MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poznaniak Tomasz Kryk, trener złotej kadry kajakarek, o kulisach sukcesu swoich zawodniczek, o współpracownikach i o tym kiedy powie "dość"

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Tomasz Kryk ze swoją największą gwiazdą w kadrze kajakarek, czyli Karoliną Nają. Oboje kilka miesięcy temu zostali głównymi laureatami naszego redakcyjnego Plebiscytu na Najlepszych Sportowców i Trenera Wielkopolski w 2021 r.
Tomasz Kryk ze swoją największą gwiazdą w kadrze kajakarek, czyli Karoliną Nają. Oboje kilka miesięcy temu zostali głównymi laureatami naszego redakcyjnego Plebiscytu na Najlepszych Sportowców i Trenera Wielkopolski w 2021 r. Adam Jastrzebowski/Waldemar Wylegalski
Zawodniczki Tomasza Kryka mają za sobą najlepsze występy w historii na MŚ i ME. Przez 13 lat pracy z kadrą poznaniak stworzył dream team, który za dwa lata ma zdobyć złoto igrzysk.

Zobacz też: Rozmowa z Karoliną Nają, podwójną mistrzynią świata i Europy w kajakarstwie

Po takim sezonie Tomasza Kryka nikt w związku i mediach oficjalnie nie skrytykuje, ale za jego plecami można mu wbić szpilkę i powiedzieć, że w roku poolimpijskim zawsze łatwiej stanąć na podium MŚ czy ME, bo konkurencja zbiera siły przed kolejną imprezą czterolecia. Co pan na to, selekcjonerze?
Nie jestem oderwany od rzeczywistości i docierają do mnie różne głosy. Już w lutym, kiedy wykluczono z rywalizacji Rosjan i Białorusinów, mówiłem dziewczynom, że to stwarza nam dodatkową szansę na dominowanie w najważniejszych regatach sezonu. Poza tym w reprezentacjach Węgier i Niemiec doszło do zmiany warty, a to też był sprzyjający nam czynnik. Po cichu więc liczyłem, że to będzie złoty sezon, ale nie przewidziałem, że będziemy wygrywać aż z tak dużą przewagą. Cieszę się, że praca nie poszła na marne, ale nie jestem już nastolatkiem, by być w euforii przez kilka kolejnych miesięcy. Na pytanie, czy nasza strategia się sprawdziła, odpowie dopiero impreza docelowa, czyli igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 r. Kolejnego sezonu też raczej ulgowo nie potraktujemy, bo czekają nas Igrzyska Europejskie w Krakowie i kwalifikacje olimpijskie. Warto jednak dodać, że przez 13 lat mojej pracy z reprezentacją ani razu nie było takiej sytuacji, że my jechaliśmy na MŚ czy ME za karę i tylko po to, by odhaczyć zawody.

W tym momencie można już więc zadać pytanie, na czym polega fenomen waszej pracy. Dlaczego udało wam się w tym roku wyprzedzić rywalki przynajmniej o długość kajaka?
Odpowiedź jest złożona, ale na pewno da się to racjonalnie wytłumaczyć. Na pierwszym miejscu wymieniłbym fakt kontynuacji przygotowań w planowanym zakresie nawet w okresie pierwszej fali koronawirusa. Kiedy inni siedzieli w domu, my ostro trenowaliśmy na obozie w Portugalii. Nawet jeszcze w tym roku światowa gwiazda kajakarstwa, Nowozelandka Lisa Carrington chodziła na MŚ w Halifax w masce, a my postanowiliśmy budować odporność zawodniczek w inny sposób, stawiając na właściwe odżywianie i hartowanie organizmów w ekstremalnych warunkach. Jak widać po wynikach, źle na tym nie wyszliśmy.

Nasza multimedalistka, Karolina Naja, zapowiedziała, że po igrzyskach w Paryżu chce zakończyć karierę. Jedną z jej następczyń może być inna zawodniczka poznańskiego klubu, trzykrotna złota medalistka tegorocznych młodzieżowych MŚ, Martyna Klatt. Co musi zrobić, by wskoczyć w kolejnym roku już do jednej z osad seniorskich?
U mnie nie było, nie ma i nie będzie nigdy stałego składu osad. Każda zawodniczka ma takie same szanse, by stać się pierwszoplanową postacią w kadrze. Schemat co roku jest bardzo podobny, czyli o obsadzie decydują wewnętrzne kwalifikacje podczas regat otwarcia sezonu w Wałczu i pierwsze zawody międzynarodowe. Poza tym ja jestem selekcjonerem i to kajakarki muszą mnie przekonać do siebie, a nie na odwrót. Ja występuję w roli złego policjanta, choć ostatnio widzę, że już nie jestem taki ostry jak kiedyś. Trzeba jednak pamiętać, że kwestie dyscypliny i samoświadomości w sportowej grupie zawsze są bardzo wrażliwe i wciąż trzeba uważać, by znaleźć dla nich właściwy balans.

W niedawnej rozmowie na naszych łamach Karolina Naja chwaliła pana za to, że mocno stawia na nowinki i ćwiczenia pod hasłem „wychodzenie ze strefy komfortu”. Podobno dzięki nim łatwiej poznać możliwości swojego organizmu?
Droga do perfekcji czy ideału jest drogą nieskończoną i my o tym nie zapominamy. Moja ogólna refleksja jest taka, że przez ostatnich 30 lat rozleniwiliśmy się i przyzwyczailiśmy do wygód typu klimatyzacja czy podgrzewane fotele w aucie. Dlatego my staramy się w kadrze wrócić do korzeni. Często przekraczamy kolejne bariery wytrzymałości na zimno, nie unikamy kriokomory i nie boimy się ujemnych temperatur. Sam zresztą staram się dziewczynom dawać dobry przykład i biegam na nartach z odkrytym tułowiem. Poza tym stawiamy na zdrowe odżywianie. Nawiązaliśmy współpracę z gospodarstwem Sznajderów w Dolinie Baryczy i na każde zawody wybieramy się z ich kiszonkami. Ktoś może powiedzieć, że to są detale, ale ktoś mądry też powiedział, że życie składa się z drobiazgów, a sport jest jego składową i chyba jeszcze bardziej pasują do niego niuanse.

A kto w takim razie pasuje do sztabu Tomasza Kryka? Czy ta grupa osób spełnia już wszystkie wymogi, by uchodzić za najbardziej profesjonalną kadrę w Polsce?
Na pewno mocną stroną naszej grupy jest to, że trzymamy się sprawdzonych schematów treningowych i miejsc. Dlatego namiętnie jeździmy do Portugalii, bo tam mamy najlepsze warunki do treningu. Z rozpiski zgrupowań wypadła Sabaudia, bo Włochy w czasach obostrzeń covidowych są krajem mało przyjaznym sportowcom. W przyszłym roku będzie w zasadzie tylko jedna zmiana. Obóz w Jakuszycach zastąpi Zakopane, w którym mamy w miejscowym COS kriokomorę i głęboki na 4 m basen. A co do naszego sztabu, to są w nim trwałe elementy, jak mój asystent od 9 lat, Maciej Juhnke i nowe, jak choćby lekarz kadry, poznanianka Aleksandra Pilarska, która jest mistrzynią pozytywnej atmosfery, czy Olga Surała z Instytutu Sportu w Warszawie, która z kolei dba o to, by zawodniczki optymalnie się odżywiały. Natomiast często autorem nowinek treningowych jest już od wielu lat Dariusz Sitkowski ze wspomnianego Instytutu Sportu.

W różnych wywiadach zaczął już pan wspominać, że igrzyska w Paryżu mogą być pożegnaniem z kadrą. Co w takim razie potem? Może marzy pan, by na wzór kadry zbudować równie mocny związek?
Złoto na torze olimpijskim w Paryżu byłoby piękną puentą mojego kadrowego dorobku, ale w sporcie nie warto bawić się w przyznawanie sobie medali. Dlatego trochę kusi mnie też dokończenie dzieła z młodszym pokoleniem kadrowiczek na kolejnych igrzyskach, w 2028 r. w Los Angeles. Dziś jest za wcześnie, by jednoznacznie deklarować kres mojej przygody z reprezentacją. A co do prezesury w związku, to w ogóle o tym teraz nie myślę, ale też nie zarzekam się, że to nie dla mnie. Wolę podejście w stylu „nigdy nie mów nigdy”.

W minioną niedzielę na Torze Poznań bieg na 10 km rozegrano w rekordowym tempie

Bieg Ognia i Wody na Torze Poznań z rewelacyjnymi wynikami. ...

Oriana Miechowicz (nr 9) świętuje z koleżankami wygraną w premierowej odsłonie I ligi siatkarek

Atomowy początek siatkarek Enei Energetyka. Poznanianki rozb...

Wojciech Fraś zdobył 22 punkty i był najskuteczniejszym zawodnikiem Enei Basket w meczu z HydroTruckiem

Wielkie emocje w meczu koszykarzy Enei Basket i porażka beni...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski