- Te dwa lata to czas intensywnych działań przy komputerze, bo w czasie pandemii trwało ogromne zamieszanie z terminem biegu, a co za tym idzie też z terminem lotów i rezerwacją noclegów. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie i 19 czerwca o godz. 5.30 pojawiłem się na starcie biegu maratońskiego w pobliżu plaży Flamengo. Dzień wcześniej zdecydowałem się też na udział w półmaratonie - tłumaczył nam Robert Rataj.
Zobacz też: Wings for Life z udziałem ponad 7 tys. osób
- To były dwa różne, ale jednocześnie tak samo magiczne biegi. W sobotę na trasie pięknie świeciło słońce, a temperatura oscylowała w granicach 22-24 stopni Celsjusza. Natomiast dzień później podczas biegu na dystansie 42 km cały czas padał deszcz. Dodatkowym utrudnieniem była duża wilgotność, więc już po kilku kilometrach koszulka ważyła kilka kilogramów więcej - relacjonował poznański biegacz.
Ostatecznie zawodnik z Wielkopolski ukończył oba dystanse. Półmaraton w czasie 1:53:10, a maraton w 4:03:04. Tym samym ma on już za sobą maratony na pięciu kontynentach, a w planach już kolejny start tym razem w dalekiej Australii.
- Kilka lat temu w ogóle nie myślałem o zagranicznych maratonach, ale kiedy już wystartowałem pierwszy raz zagranicą apetyt rósł w miarę jedzenia. W ten sposób udało mi się przebiec trasę maratonu na kontynencie europejskim (w 9 krajach), w Ameryce Północnej (USA - Nowy Jork), Azji (Izrael - Jerozolima), Afryce (Maroko - Marrakesz) i teraz w Ameryce Południowej. Co ciekawe na wszystkich kontynentach towarzyszyli mi przyjaciele z Nakła i Kielc - Robert Konieczny i Artur Mizdrak - dodał Robert Rataj.
Według niego organizacja maratonu w Rio pozostawia wiele do życzenia. Na trasie zawodnicy nie uświadczą nic poza wodą i izotonikami, a na mecie dostępne są tylko pakiety z napojami i owocami. Rio de Janeiro to jednak nie Grodzisk Wlkp., który jest ulubionym miejscem startów dla poznaniaka ze względu na niesamowitą atmosferę biegu i miejscowych kibiców.
Jako że Robert Rataj jest też sympatykiem futbolu i kibicem Lecha, Warty i Polonii Środa nie mógł więc sobie podarować wizyty na słynnym stadionie Maracana. Akurat w dniu maratonu odbywał się na nim mecz Fluminense z Avai, zakończony zwycięstwem gospodarzy 2:0.
Podczas tygodniowego pobytu zwiedził też dzielnicę Lapę, słynne schody Selarona, wzgórze Corcovado z pomnikiem Chrystusa czy Głowę Cukru.
- Rio bez wątpienia jest miastem magicznym, szczególnie jak się patrzy na nie z góry. Położone pośród wzgórz, obok oceanu cieszy oko wyjątkowo pięknymi krajobrazami. Jednocześnie to miejsce pełne kontrastów, gdzie piękno miesza się z biedą i ubóstwem. Na pewno warto tu przyjechać - zakończył biegacz Polonii Środa.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?