Grant pokryje koszty realizacji projektu strategii rozwoju Warty. Na początku kwietnia zaprezentowano pierwsze efekty pracy. Pomysły są imponujące: od odkopania starego koryta Warty, przez osiedle na Starołęce, aż po wyłączenie ulicy Solnej z ruchu.
Problem w tym, że to pomysły od lat znane, które są w dodatku dziełem poznańskich architektów. Nikt ich, ze względów finansowych, nigdy nie zrealizował. A grant sfinansuje tylko kolejny projekt - pieniędzy na inwestycję nadal nie ma.
- Realne szanse na powstanie ma tylko jeden z elementów projektu. Osiedle, które zbuduje Swede Centre, choć kilka lat temu to samo i w tym samym miejscu chciała zbudować polska firma. Reszta jest nierealna. Holendrzy zostawią kolejny projekt, bliźniaczo podobny do poprzednich i wyjadą - przewiduje Robert Ast, poznański architekt.
Konkursów na strategię rozwoju Warty było wiele: w 2007 roku rozpisano "Studium rzeki Warty". Wygrał zespół pod przewodnictwem inżyniera Asta. Laureaci otrzymali nagrody finansowe.
- Wyłączenie Solnej z ruchu to nasz pomysł. Podobnie osiedle na Starołęce proponowaliśmy i my i inne zespoły, o odwiecznym planie odkopania starego koryta nie wspominając. Nie proponują nic nowego - mówi Ast. I dodaje: - Pozyskani środków to nic trudnego. To miasto powinno znaleźć pieniądze, ale na realizację, a nie na projekt. Projekty już są.
Interesująca jest kwestia praw autorskich. Miasto otwarcie zachęca, aby Holendrzy czerpali z dorobku polskich specjalistów.
Robert Ast: - Trzy lata temu Holendrzy, jeszcze przed zdobyciem grantu, pojawili się na Politechnice. Ich zespół widział nasze propozycje. I dodaje: - Są prawa zwyczajowe i autorskie. Nie powinno się posługiwać wiedzą poprzedników. Widziałem, jak urzędnicy wywieszają nasze plansze, gdzie im się podoba, bez uwzględnienia autorów.
- Poznań jest miastem z bardzo długą historią, więc siłą rzeczy powstało wiele projektów. Ale nie jest naszym zamiarem kopiowanie kogokolwiek - odpowiada Gijs van den Boomen, dyrektor Kuiper Compagnons. I dodaje: - Nie można robić ze starych projektów "więzienia".
Oburzenia nie kryją osoby zrzeszone w stowarzyszeniach "wodniaków": - Pieniądze z grantu przepłyną z rządu holenderskiego do zagranicznych firm. Pozostanie kolejny projekt. Dla nas nie zmieni się nic - mówią. Dla nich liczą się tanie i proste rozwiązania, które pomogą szybko ożywić Wartę, a których od lat nie mogą doprosić się od miasta.
Bo w Poznaniu nie ma ani jednej przystani. Jeśli już komuś uda się tutaj dopłynąć (Warta jest zbyt płytka nawet dla motorówek), najbliższe miejsce do cumowania znajdzie... w Śremie. Mariny mają Czerwonak czy Czarnków. Prezydent twierdzi, że Poznania na to nie stać.
- Kilka lat temu prezydent powiedział, że wyborcy rozliczą go z chodników i wodociągów na peryferiach, a nie z przystani. I daje nam to odczuć - mówi Maciej Olszewski, wiceprezes Wielkopolskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. I dodaje: - Nieprawda, że marina nie utrzyma się sama. Są chętni inwestorzy. Ale nie możemy nic bez dobrej woli miasta. A na tę już nie liczymy. W innych miastach potrafią wykorzystać dotacje z Unii żeby "ożenić miasto z rzeką".
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?