Chodzi o zasady podziału prowizji od podpisanej umowy w sytuacji, gdy klient był "nagrany" przez menadżerkę lub innego przedstawiciela. Zdaniem byłych pracowników, menadżerka bezprawnie pobierała połowę ich prowizji.
Kwoty, którymi pracownicy mieli się dzielić z menadżerką, były najczęściej kilkusetzłotowe. W sądzie pracownicy wygrali pierwszą bitwę - uzyskali nakaz zwrotu pieniędzy. Tyle że menadżerka wcale nie zamierza ich zwrócić, a wręcz przeciwnie. Sama czuje się ofiarą całej sytuacji. Sprawa rozstrzygnie się po wyroku.
Jednym z argumentów przemawiających za wersją, że w dzieleniu się prowizją nie było nic niewłaściwego, ma być wewnętrzny regulamin poznańskiego oddziału firmy. Menadżerka zapewnia, że z jego treścią jest zapoznawany każdy pracownik poznańskiego oddziału firmy.
- To nie tak, że byłam jedynym "beneficjentem" tego regulaminu - mówi kobieta. - Te zasady obowiązywały wszystkich. Pracownicy również dzielili się prowizją, jeżeli dzielili się klientami. To był dobrowolny układ - przekonuje.
Pracownicy, którzy walczą o zwrot pieniędzy, podtrzymują, że byli przez swoją byłą szefową wykorzystywani. W umowach, które podpisywali z firmą, nie było wzmianki o tym, że będą musieli dzielić się prowizją.
Komu przyzna rację sąd? W piątek rozprawa nie doszła do skutku. Powód? Zachorował sędzia prowadzący proces. Terminu kolejnej jeszcze nie wyznaczono.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?