MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Oniryczni múm zagrali w Sali Wielkiej [RELACJA]

Kamil Babacz
Múm zagrali w Centrum Kultury Zamek
Múm zagrali w Centrum Kultury Zamek Materiały organizatora
Obok Bjork i Sigur Ros są największymi muzycznymi gwiazdami Islandii. We wtorkowy wieczór múm wystąpili w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek.

Chociaż "Smilewound", najnowsza płyta múm, wydała mi się jak na ten zespół wyjątkowo prosta, taneczna i popowa, wczorajszy koncert w Centrum Kultury Zamek zabrzmiał jak melancholijna, odrealniona bajka, którą próbowali ululać publiczność do snu.

Wieczór w Sali Wielkiej rozpoczął jednak Sin Fang. To solowy projekt Sindriego Mára Sigfússon, wokalisty i założyciel grupy Seabear, jednej z najpopularniejszym w Polsce islandzkich grup. Jako Sin Fang Sindri przemienia się w "sypialnianego" producenta lo-fi popu. W Sali Wielkiej wyglądał dość zabawnie stojąc za jednym stolikiem, ze swoim urokiem Michaela Cery, otoczony mnóstwem mikrofonów przygotowanych dla mum, wykonując mieszankę live setu i koncertu na żywo. Wypadł jednak całkiem poprawnie. Bogate fakturalnie dźwięki jego utworów brzmiały przyjemnie i interesująco. Nieco gorsze od aranżacji były kompozycje, które wydały mi się dość banalne, jakbym słyszał je już setki razy. Wykonywanie utworów samodzielnie chyba nie jest jednak w przypadku Sindriego najlepszym rozwiązaniem. Zbyt często miałem wrażenie, że nie wyrabiał się ze wszystkim, co miał do zrobienia, na czym szczególnie tracił wokal. Sindri nie jest obdarzony głosem jakoś szczególnie ciekawej barwy, a wczoraj brzmiał jeszcze niestarannie i na granicy fałszu.

Örvar Smárason twierdzi, że jego grupa nie przygotowuje się zbyt dużo do koncertów. Właściwie nawet niewiele się widuje, ponieważ większość członków múm nie mieszka na co dzień w Islandii. A jednak na scenie budują swój mały świat, do którego dostęp jest dość ograniczony. Ogląda się ich trochę jak dziwny spektakl, trochę jakby podglądało się przez okno wspólne muzykowanie w pokoju. Gdyby kolejnych utworów nie oddzielała burza oklasków, całość snułaby się jak oniryczna opowieść.

Nie dajcie się zmylić - jeżeli ktokolwiek pisze o "oniryczności", to ma też na myśli sporą dozę nudy. Faktycznie, choć koncert był klimatyczny, przyjemny, z nieźle dobranym repertuarem (znalazło się nawet miejsce na "The Ballad of the Broken Birdie Records" z pierwszego albumu zespołu) i bezbłędnie zagranym, to był też odrobinę nudny. Tę nudę można potraktować jak wadę, ale też jak zaletę - múm grają tak, by nie atakować naszych zmysłów, a więc inaczej niż większość dzisiejszego świata.

Większość utworów na żywo wypada na szczeście bardzo dobrze. Moim faworytem z nowego materiału grupy jest singiel "Toothweels", który był jednym z bardziej zapamiętywalnych momentów koncertu. W pamięci utkwił mi mocno także taniec Gyðy Valtysdottir, wokalistki/wiolonczelistki, która podczas utworu "The Ballad of the Broken Birdie Records", łapała dłońmi swoją głowę, wykonywała dziwny ruch, jakby ją ukręcała i padała nieżywo na ziemię, po czym rozpoczynała swój układ od nowa. Dziwactw było trochę więcej, szczególnie jeśli chodzi o instrumenty - grupa grała m.in. na harmonijce klawiszowej, kwadratowej gitarze elektrycznej, czy wiadrze z wodą.

Múm to nie jest zespół, który znajduje się obecnie w momencie swojej największej chwały - ten przypadł akurat na sam początek ich kariery. Po 13 latach od wydania albumu "Yesterday Was Dramatic – Today Is OK" to jednak nadal grupa, którą ogląda i słucha się przyjemnie, bez poczucia straconego czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski