzał były doradca klienta. - Miałem mówić, że dodatkowe zabezpieczenie w 90 procentach nie jest potrzebne. Wierzyli w to.

Kolejną instrukcją pana P. było to, by nie informować klientów o tym, że zrywając umowę tracą to, co już wpłacili. Wprawdzie było to zapisane w umowie, ale tak małym drukiem, że łatwo można było to przeoczyć.

- Oni zresztą nie dostawali tej umowy do domu - mówi były pracownik. - Mogli ją przejrzeć tylko w biurze. Kopię dostawali dopiero wtedy kiedy wpłacili już pieniądze. Nie wiem, czy chociaż jedna osoba naprawdę dostała pożyczkę. Przychodzili tylko ci, którzy nic nie dostali.

Poznanianka, która na "pożyczce życia" w Infinity straciła 750 złotych, do biura przy Kanałowej już nie wróciła.
- Wiedziałam już, że nie mam po co - zeznawała wczoraj w sądzie. - Kiedy po 10 dniach nie dostałam pieniędzy, tylko żądanie kolejnego zabezpieczenia, zajrzałam wreszcie do internetu. "Uwaga na Infinity. Tam nigdy nie dostaje się pożyczek!". Wtedy straciłam złudzenia. Zresztą, i tak papiery przysłali mi zbyt późno, żebym mogła zerwać umowę. Wiedziałam już, że zrobili to specjalnie.

Byli pracownicy Inifnity przyznali, że odeszli z firmy z powodu wyrzutów sumienia. Mieli dość oszukiwania ludzi. Jednak tylko jeden z nich odważył się zrobić coś więcej.

- Kiedy dzwonili, mówiłem, że nie przyznano im pożyczki, bo nie chciałem, żeby stracili pieniądze - mówi były doradca.

W środę miejsce Bamidele Duro P. naa ławie oskarżonych było puste. Była za to druga oskarżona, jego żona, która również miała brać udział w procederze naciągania ludzi. Na ławie oskarżonych spędzi jeszcze wiele miesięcy. Nie przesłuchano nawet połowy z wyjątkowo długiej listy świadków.

Bamidele Duro P. nie ma już raczej szans na powtórzenie swojego "życiowego skoku" - z jednego finansowego przekrętu w drugi. Infinity Dom Kredytowy Polska założył wiosną 2008 roku. Wyszedł wtedy z więzienia, do którego trafił za równie fałszywą z nazwy co dom kredytowy, agencję modelek.

Od kobiet, które marzyły dla siebie albo dla swoich dzieci o karierze modela wyłudzał pieniądze na wpisowe, na drogie sesje zdjęciowe i na publikację zdjęć w internecie. Na tym skończyła się rola jego agencji,a zaczęła jego rola skazanego.

Teraz Bamidele Duro P. ma 58 lat. Jako recydywiście grozi mu 10 lat więzienia, i raczej nie powinien liczyć na niższy wymiar kary. To oznacza, że kiedy opuści celę będzie już starszym panem, któremu trudniej już będzie kogoś naciągnąć.

Nawet na swoje amerykańskie obywatelstwo - dawnego pozbył się po wyjściu z więzienia. Zmienił też wtedy imię. Sąd został jednak przy starym: Bamidele, a nie John.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski